Mężczyźni są coraz częściej dyskryminowani

W Stanach Zjednoczonych coraz częściej czynnikiem decydującym o tym, czy ktoś dostanie pracę na stanowisku naukowym, jest płeć. W sytuacji, gdy o zatrudnienie stara się kobieta i mężczyzna, którzy mogą pochwalić się podobnymi osiągnięciami i kwalifikacjami, to właśnie płeć coraz częściej ma kluczowe znaczenie przy rozstrzyganiu, czyja kandydatura zostanie rozpatrzona pozytywnie. Sytuację taką zaobserwowano w ośrodkach akademickich na wydziałach zajmujących się przedmiotami ścisłymi (matematyka, inżynieria, technologia). Mając te same kwalifikacje co mężczyźni, panie mają dwukrotnie większe szanse, by dostać posadę asystenta na uczelni.

Ujawnione dane wykazały, że podczas naboru osób na asystentów, komisje rekrutacyjne z uwagą przyglądają się doświadczeniu kandydata, osiągnięciom naukowym; bazują też na wynikach rozmowy kwalifikacyjnej. W sytuacji, gdy kobieta i mężczyzna ubiegający się o dane stanowisko reprezentują zbliżony poziom, uznanie w oczach komisji znajduje zazwyczaj kobieta. Ustalono, że to jej w takich sytuacjach dwukrotnie częściej zostanie zaproponowana praca.

W czasie prowadzonych badań sprawdzono preferencje 371 profesorów z uczelni w całym kraju. Większość z nich przyznało, że dokonując wyboru spośród starających się o zatrudnienie asystentów, którzy mają taki sam potencjał, częściej decydowaliby się na wybór pań.

Czy to efekt trwającej w wielu krajach zachodnich kampanii na rzecz równouprawnienia? Czy nie jest tak, że komisje obawiają się w takich sytuacjach posądzenia o dyskryminację ze względu na płeć i wpadają w pułapkę politycznej poprawności? Wyniki te zostały już skomentowane przez specjalistów. Większość z nich nie kryje zaskoczenia tymi danymi, określając je mianem zaskakujących i szokujących. Co może się wydawać dziwne, nie brakuje też głosów wyrażających zadowolenie z takiego stanu rzeczy. Entuzjazmu nie kryją m.in. sami autorzy badań, którzy stwierdzili, że obecnie rynek pracy sprzyja kobietom-naukowcom.

- Wysiłki na rzecz walki z mocno upowszechnionym niegdyś seksizmem, który towarzyszył zatrudnianiu pracowników, przyniosły sukces – wyjaśniają prof. Wendy M. Williams i prof. Stephen J. Ceci z Cornell's College. Zaznaczają oni, że wciąż jest dużo do zrobienia na rzecz walki z dyskryminacją ze względu na płeć. - Wcale nie twierdzimy, że kobiety nie są już dyskryminowane. Ale te dane mówią, że doszło do prawdziwej zmiany.

Co ciekawe, w czasie kiedy niektórzy orędownicy walki z nierównością płciową, uważają, że sytuacja związana z preferowaniem kobiet podczas rekrutacji jest pozytywnym trendem, inni przeciwstawiają się temu zjawisku, zauważając, że prowadzi ono do absurdów. W rzeczywistości służy bowiem pogłębianiu się nierówności, ale tym razem w innym kierunku. Publikacja naukowców z Cornell's College zbiegła się w czasie z prezentacją wniosków badaczy z Uniwersytetu Kolumbii Brytyjskiej. Wynika z nich, że współcześnie to mężczyźni coraz częściej padają ofiarami dyskryminacji. I podają przykłady - nikt nie ma już dziś problemu z wyobrażeniem sobie kobiety w mundurze policjantki. Tymczasem mężczyźni nadal źle widziani są w dziedzinach, które, zgodnie z panującymi stereotypami, uznawane są za kobiece, takich jak pielęgniarstwo czy edukacja wczesnoszkolna.

- Jeśli chcemy równości płci, musimy spojrzeć na dwie strony medalu. Skupianie się wyłącznie na tym, że tylko kobiety nie mają odpowiednich reprezentacji w niektórych sferach, stanowi tylko jeden element tej układanki – powiedziała Alyssa Croft z Uniwersytetu Kolumbii Brytyjskiej.

RC/dm,facet.wp.pl