Mieszkali i żyli na lotnisku. Historie jak z filmu
Viktor Navorski to fikcyjna postać ze słynnego filmu Stevena Spielberga pt. „Terminal”. Odgrywany przez Toma Hanksa bohater został zmuszony do tego, by zamieszkać na nowojorskim lotnisku, gdy okazało się, że jego kraj – Krakozja (nazwa zainspirowana podobno sentymentem Stevena Spielberga do Krakowa) przestał istnieć, a wystawione w ojczyźnie dokumenty straciły swoją ważność. W ten sposób lotniskowy budynek stał się jego domem.
Hollywoodzka opowieść kojarzy się niektórym z sympatyczną bajką. Historia zna jednak wiele przypadków ludzi, dla których lotnisko stało się całym światem.
Mehran Nasseri
Do dziś pozostaje najsłynniejszym mieszkańcem strefy lotniskowej. Urodzony w 1942 r. obywatel Iranu próbował w latach 80. przedostać się do Wielkiej Brytanii. Twierdzi, że z Iranu wydalono go w 1977 r. Gdy okazało się, że w rodzinnym kraju nie ma czego dłużej szukać przeniósł się do Europy, gdzie Wysoki Komisarz Narodów Zjednoczonych do spraw Uchodźców (organ ONZ)
nadał mu status uchodźcy. W 1986 r. mężczyzna zdecydował się osiedlić na dobre w Wielkiej Brytanii. I tu zaczęły się problemy. W 1988 r. został wydalony z Wysp. Wcześniej stracił wszystkie dokumenty, co stało się przyczyną jego dalszych problemów.
Po tym, jak cofnięto go do Belgii, Nasseri trafił na paryskie lotnisko Charlesa de Gaulle'a. Francuskie władze bezwzględnie zakazały mu opuszczania lotniska. Irańczyk po prostu tam zamieszkał. Postanowił tam pozostać nawet wtedy, gdy 11 lat później otrzymał zgodę na pobyt we Francji. Nasseri opuścił port dopiero w 2006 r., po blisko 18 latach. Trafił wtedy do szpitala, a później został osiedlony w innym miejscu.
To właśnie losy Nasseriego, który swoją historię opisał w autobiografii, stały się punktem wyjścia dla opowieści Spielberga z Tomem Hanksem w roli głównej. Wersja maga kina została oczywiście odpowiednio podkolorowana i „posłodzona”.
Sanjay Shah
Były obywatel Kenii nie może pochwalić się osiągnięciem, które stało się udziałem Nasseriego. Na lotnisku mieszkał bowiem „tylko” 13 miesięcy. Shah w 2004 r. zrzekł się kenijskiego obywatelstwa i postanowił przenieść się do Wielkiej Brytanii. W związku z tym, że dysponował jedynie prawem czasowego pobytu na Wyspach, a nie stałego zamieszkania, odesłano go z powrotem do Kenii. No i tu pojawił się problem, bo nasz bohater wcześniej zrzekł się kenijskich dokumentów. Na lotnisku w Nairobi postanowił rozpocząć protest.
Mężczyzna przetrwał dzięki datkom, które pochodziły od pasażerów oraz posiłkom i napojom, które otrzymywał od pracowników lokalnych barów i kawiarni. Koczował głównie między strefą odlotów a biurem urzędu imigracyjnego. O higienę zaś dbał, korzystając z publicznych toalet.
Los się do niego uśmiechnął w lipcu 2005 r., kiedy nadano mu brytyjskie obywatelstwo. Urzędnicy, którzy przyznali mu dokumenty, stwierdzili, że ich decyzja nie była podyktowana protestem Shaha ani medialnym charakterem całej sprawy.
Zahra Kamalfar
Kamalfar, podobnie jak Nasseri, pochodzi z Iranu. Obecnie mieszka w Kanadzie. Zanim trafiła do Ameryki, musiała stoczyć prawdziwą batalię.
Kobieta zdecydowała się na ucieczkę z Iranu w 2006 r., tuż po tym, jak tamtejsze władze straciły jej męża. Najpierw wraz z synem Davoodem oraz córką Anną ruszyła do Turcji, a stamtąd do Moskwy. Ze stolicy Rosji udała się do Niemiec, a potem planowała starać się o polityczny azyl w Kanadzie. Tu pojawił się problem, bo w Niemczech nie wyrażono zgody na jej pobyt i cofnięto ją z powrotem do Rosji. Choć w jej rodzinnym kraju groziło jej niebezpieczeństwo, Rosjanie początkowo chcieli odesłać ją do domu. Ostatecznie odstąpili od tego pomysłu i pozwoli jej mieszkać na lotnisku.
Kobieta przez 10 miesięcy żyła z potomstwem w porcie lotniczym Moskwa-Szeremietiewo. Każdej nocy podczas pobytu na lotnisku wszyscy spali na zimnej podłodze, a wodę do picia pozyskiwali w toalecie. Po pół roku lotniskowego życia Zahra nagrała przejmującą wiadomość. Poinformowała w niej, że ona i jej rodzina nie mają gdzie spać, gdzie odpoczywać i gdzie się kąpać, a jej dzieci od dawna nie widziały światła słonecznego. Dodała, że z powodu braku higieny jej dzieciom zaczęły wypadać zęby.
Ostatecznie kobiecie i jej dzieciom przyznano azyl. Wszyscy mieszkają w Kanadzie od 15 marca 2007 r.
Hiroshi Nohara
Przypadek pochodzącego z Japonii mężczyzny jest niezwykły. Nohara w swoim rodzinnym kraju pracował jako sprzątacz. 2 września 2008 r. czterdziestolatek przyleciał do Meksyku i zaczął mieszkać w porcie lotniczym Meksyk-Benito Juarez.
Obywatel Kraju Kwitnącej Wiśni szybko stał się lokalną gwiazdą. Zaczął się pojawiać w meksykańskiej telewizji, a przedstawiciele prasy przeprowadzali z nim wywiady. Swoją szansę zwęszyli przedstawiciele różnych firm (marki odzieżowe oraz sieci barów), które zaczęły go ubierać oraz wyposażać w gadżety. Jego częsta obecność na antenie telewizyjnej stała się po prostu szansą na darmową reklamę.
Nohara opuścił terminal po 117 dniach. Wyszedł z kobietą, która przez media została przedstawiona jako Oyuki. Nigdy nie wyjawił oficjalnie przyczyn swojego przedłużającego się pobytu na lotnisku. Wiadomo, że nie miał żadnych problemów z dokumentami. Pojawiły się jedynie spekulacje, że miał kłopoty osobiste.
Dwie obywatelki Niemiec
Jeden z ostatnich przypadków, w którym lotnisko stało się dla kogoś domem, dotyczy dwóch kobiet – matki oraz jej córki. Obie zamieszkały w porcie w cypryjskiej Larnace w sierpniu 2014 r. Obywatelki Niemiec zostały deportowane z Izraela. Droga do Niemiec wiodła przez Cypr. Po wylądowaniu samolotu na wyspie kobiety podjęły decyzję, że nie ruszą się stamtąd dalej.
Panie od 13 miesięcy myją się w przeznaczonych dla pasażerów toaletach, a większość czasu spędzają na parkingu należącym do portu lotniczego. Do dziś wielokrotnie oferowana im przez różne podmioty pomoc spotykała się z odmową. Ze względu na to, że są one obywatelkami kraju Unii Europejskiej, nie ma możliwości ich deportowania.
RC/dm,facet.wp.pl