Mieszkasz w niespokojnej dzielnicy? Będziesz żyć krócej
Środowisko, w którym mieszkamy, ma wpływ na jakość i długość naszego życia. Dzięki licznym kampaniom ekologów oraz samych lekarzy nie powinno to być dla nikogo niespodzianką. Ale to twierdzenie jeszcze nigdy wcześniej nie brzmiało tak dosłownie. Naukowcy przekonują, że na długość naszego zdrowia i życia wpływ może mieć okolica, w której bezpośrednio mieszkamy.
29.06.2015 | aktual.: 29.06.2015 12:27
Występują niemal w każdym większym mieście. Mieszkańcy z dłuższym stażem wiedzą, że ze względów bezpieczeństwa lepiej się do nich nie wybierać wieczorową porą, a i w dzień, jeśli nie mamy wyższego celu, lepiej omijać je szerokim łukiem. Mowa o okrytych złą sławą dzielnicach, które niechlubnie dominują w policyjnych statystykach, uwzględniających liczbę napadów, rozbojów czy kradzieży. Często nazywane są mianem „trójkątów bermudzkich”. Nie oznacza to oczywiście, że są wyłącznie wylęgarnią patologii. Mieszkają w nich też zwykli ludzie, którzy ubolewają nad faktem, że garstka osób z marginesu zepsuła wizerunek ich pięknych, choć często zaniedbanych „małych ojczyzn”. Tym bardziej, że – jak często twierdzą – da się w nich fajnie żyć. W Warszawie zaszufladkowana została w ten sposób Praga, w Gdańsku Orunia czy Nowy Port, w Poznaniu Jeżyce, w Łodzi Bałuty, a we Wrocławiu Przedmieście Oławskie. Ich zła sława ma też jednak swoje zalety – choć znajdują się blisko reprezentacyjnych części miast, ceny nieruchomości
należą tam zazwyczaj do najniższych. Naukowcy twierdzą, że coś za coś i uderzają z naprawdę ciężkiego działa. Ich zdaniem, mieszkanie w okolicy o wysokim poziomie przestępczości może mieć wpływ na długość naszego życia.
Egzystencja w dzielnicy, w której rządzi przemoc, a akty wandalizmu nie należą do rzadkości, może nas kosztować aż 12 lat życia. Autorami takiego śmiałego twierdzenia są specjaliści z Uniwersytetu Pittsburskiego. W trakcie prowadzonych badań ustalili oni, że mieszkańcy tych dzielnic są biologicznie średnio o ponad dekadę starsi niż wskazuje na to metryka. Okazało się też, że mocno cierpi na tym nie tylko ich zdrowie fizyczne, ale także kondycja psychiczna. Ich wyniki fatalnie wypadają na tle mieszkańców spokojniejszych dzielnic.
W jaki sposób badacze doszli do takich wniosków? Mówiąc w skrócie, dzięki genetyce. W czasie dochodzenia skoncentrowali się oni na telomerach, które położone są na końcu fragmentów chromosomu. Porównywane są one często do osłonek, które znaleźć można na zakończeniach sznurówek. Tak samo jak skuwki sznurowadeł chronią je przed strzępieniem, tak telomery chronią przed zniszczeniem zakończenia chromosomów. Telomery stają się coraz krótsze wraz z postępującym systematycznie podziałem komórek. W końcu, gdy stają się one już bardzo krótkie - obumierają. Proces ten może zostać przyspieszony w sytuacji zwiększonej ekspozycji na stres czy w przypadku powracających stanów lękowych.
- Nasz zespół postanowił sprawdzić, czy te czynniki środowiskowe mogą mieć także bezpośredni wpływ na zdrowie komórek. Okazało się, że tak właśnie jest – wyjaśnił profesor Mijung Park, który kierował badaniami. - Proces biologicznego starzenia może zostać przyspieszony przez warunki socjoekonomiczne.
Podczas testów uwzględniono dane pochodzące od 2902 osób. Oprócz badania długości telomerów, wśród uczestników doświadczenia przeprowadzono też ankiety. Pytania, które były im zadawane, dotyczyły jakości ich sąsiedztwa oraz subiektywnych odczuć związanych z poczuciem bezpieczeństwa, strachu przed przestępczością czy poziomem hałasu w okolicy – poinformowało „Science Daily”. Okazało się, że osoby, które negatywnie oceniały środowisko, w którym na co dzień żyją, uzyskały też gorsze wyniki podczas badań genetycznych – ich telomery były wyraźnie krótsze od tych, które należały do osób wyrażających zadowolenie z okolicy, w której mieszkają. Gdyby różnicę tę wyrazić w latach, to byłoby to właśnie 12 lat.
Oczywiście tak samo jak w przypadku każdych innych badań naukowych, podobnie do rewelacji uczonych z Uniwersytetu Pittsburskiego należy podejść z właściwym dystansem. Pamiętać też należy o innych rzeczach, o których akademicy nie raczyli wspomnieć – o kluczowej roli własnego nastawienia i o tym, że można być szczęśliwym, żyjąc w okolicy, która ma fatalną opinię i skrajnie sfrustrowanym, mieszkając w modnej i zadbanej nowobogackiej dzielnicy, w której człowiek człowiekowi wilkiem.
RC/dm,facet.wp.pl