Mount Everest zamienił się w plac zabaw. Ze śmiercią coraz częściej igrają tam dzieci
W 1996 r. osiągnął wielki sukces - zdobył najwyższy szczyt na naszej planecie. Matt Dickinson, filmowiec, dziennikarz i pisarz do dziś wspomina emocje, jakie towarzyszyły tamtemu wydarzeniu. W wydanej niedawno powieści, zatytułowanej "The Everest Files", jeszcze raz wraca do tamtych chwil. Jednocześnie w jego wywodach, dotyczących kolejnych podbojów tego szczytu, pojawia się dość niepokojąca konstatacja - ludzie zapominają dziś o respekcie wobec żywiołu i poszanowaniu natury. Przestrzega też, że obserwowany coraz częściej trend, skłaniający rzesze osób do wejście na Mount Everest, zacznie zbierać wkrótce wielkie, śmiertelne żniwo. Coraz częstszymi ofiarami stawać się będą dzieci, bo one także regularnie wyruszają na dach świata.
"Choć dla większości tym Everestem będą tylko(?) skałki, Tatry, Alpy to tak w gruncie rzeczy najważniejsze jest samo zdobywanie, dążenie do celu i walka o osiągnięcie go, gdyż w naturze człowieka zakodowano, by wciąż zwracał się ku nowemu i nieznanemu" - powiedział Aleksander Lwow, polski himalaista, cytowany przez serwis drytooling.com.pl. Słowa te trącą banałem, z drugiej strony zawiera się w nich chyba cała filozofia związana z pędem człowieka do zdobywania kolejnych szczytów - bez względu na zagrożenie. Ta interesująca obserwacja polskiego zdobywcy uległa też już w jakimś zakresie zdezaktualizowaniu. Na przestrzeni lat moda na Mount Everest zaczęła bić rekordy. Ludzie wybierają Himalaje, a nie Alpy, bo właśnie ten azjatycki łańcuch jest najwyższy. Na jego szczyt próbują się dostać nie tylko wykwalifikowani himalaiści, ale też ludzie, którzy mają nikłe doświadczenie i - co gorsza - brakuje im poszanowania dla potęgi natury. Dziś Mount Everest starają się zdobywać nawet celebryci i bogaci entuzjaści
przygody. Zwraca na to uwagę wielokrotnie nagradzany brytyjski pisarz i filmowiec, Matt Dickinson. Publicysta dotarł na Mount Everest przez Przełęcz Północną 18 lat temu. To właśnie w Nepalu rozgrywa się akcja jego najnowszej powieści "The Everest Files". Przy okazji jej premiery pisarz skomentował to, co dziś dzieje się w Himalajach. Moda na Czomolungmę osiągnęła dziś tak nieprawdopodobne rozmiary, że coraz częściej mamy tam do czynienia z chaosem.
Dzieci na szczycie
Najbardziej niebezpiecznym zjawiskiem, jakie Dickinson zdiagnozował, przyglądając się rosnącej modzie na Mount Everest, jest wysyłanie na ekstremalne wycieczki coraz młodszych podróżników. Przywołuje tu przykład Jordana Romero, pochodzącego ze Stanów Zjednoczonych chłopca, który wspiął się na Mount Everest 22 maja 2010 r., stając się tym samym najmłodszym zdobywcą słynnego szczytu. W momencie, gdy udało mu się tego dokonać, miał zaledwie 13 lat. Niewiele brakowało, a Romero nie dostałby się na górę. Podczas wspinaczki zarówno on, jak i towarzyszący mu ojciec omal nie zginęli pod zwałami osuwającego się lodu. Tyle szczęścia nie miał znajdujący się za nimi inny członek wyprawy.
Niewykluczone, że rekord Jordana Romero zostanie wkrótce pobity. Dickinson zwrócił uwagę na przypadek zaledwie dziewięcioletniego Tylera Armstronga, który wszedł na najwyższy szczyt Andów. Aconcagua ma 6961 metrów i wchodzi w skład Korony Ziemi. Osoby, które mają w planach zdobycie Mount Everest, często trenują wcześniej właśnie na tym najwyższym szczycie Ameryki Południowej. Brytyjski pisarz uważa, że Tyler Armstrong będzie próbował pobić rekord Jordana Romero jeszcze przed swoimi 10. urodzinami.
To skończy się katastrofą
Wszystkie te próby, w których udział biorą coraz mniej doświadczeni i coraz młodsi himalaiści, sprawiają, że Mount Everest zamienia się powoli w plac zabaw. Dziś nie ma wątpliwości, że takie podejście do najwyższego ośmiotysięcznika będzie miało istotny wpływ na wzrost liczby jego ofiar - poinformował dziennik "The Daily Telegraph". Przytoczone informacje, dotyczące dzieci, które wchodzą w skład ekstremalnych ekspedycji, mogą być zaniżone. Wiele wskazuje na to, że członkami wypraw stają bardzo często małoletni Szerpowie - przedstawicie ludu tybetańskiego, którzy zamieszkują Himalaje. Dzieci, które się z niego wywodzą, podczas wspinaczki podejmują się często pracy tragarzy, tachając sprzęt czy torby pochodzących z Zachodu podróżników. Zgodnie z przepisami, powinni być oni pełnoletni. W praktyce ich wiek często jest zaniżany - nierzadko same dzieci, chcąc zarobić, podają nieprawdziwe dane. Przypadki, w których bardzo młodzi Szerpowie pracują cały dzień, dźwigając na plecach 30-kilogramowe toboły i zarabiając
mniej niż 20 dolarów, nie są odosobnione.
Matt Dickinson powołuje się też na badania pokazujące, że każdego roku Mount Everest zabija wiele osób, które nie zawsze potem trafiają do oficjalnych statystyk. Z roku na rok, wraz ze wzrostem liczby himalaistów, będzie jednak coraz gorzej. Mimo czyhających tam niebezpieczeństw, niektórzy ruszają w drogę kompletnie nieprzygotowani, nie posiadając np. odpowiednich rezerw tlenu albo dysponując planem, który jest nieadekwatny do warunków panujących na drodze. Jeśli obserwowany teraz chaos będzie się pogłębiał, liczba tragedii będzie się zwiększać.
Mount Everest, który ma 8850 metrów wysokości, po raz pierwszy został zdobyty stosunkowo niedawno - w 1953 r. Autorami ważnego osiągnięcia, związanego z podbojem tego szczytu są Polacy - w 1980 r. Leszek Cichy oraz Krzysztof Wielicki dokonali pierwszego w historii zimowego wejścia na Everest. W latach 1953-1969 na szczyt weszło 21 wspinaczy; w ostatnim dziesięcioleciu XX wieku było ich już ok. tysiąca.
(rc/ac)