"Oddałem parę serii…"
Do Afganistanu wyruszył m.in. 23-letni Radek Sikorski, który w 1981 r. wyjechał do Wielkiej Brytanii, by szlifować język angielski, ale po wprowadzeniu w Polsce stanu wojennego poprosił o azyl polityczny. Podczas studiów na elitarnym uniwersytecie Oksford zdobył znajomości i doświadczenie, które pozwoliły mu bardzo szybko rozpocząć karierę w brytyjskich mediach.
W 1986 r., jako korespondent „Sunday Telegraph” znalazł się w afgańskiej prowincji Herat, w samym centrum brutalnej wojny między radziecką armią a mudżahedinami. „W tamtym czasie wielu moich rówieśników fantazjowało o wykonaniu wyroku Polski Podziemnej na Jerzym Urbanie albo o wyjeździe do Afganistanu” – wspominał później.
Jak sam twierdzi widział się wówczas w roli „kronikarza ruchu oporu” i nie ukrywa, że wspierał Afgańczyków. Nie tylko piórem. „Dla mnie noszenie broni miało też znaczenie symboliczne. Uważałem za punkt honoru, żeby nie być bezbronnym wobec przeciwnika, z którym w Polsce walczyliśmy innymi metodami. Oddałem parę serii…” – przyznaje w książce „Strefa zdekomunizowana”.
W 1987 r. we wsi Koszk-e Serwan na wschód od Heratu Sikorski zrobił zdjęcie przysypanej gruzami własnego domu afgańskiej rodziny, za które zdobył pierwszą nagrodę w prestiżowym konkursie World Press Photo.