Mundial = więcej przemocy domowej
Niektóre kobiety mają powody, by obawiać się mundialu. Z raportu brytyjskiego Home Office wynika bowiem, że podczas piłkarskich mistrzostw świata w 2006 roku przemoc domowa wzrosła o 25 proc. Eksperci radzą, by tym razem partnerki mężczyzn, którzy mają skłonności do zachowań agresywnych przygotowały sobie plan awaryjny.
15.06.2010 | aktual.: 24.06.2010 13:02
Prof. Paula Nicolson z Uniwersytetu Londyńskiego podkreśla, że emocje i spożycie alkoholu podczas dużych wydarzeń sportowych sprawiają, że liczba przypadków pobicia i ataków agresji w domach kibiców rośnie. Z tego powodu kobiety powinny wcześniej pomyśleć o swoim bezpieczeństwie.
"Niektóre kobiety będą mogły na czas meczów, w których gra Anglia, udać się do przyjaciół lub rodziny, a dla dzieci zorganizować nocleg w domu kolegi lub koleżanki. Jeśli nie jest to możliwe, panie powinny zaopatrzyć się w odpowiednie numery telefonów i wiedzieć, gdzie w razie potrzeby szukać pomocy" - mówi prof. Nicolson.
"Proste rzeczy, jak wcześniejsze przygotowanie sobie telefonu komórkowego i kluczyków do samochodu, mogą sprawić, że sytuacja przybierze inny obrót" - zauważa. "Wiele maltretowanych kobiet nosi w sobie piętno przemocy i nie jest w stanie porozmawiać o swoim problemie z przyjaciółmi lub rodziną. Jeśli jednak uda im się pokonać te uczucia, dobrze byłoby poprosić ich, by zadzwonili podczas meczu lub po nim i sprawdzili, czy wszystko jest w porządku".
Ekspertka ostrzega też przed spożywaniem alkoholu przez same ofiary przemocy.
"Wiele kobiet próbuje nauczyć się zaakceptować porywczość partnerów, dlatego często dostosowują swoje własne zachowanie, by ich zadowolić i nie sprowokować. Coraz więcej osób żyjących w takich związkach zaczyna nadużywać alkoholu, by poradzić sobie z problemem. Alkohol ma uśmierzyć ból fizyczny i emocjonalny, prawdopodobne jest zatem, że podczas tegorocznych mistrzostw więcej ofiar przemocy domowej będzie piło, a to z kolei oznacza, że będą mniej świadome niebezpieczeństwa, a także mogą nie być w stanie w porę uciec lub zadzwonić po pomoc" - wyjaśnia prof. Nicolson.
(PAP)