Muzyka w chmurach – Michał Załęski
Jest muzykiem, pilotem, pilnuje polskiego nieba przed zbytnim zatłoczeniem, a w wolnym czasie wchodzi do świata gier. Kiedyś bardzo aktywny pianista, dziś bardziej kompozytor i producent muzyczny. Wyjątkowe połączenia wymagają wyjątkowego sprzętu, który Michał miał okazję sprawdzić w akcji.
Najpierw była muzyka.
– Dość późno zacząłem grać na fortepianie, ale dość mocno poświęciłem się temu instrumentowi. Szczególnie w czasach liceum, często zamiast do szkoły szedłem do szkoły muzycznej i tam ćwiczyłem do wieczora, a potem jeszcze były normalne zajęcia w tej szkole. – Liceum skończyłem głównie dzięki "samokształceniu", bo na lekcjach byłem raczej rzadkim gościem – śmieje się Michał Załęski, muzyk, kompozytor, producent i… operator ATFCM – Air Traffic Flow and Capacity Management, czyli osoba odpowiadająca za zarządzanie pojemnością i przepływem ruchu lotniczego na polskim niebie. W żargonie branżowym nazywany w skrócie "flow".
Bo latanie i wszystko, co z nim jest związane, to druga (jak twierdzi – równorzędna) miłość Michała.
Jak doszło do tego, że pianista, basista, kompozytor i producent muzyczny, grający między innym z takimi formacjami jak Jazzpospolita, U.S.G trio, Lilly Hates Roses, z Krzysztofem "KASĄ" Kasowskim czy – ostatnio – Niechęć – "poszedł" w stronę lotnictwa?
– Będąc już po maturze, któregoś wieczoru stwierdziłem: "Ja bym chyba chciał latać samolotami" – wspomina Załęski. – Znalazłem szkołę, zapisałem się na teorię, zdałem ją w urzędzie lotnictwa cywilnego. Na praktykę jednak już nie miałem pieniędzy, ale tutaj pomogli rodzice, wzięli kredyt, który ja spłacałem, i dzięki temu zrobiłem licencję prywatną PPL.
Spełniwszy to marzenie nie przestał grać – kolejne płyty, koncerty, zespoły. I jednocześnie nie przestał latać.
– Cztery lata temu nagle wszystko mi się urwało, część zespołów się rozeszła, inni zmienili sposób grania. I wtedy pomyślałem, że zacznę szukać pracy w lotnictwie. Rozważałem kilka możliwości, zapisałem się na kurs na zawodową licencję pilota. Porozmawiałem też ze swoim instruktorem latania, a ten dzień później zaproponował, żebym pracował w tej właśnie szkole, w której robiłem kurs.
Po dwóch latach pracy, w której poza obowiązkami czysto administracyjnymi sporo też latał, przyszedł czas na kolejną zmianę. Michał wziął udział w naborze do Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej na stanowisko FMP – Flow Management Position. I udało się.
Utrzymać "flow"
ATFCM – Air Traffic Flow and Capacity Management, znany jako Flow, to Dział Zarządzania Pojemnością i Przepływem Ruchu Lotniczego. Jego pracownicy, czyli operatorzy FMP pilnują, żeby natężenie ruchu w polskiej przestrzeni powietrznej nie było nadmiernie duże.
– Monitorujemy zbliżanie i obszar i nie dopuszczamy do tego, żeby był za duży ruch i tu, i tu. Jesteśmy po to, żeby nie dopuścić do tzw. zagotowania się kontrolerów, czyli sytuacji, w której nie będą w stanie obsłużyć wszystkich samolotów – wyjaśnia Michał.
Żeby zostać operatorem Flow, trzeba przejść odpowiednie testy i szkolenia, chociaż oczywiście nieco inne niż te, które przechodzą kontrolerzy lotów. Flow działa trochę w ich cieniu.
– Czasem się śmieję, że jesteśmy bardziej elitarni niż kontrolerzy, bo jest nas tylko 25 na całą Polskę – mówi Załęski.
Muzyka z komputera
Pasja lotnicza nie przykryła jednak pasji muzycznych. Michał wciąż komponuje, zajmuje się też produkcją muzyczną. Jest autorem m.in. czterech piosenek dla popularnej akcji promocyjnej "Świeżaki".
– Wyprodukowałem też dwa dość niszowe numery z zespołem Poligrodzianie, odpowiadałem za miksowanie, masterowanie i tak dalej. Było też trochę mniejszych produkcji, jak choćby przeróżne jingle – wylicza.
I tutaj pojawia się nasz drugi bohater, czyli laptop ASUS ROG Flow Z13, który Michał testował m.in. w pracy z dźwiękiem.
– W takiej sytuacji liczy się głównie RAM, szybki dysk SSD i przede wszystkim procesor. Obecnie producenci oprogramowania w wielu przypadkach stawiają też na wielordzeniowość, potrafią więc wykorzystać możliwości, jakie daje właśnie taki sprzęt jak Flow Z13.
W produkcji muzyki komputer najbardziej obciążają przeróżne wtyczki, które mają np. wzbogacić brzmienia czy dodać jakieś ciekawe efekty. Żeby można było płynnie pracować, komputer musi wszystko przeliczać w czasie rzeczywistym, a to wymaga dużej mocy. Z tego powodu ROG Flow Z13 z procesorem Ryzen 9 69000HS (w najmocniejszej konfiguracji) i do 32 GB pamięci LPDDR5 (6400 MHz) sprawdza się w takich zadaniach znakomicie.
Usłyszeć, w co się gra
Chociaż w pracy nad muzyką grafika schodzi na drugi plan i pod tym względem programy do produkcji nie mają żadnych specjalnych wymagań, to zupełnie inaczej jest z grami. A gry to trzecia – po muzyce i lataniu – pasja Michała Załęskiego.
– Jestem takim trochę "freakiem", jeśli chodzi o ustawienia grafiki w grach. Siedzę w nich i dłubię, szukając balansu między szczegółowością a płynnością – przyznaje. – I w przypadku Flow Z13 mogę powiedzieć, że ten komputer naprawdę dużo potrafi "uciągnąć". Jestem trochę w szoku, że takie maleństwo naprawdę daje radę.
Daje radę szczególnie wtedy, gdy podłączy się do niego zewnętrzną kartę graficzną (RTX 3080 lub Radeon RX 6850 XT). Interfejs sprawia, że brak tu typowych dla zewnętrznych rozwiązań zatorów w transmisji danych. Żeby w pełni korzystać z takiego zestawu, trzeba go podłączyć do prądu, co ułatwia zintegrowany zasilacz, dostarczający energię do GPU i laptopa.
– Testowałem go na przykład na Hitmanie 3. Pomyślałem: "jedziemy" i dałem wszystkie suwaki w prawo. No i pięknie działał, absolutnie bez żadnych problemów.
To w wersji z podłączoną kartą zewnętrzną. Ale – jak podkreśla Michał – komputer świetnie się też sprawdza w wersji zupełnie mobilnej, czy to jako laptop, czy tylko tablet po odczepieniu klawiatury. To pełna wolność z osiągami, których nie można się wstydzić, szczególnie że laptop na pokładzie ma też świetną kartę graficzną.
A muzyka w grach? W końcu ktoś, kto tak mocno zanurzony jest w świecie dobrej muzyki, zwraca uwagę na to, jak brzmi gra?
– Jestem wielkim fanem muzyki w GTA, która jest tak naprawdę radiem, w którym można słuchać o własnych działaniach opisywanych w radiowych wiadomościach – śmieje się Michał. – Ale tak bardziej na poważnie: przepiękna muzyka jest w Horizon Zero Dawn, który wyszedł ostatnio na peceta. Z takich większych staroci to uwielbiałem muzykę w Max Payne, no i oczywiście w Wiedźminie. To jest mega świetna gra, a muzyka, która jest tak doskonale dopasowana do tego, co się akurat fabularnie dzieje, to prawdziwy majstersztyk.
Jeden za wszystkich, czyli totalna uniwersalność
ASUS ROG FLOW Z13 nie jest typowym laptopem do gier, do jakich przywykliśmy – masywna obudowa, duży ekran, masa złączy. To ultraprzenośny sprzęt, który może być komputerem do pracy, tabletem do zabawy czy oglądania filmów albo – po podłączeniu zewnętrznej karty –maszyną do wymagających prac graficznych czy obróbki wideo oraz właśnie – grania w najnowsze produkcje.
Zewnętrzna karta graficzna może też służyć jak hub podłączeniowy dla wszystkich urządzeń peryferyjnych, dzięki złączom USB, Ethernet, HDMI i Display Port.
Warto tu dodać, że sam ekran jest dotykowy, co w połączeniu z rysikiem daje dodatkowe możliwości wykorzystania tego urządzenia w pracy czy zabawie.
Pasje równoległe
– Na pewno będę kontynuował robienie zawodowej licencji pilota – mówi Załęski, zapytany o plany na przyszłość. – Zacząłem już zdawać egzaminy i to mnie ciągnie. Chciałbym latać tymi "metalowymi parówkami" kiedyś.
A muzycznie? Tuż przed pandemią Michał nagrał debiutancki album zespołu "Halik". Teraz zespół szuka wydawcy i ma nadzieję, że być może już na wiosnę ruszy w trasę promującą tę płytę.
– W dalszej przyszłości marzy mi się nagrać płytę z muzyką klasyczną. Ale co dokładnie – niech na razie zostanie tajemnicą – mówi Załęski. – Jeśli zaś chodzi o bycie muzykiem zawodowym, to prawdopodobnie już nigdy to nie nastąpi. Myślę, że zostanę w lotnictwie, a muzyka będzie moim drugim zawodem, co nie zmienia faktu, że obie dziedziny uważam za swoją pasję. W gruncie rzeczy zaczynam zbliżać się do ideału, czyli sytuacji, w której nigdy nie będę musiał "iść do pracy".