Nadmiar szczęścia szkodzi
Od nadmiaru głowa nie boli? To nie do końca prawda. Szereg badań, które to potwierdzają, przeprowadził wybitny polski psychiatra – Zbigniew Lipowski. W ślad za nim podążyli inni naukowcy z różnych ośrodków badawczych. Wniosek? Ludzie, którzy żyją w krajach uchodzących za oazy dobrobytu, wcale nie są szczęśliwi. To, co ich nęka, jedni nazwą żartobliwie „problemami pierwszego świata”. Naukowcy twierdzą jednak, że problem jest poważniejszy, niż mogłoby się wydawać.
05.08.2014 | aktual.: 25.05.2018 15:14
Zbigniew Lipowski, uczestnik powstania warszawskiego w 1944 r., przekonał się, czym jest piekło wojny. To, co wtedy zobaczył, trudno oddać słowami. „Zapach palonego ciała towarzyszył nam za dnia i nocy. Codziennie byliśmy bombardowani i ostrzeliwani. Jedzenia było bardzo mało, a wodę musieliśmy pozyskiwać w nocy ze studni, które znajdowały się w pewnej odległości. Byłem tak głodny, że prawie halucynowałem na temat jedzenia” – wspominał potem.
Lipowskiemu cudem udało się przetrwać. Później wyemigrował do Irlandii, a potem do Ameryki Północnej, gdzie odbywał praktyki w prestiżowych placówkach w Montrealu. Już pierwsze obserwacje świata, który stanowił ucieleśnienie dobrobytu, nie dawały my spokoju. Polski psychiatra, który podczas wojny przeszedł prawdziwą gehennę, nie mógł pojąć, jak to możliwe, że ludzie z Ameryki, którym przyszło żyć w tak dobrych warunkach i którzy nie mogą narzekać na niedostatek, cierpią często z powodu silnych stanów lękowych.
Dziwna obserwacja ludzi egzystujących w dobrobycie, a jednocześnie zafrasowanych i ogarniętych niepokojem przywiodła mu na myśl koncept znany jako osioł Buridana. Jego autorem jest filozof Jan Buridan, który zajmował się problemem wolnej woli. Pojawia się w nim osioł, który jest jednocześnie bardzo głodny i spragniony. Gdy w końcu staje pomiędzy stogiem siana oraz wiadrem wody, nie potrafi podjąć wyboru i w końcu umiera. Alegoria, która spopularyzowana została w kilku różnych wersjach, stała się dla polskiego uczonego punktem wyjścia w jego rozważaniach na temat dobrobytu oraz nadmiaru wyborów, które paradoksalnie mogą uczynić człowieka nieszczęśliwym i wywoływać w nim stany lękowe.
Według psychiatry, nadmiar wyborów może prowadzić do sytuacji, w której człowiek nie jest w stanie szybko podjąć żadnej decyzji, a nawet, gdy w końcu na coś się zdecyduje, jest nadal zmartwiony i niespokojny. Dlaczego? Zastanawia się nad możliwościami, które być może bezpowrotnie utracił, podejmując taką, a nie inną decyzję.
„Utrzymuję, że szczególnie atrakcyjne wybory w coraz bardziej zamożnym i złożonym społeczeństwie, prowadzą do konfliktu, frustracji, nieprzeniknionego napięcia związanego z pożądaniem czegoś” – napisał w 1970 r. dla prestiżowego dziennika, zajmującego się zagadnieniami z zakresu psychiatrii, dodając, że sytuacja taka zdradza problem błędnego koła, który może mieć destrukcyjny wpływ dla zdrowia psychicznego człowieka.
Badania prowadzone przez Zbigniewa Lipowskiego wzbudziły zainteresowanie jego kolegów po fachu, ale potem czasowo zostały zapomniane. Do problemu powrócono 30 lat później. Zagadnieniem zajęli się m.in. Sheena Iyengar z Uniwersytetu Kolumbii oraz Barry Schwartz z Uniwersytetu Swarthmore, który spopularyzował problem pod nazwą paradoks wyboru.
Sheena Iyengar często powołuje się na przykład klienta, który stoi przed sklepową półką i musi dokonać wyboru dżemu albo czekolady. Zdecydowanie łatwiej jest mu podjąć decyzję, gdy ma przed sobą sześć rodzajów danego wyrobu niż ponad trzydzieści. Co ciekawe, jej badania wykazały, że konsument, który ma mniej możliwości wyboru, jest bardziej usatysfakcjonowany podjętą decyzją. Jej zdaniem, nadmiar powoduje tu, że gwałtownie spada motywacja.
Swoje badania w tym zakresie zrealizował również Amitai Shenhav, psycholog z Uniwersytetu Princeton. Zainspirowany pracą badawczą polskiego uczonego Shenhav przeprowadził wraz z Randy Bucknerem z Uniwersytetu Harvarda serię eksperymentów, podczas których chciał sprawdzić, czy nadmiar wyborów może rzeczywiście prowokować stany lękowe.
W czasie jednego z doświadczeń, do którego zaangażowani zostali studenci, wolontariuszom umieszczonym w funkcjonalnym rezonansie magnetycznym pokazywano setki fotografii różnych produktów – od koszulek po iPody i drogi sprzęt elektroniczny. Zdjęcia tych artykułów wyświetlane były parami. Aby skomplikować sprawę, nadmieniono, że pod koniec eksperymentu losowo otrzymają wybrane przez siebie towary. W prezentowanych zestawach wyświetlały się czasami dwa produkty o niskiej wartości, innym razem dwa kosztowne, ale zdarzały się też sytuacje, gdy ochotnicy wybierali pomiędzy drogim gadżetem i tanim produktem. Po zakończeniu każdy z wolontariuszy musiał dokonać oceny swoich wyborów.
Gdy ochotnik wybierał między iPodem albo paczką ciastek, nie czuł niepokoju, bo wybór był tu prosty. Emocje nie towarzyszyły też sytuacjom, gdy trzeba było wybierać pomiędzy dwoma tanimi produktami. Schody pojawiały się, gdy trzeba było decydować pomiędzy dwoma rzeczami, które wzbudzały u niego ekscytację – np. pomiędzy kamerą a kamkorderem. Wtedy poziom niepokoju wokół podejmowanej decyzji gwałtownie wzrastał. Dylematy i lęki studentów zostały potwierdzone za pomocą odczytu z rezonansu magnetycznego. Opinie głoszone przez Lipowskiego zostały udokumentowane.
„Jeśli masz przed sobą więcej dobrych wyborów, wcale nie czujesz się lepiej” – powiedział Amitai Shenhav. „Zamiast tego zaczynasz odczuwać większy niepokój”.
Pozostaje mieć tylko nadzieję, że efektów tych prac nie wykorzystają na wielką skalę przedstawiciele establishmentu. W końcu badania, które prowadził Zbigniew Lipowski, a potem wielu innych ekspertów z zakresu psychiatrii i psychologii, mogłyby posłużyć za punkt wyjścia podczas kreowania kampanii dla nieudolnych polityków z całego świata. Wszystkim miało się żyć lepiej, ale nie wyszło? „Może i dobrze. Spójrzcie na efekty prac naukowców. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Czasami mniej znaczy więcej” – mogliby przecież stwierdzić.
RC/dm,facet.wp.pl