Męskie sprawyNahajką przez plecy - publiczna chłosta u separatystów

Nahajką przez plecy - publiczna chłosta u separatystów

Kary cielesne w rosyjskiej armii mają długą i krwawą tradycję. I choć dziś oficjalnie takie praktyki są zabronione, w oddziałach paramilitarnych (w tym kozackich), które nie są powiązane sztywną drabinką z regularnym wojskiem, tradycja publicznej chłosty jest wciąż żywa oraz... praktykowana. Przekonali się o tym niesubordynowani kozacy z Antracytu, miejscowości położonej w obwodzie ługańskim.

Nahajką przez plecy - publiczna chłosta u separatystów
Źródło zdjęć: © AFP

O oddziałach kozaków dońskich, którzy zaliczają się do - podkreślmy - kozactwa rosyjskiego, a nie ukraińskiego, pierwszy raz zrobiło się głośno w zeszłym miesiącu za sprawą konfliktu o Antracyt: choć ramię w ramię z ługańskimi i donbaskimi terrorystami walczyli i walczą z armią ukraińską, okazało się, że mają swój pomysł na to, kto ma rządzić w niekontrolowanym przez Kijów w mieście. Krótko mówiąc, kozacy i separatyści skoczyli sobie do gardeł, a kozacy obwołali Antracyt stanicą czyli jednostką zarządzaną i administrowaną przez atamana. I szybko zaczęli w niej zaprowadzać własne porządki, czego wynikiem stał się szereg incydentów, w których ucierpiała miejscowa ludność.

Mimo że w mieście panuje chaos, a oddziałom brakuje dyscypliny, dowództwo kozaków stara się pokazać, że panuje nad sytuacją i rządzi się sprawiedliwymi zasadami. Za szczególną demonstrację rzekomego poszanowania zasad i równości wobec prawa można uznać publiczną chłostę, którą wymierzono niesubordynowanym na miejskim placu. W wypowiedzi dla lokalnych mediów ataman "stanicy" wyjawił, że ich winą było "przekroczenie uprawnień", niektórzy byli nietrzeźwi na służbie, a część zachowywała się w stosunku do miejscowej ludności "po chamsku".

Rozebrani do pasa winowajcy kładli się na specjalnie przygotowanej ławeczce, a dwóch kozaków jednocześnie wymierzało im stosowną ilość razów (w większości przypadków trzy). Z początku ciosy wyglądały wręcz na markowane, jednak wraz z kolejnymi osobami zajadłość karzących rosła - pod koniec bili całkiem solidnie (choć w dalszym ciągu raczej nie z całej siły), co szczególnie dało się we znaki kozakowi, któremu wyznaczono karę dziesięciu uderzeń. Całość wyglądała dość kuriozalnie - szczególnie, że każdorazowo chłosta kończyła się polaniem wódką pleców winowajcy.

Nie obyło się bez umoralniających indywidualnych pogadanek oraz odwołań do kozackiej tradycji i zasadności tego rodzaju kary: "Pamiętajcie, że to nie jest hańba i wstyd [być publicznie wychłostanym - przyp. red.]. Zawiniliście przed ludźmi i karę też musicie ponieść przed ludźmi" - podkreślał dyrygujący chłostą ataman - "Nie będziemy tolerować wybryków, które godzą w godność i honor kozaka. Osoby, które sprzeniewierzyły się czci kozaka i uchybiły w czymś cywilom, będą ukarane zgodnie z kozacką tradycją".

Choć lokalne media podkreślają, że chłosta to "surowa, ale i sprawiedliwa kara", całość wyglądała na zwykłą pokazówkę: ot lokalni watażkowie, by uspokoić nastroje cywilów, którym zaledwie kilka tygodni temu grożono nie nahajką i polaniem wódką, ale użyciem karabinów maszynowych (ludzie wyszli na ulicę, domagając się wypłaty należnych świadczeń). Równie mało prawdopodobne, że kara zrobi wrażenie na samych kozakach.

Kamila Pączek

Źródło artykułu:WP Facet

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (96)