Najbardziej imponujący cmentarz świata. Tu spoczywają szefowie mafii
07.01.2017 | aktual.: 07.01.2017 14:56
Stara prawda mówi, że nie warto przywiązywać nadmiernej wagi do kwestii materialnych, bo w chwili śmierci i tak wszystko trzeba pozostawić na ziemskim padole. Meksykańscy baroni narkotykowi najwyraźniej niewiele sobie robią z tej zasady. Można się o tym przekonać, przechadzając się wśród grobowców, jakie po śmierci stawiane są tamtejszym bossom. Niektóre z tych obiektów niczym nie różnią się od pałaców czy luksusowych, wielomilionowych posiadłości.
Luksus nawet po śmierci
Nie jest tajemnicą, że drogą na skróty do prawdziwie wielkich pieniędzy można dojść na dwa sposoby – wygrywając fortunę na loterii albo wikłając się, używając eufemizmu, w nie do końca legalne interesy. Życie przedstawicieli mafijnego półświatka często opływa w luksusy, których nie powstydziłyby się największe filmowe gwiazdy czy biznesmeni specjalizujący się w miliardowych transakcjach. Blichtr stał się też oczywiście znakiem rozpoznawczym bossów narkotykowych z Ameryki Łacińskiej. Co ciekawe, towarzyszy im on również po śmierci. Miejsc ich spoczynku, które wtopione są w miejskie cmentarze, nie sposób przeoczyć. Prawdziwe zagłębie podobnych perełek znaleźć można w Culiacán w zachodniej części Meksyku.
„Czego dusza zapragnie”. Te słowa nabierają tu nowego znaczenia
Położony w tym mieście cmentarz Jardines del Humaya na pierwszy rzut oka nie odróżnia się specjalnie od zwykłych, starych nekropolii. Ot, całe mnóstwo starych grobowców. Wystarczy jednak przespacerować się w głąb tego miejsca, by poznać zupełnie innego jego oblicze. Wewnątrz cmentarza znajduje się enklawa, która stała się miejscem wiecznego odpoczynku najbardziej bezwzględnych i przebiegłych baronów narkotykowych.
Wyposażenie „na bogato”
Przepych i architektura uzależniona jest tu od gustu „lokatora”. Wprawdzie poczucie dobrego smaku w wielu przypadkach jest sprawą dyskusyjną (mało który z przybytków grzeszy wysmakowanym minimalizmem, a najczęściej jest po prostu pompatycznie), ale na każdym kroku widać olbrzymie pieniądze, które zostały w nie zainwestowane. Obowiązująca dewiza nakazuje, by było „na bogato” i rzucało się w oczy – i tak właśnie jest. Wewnątrz tych cudeniek także znajdują się rzeczy, których można pozazdrościć, i które z pewnością standardem nie są. Klimatyzacja, monitoring i kuloodporne szyby nie należą tu do rzadkości. W wielu z tych mauzoleów spotkać można przestronne i bogato wyposażone salony. I tylko trudno uwierzyć w to, że wciąż mówimy o cmentarzu.
Zobacz także
Cena zwala z nóg
Za podobne cacka trzeba oczywiście słono zapłacić. Według ekspertów, koszt wielu z tych grobowców znacznie przekracza sumę 300 tysięcy dolarów (ok. 1,27 miliona złotych). Wszystko oczywiście zależy od pomysłowości klienta, a ta nawet tutaj często nie zna granic. Część ekspertów zwraca uwagę, że sporo z tych obiektów powstało już po rozpoczęciu się 10 lat temu w Meksyku wojen narkotykowych. Konflikt pomiędzy władzami kraju a kartelami narkotykowymi, który rozgorzał na dobre po wyborze na prezydenta Felipe Calderóna, a także związane z tym sporem zawirowania, nie przeszkodziły wielu przedstawicielom narkobiznesu w postawieniu sobie imponujących pomników. Dziś mocno kontrastują one z mogiłami ofiar złoczyńców.
Po co komu luksus po śmierci?
Pozostaje oczywiście jeszcze pytanie – po co? Dlaczego potentaci branży nie zadowolili się np. wykonanymi ze szlachetnego włoskiego marmuru, ale jednak zwyczajnymi pod względem formy grobowcami?
„To swoiste wyrażenie potęgi, jaką kiedyś mieli. Ale też ich manifestacja pragnienia wieczności, która jest czymś naturalnym” - wyjaśnia cytowany przez BBC profesor Juan Carlos Ayala, filozof z Autonomicznego Uniwersytetu Sinaloa. „W końcu jest to także forma demonstracji dla tych, którzy jeszcze żyją, że ten człowiek był ważny”.
Koniec z „samowolką budowlaną”?
Niewykluczone, że już wkrótce podobne praktyki zostaną ukrócone. W Meksyku trwa obecnie dyskusja na temat wprowadzenia zakazu budowy podobnych obiektów, stanowiących hołd dla przestępców. Nikt nie ma wątpliwości, że takie ociekające luksusem kompleksy mogą mieć demoralizujący wpływ na młode pokolenia Meksykanów, którzy dowiadują się, że wątpliwa pod względem etycznym działalność może być sowicie wynagrodzona nie tylko za życia, ale nawet po śmierci.