Najgłupsi złodzieje świata
16.03.2011 | aktual.: 27.12.2016 15:03
None
Mamy zaszczyt przedstawić Wam najlepszych z najgorszych rabusiów stąpających po naszym globie. Aż ciężko uwierzyć, że niektórzy z nich nie wyszli spod pióra Woody'ego Allena!
Najprawdopodobniej większość z Was przyzwyczajona jest do postrzegania złodziei, jako genialnych strategów, którzy poza czarną duszą, mają też nie lada urok osobisty i umysł nie od parady. Za tego typu obraz rabusia w dużej mierze odpowiada kino. Jednak rzeczywistość jest dalece mniej widowiskowa od intryg misternie tkanych przez hollywoodzkich reżyserów. Choć również bardzo zabawna, niekiedy wręcz surrealistyczna...
Poznajcie wyjątkowe osobistości przestępczego półświatka - ludzi, którym mimo dobrych chęci złodziejskie rzemiosło nie wychodziło zbyt dobrze. Owszem, mieli na siebie jakiś pomysł, mieli też mnóstwo werwy i zapału, a jednak za każdym razem czegoś brakowało - a to bank był zamknięty, a to znowu ofiara chciała wymigać się książeczką czekową, czy też zdarzyło im się zasnąć na miejscu zbrodni, lub jak w przypadku bohaterów sprzed kilku tygodni zostawić po sobie worek pełen moczu. Cóż, byś może złodzieje z tej galerii nie odnotowali jakichś szczególnych sukcesów w swoim fachu, ale na pewno swoimi przygodami rozbawią Was do rozpuku! Zapraszamy!
MW/PFi
Liczy się wyczucie czasu
Na portalu "Odee" znaleźć można prześmieszną historię złodzieja, który zapomniał odrobić lekcje... Bo choć owszem, posiadał wszelkie niezbędne oprzyrządowanie, jak kominiarka, skórzane rękawiczki, worek na fanty czy strzelbę, 28-letni Christopher Allen Koch zapomniał sprawdzić godzin otwarcia banku Citizens & Northern Bank...
Rabuś amator zjawił się na parkingu o 11.40 rano i siedział w aucie przez dwadzieścia minut - prawdopodobnie dodając sobie odwagi. Kiedy wreszcie zebrał się w sobie, była już 12.01, zaś placówka zamykała swoje podwoje równo w samo południe. Cóż, od sukcesu dzieliła go ledwie minuta...
Pracownicy banku musieli mieć straszny ubaw obserwując Kocha, który z bronią i w kompletnym "umundurowaniu" złodzieja próbował przez kilka minut bezskutecznie sforsować rolety ochronne. Ta zabawa nie mogła jednak trwać wiecznie, dlatego też w końcu kierownik zdecydował się zadzwonić po policję. Przedstawił im całe zajście oraz podał numerem rejestracyjny samochodu Kocha, którego wkrótce ujęto. To się nazywa złe wyczucie czasu...
Nigdy nie kradnij czeków...
Baltimore, Maryland (USA), to właśnie tutaj w 1978 roku Charles A. Meriweather postanowił w prosty sposób obłowić się cudzym kosztem. W biały dzień włamał się do jednego z okolicznych domów. Mieszkającą tam kobietę najpierw zgwałcił, a następnie okradł. Niestety, okazało się, że łup nie był szczególnie imponujący, bowiem dziewczyna miała przy sobie tylko 11 dolarów.
Zaskoczony, jak można się utrzymywać dysponując tak małą kwotą zapytał ją, w jaki sposób opłaca rachunki. Gdy kobieta odparła, że czekiem, poprosił ją o wypisanie jednego dla siebie - czek miał opiewać na 50 dolarów. Zapytany na kogo ma go wystawić, odparł spokojnie "Poproszę na Charlesa A. Meriweathera". Cóż, to był błąd. Opuszczając dom kobiety złodziejaszek rzucił jeszcze: "Oby czek miał pokrycie, bo inaczej tu wrócę." Jednak, jak podaje portal "Listverse", Meriweather nie miał okazji na osobistą vendettę - policja dość szybko zapukała do jego mieszkania.
Baśń o trzech złodziejach
Z kolei "Belfast Telegraph" przytacza inną zabawną historyjkę, o trójce złodziei, którzy uwielbiali słodycze. Być może nawet za bardzo...
Rzecz miała miejsce w roku 2010 w Palmerstown (Irlandia). Opryszki napadli na stację benzynową, zabrali pieniądze z kasy i okradli pechowców, którzy akurat znaleźli się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie. W tym miejscu trzeba im oddać, że do pewnego momentu, rabunek przebiegał sprawnie jak na filmach Michaela Manna, ale tylko do pewnego momentu...
Gdy już mieli wybiegać, złodzieje postanowili jeszcze uzupełnić poziom glukozy w organizmie, dlatego też każdy z nich chwycił garść cukierków sprzedawanych na wagę. Dalszy bieg wydarzeń przypomina odrobinę fabułę jakiejś uroczej bajki dla dzieci - otóż stróże prawa ujrzeli na ziemi ścieżkę ułożoną z łakoci gubionych przez złodziei. Oczywiście wszystko to wydawało się zbyt piękne, by mogło być prawdziwe, dlatego też chyba żaden z funkcjonariuszy nie dawał wiary, że słodki ślad doprowadzi ich do winnych.
A jednak, udało się - przestępcy zostali nakryci akurat na dzieleniu łupów. Każdy z nich miał w buzi cukierka...
Lepszy adwokat z urzędu niż żaden...
Dennis Newton to kolejny na naszej liście przestępca wątpliwej jakości. Otóż w 1985 Newton został oskarżony o napad z bronią w ręku, doszło do procesu. Rzecz działa się w Oklahoma City. Na swoje nieszczęście, najwyraźniej przestępca miał nad wyraz wysokie mniemanie o sobie, dlatego zrezygnował z adwokata, oznajmiając sądowi, że sam zajmie się swoją obroną. Oczywiście nikt nie mógł mu odmówić tego prawa.
Okazało się jednak, że był to błąd i to jeden z tych poważnych...
W trakcie procesu oskarżyciel wziął w obroty świadka przestępstwa, nakazując mu wskazanie osoby odpowiedzialnej za napad. Kiedy ten wskazał na Newtona, oburzony rabuś zarzucił mu kłamstwo. Na dodatek, niesiony emocjami, dodał: "Powinienem ci odstrzelić ten pieprz* łeb, kiedy miałem okazję!". Gdy natomiast spostrzegł, że palnął gafę dodał szybko "Oczywiście, gdybym to faktycznie był ja, a... nie byłem".
Kradzież z rezerwacją?
Inny złodziej intelektualista to zamieszkały w Windsor (Ontario, Kanada) Daniel Glen, który - mimo wszelkich swoich wad i przywar - był człowiekiem ceniącym swój czas, co oczywiście należy pochwalić. I najprawdopodobniej to właśnie dlatego w 2008 roku 40-letni Glen zadzwonił do sklepu, który planował obrobić, zapytując kasjera: "Ile gotówki znajduje się aktualnie w kasie?"
Sprzedawca przeczuwał, że coś wisi w powietrzu, dlatego przytomnie zaalarmował stróżów prawa. Przestępcę ujęto.
Ucieczkę należy dobrze zaplanować...
...z czego nie zdawał sobie sprawy Amerykanin Stephen Le.
W 1989 roku Le wraz z dwójką znajomych zaczaili się na samotnie zaparkowany furgon z zamiarem ukradnięcia maszyny, jednak szczęśliwie w porę zjawił się właściciel pojazdu, który zdołał zatrzymać policyjny radiowóz - jak na zrządzenie losu, przejeżdżający właśnie w pobliżu. Wywiązał się pościg.
Niedoszli złodzieje salwowali się ucieczką - idealnym pomysłem wydało im się sforsowanie wysokiego ogrodzenia, co w ich mniemaniu miało im kupić trochę czasu. Cóż, okazało się że owe ogrodzenie wysokie było nie bez powodu - broniło bowiem terenu więzienia...
Skradzione towary warto dobrze ukryć...
Ta cenna lekcja kosztowała sporo złodziejaszka z Kansas Charlesa Taylora. W 1996 roku mężczyzna skradł ze sklepu obuwniczego buty do pieszych wędrówek w rozmiarze 10 i pół. Kiedy go ujęto i doprowadzono na sale sądową, w trakcie procesu Taylor w geście wyższości oparł się wygodnie na krześle, wykładając nogi na stół...
Sędzia James Fleetwood wspomina: "Wychyliłem się dalej i począłem mu się bacznie przyglądać. Myślałem wtedy 'Nie, nikt nie byłby tak głupi, żeby przychodzić do sądu w skradzionych butach.' A jednak." Strażnicy odeskortowali go do aresztu w samych skarpetkach.
Bilans musi wyjść na zero
Zdarza się, że złodzieje mają pecha i łup okazuje się mniejszy, niż wstępnie przypuszczali, a nawet nie wart zachodu. Jednak chyba nigdy wcześniej nie zdarzyło się, aby przestępca na kradzieży... stracił!
W 1977 złodziej z angielskiego Southampton postawił na kreatywność, chcąc błyskawicznie obrobić sprzedawcę sklepu z artykułami spożywczymi. W tym celu najpierw wrzucił do koszyka kilka produktów, a następnie udał się do kasy. Gdy sprzedawca podliczył wartość zakupów, rabuś położył mu 10 funtów na ladzie, zaś w chwili gdy kasa otworzyła się, mężczyzna pochwycił jej zawartość i uciekł, biegnąc tak szybko, jak tylko potrafił.
Ów sprzedawca pamięta to wydarzenia chyba do dzisiaj, było to bowiem najłatwiej zarobione 5,63 funtów w jego życiu -w kasie znajdowało się tylko 4,37L, zaś złodziej zostawił aż 10L w ramach procesu "odwracania uwagi".
Nie zadomawiaj się w domu ofiary...
Naturalnie w rankingu tego typu nie może zabraknąć miejsca dla Azjatów, znanych powszechnie ze swych dość osobliwych zachowań...
Szczególnie warto tu odnotować przypadek złodzieja nazwiskiem Zhang, który wypuszczony po wieloletniej odsiadce znalazł się nagle w nieciekawej sytuacji - był zdany tylko na siebie, sam, bez jedzenia, pieniędzy czy dachu nad głową. Nie wiedząc, co ze sobą począć, skołowany mężczyzna postanowił włamać się do jednego z pobliskich mieszkań, chcąc potraktować je jako bank. Niestety, Zhang był bardzo zmęczony i postanowił na chwilkę się zdrzemnąć...
Obudziła go właścicielka mieszkania wspierana przez policję. "China Daily" donosi, że ten sam sąd, który dopiero co zwolnił Zhanga, skazał go na kolejne sześć lat pozbawienia wolności za usiłowanie kradzieży. W więzieniu może spać do woli...
Nie zgłaszaj zaginięcia rzeczy wcześniej skradzionej
I jeszcze jedna zabawna historyjka, również z Chin. Tym razem jest to opowieść o pani Qi, dziewczynie która zgłosiła na policję zaginięcie portfela. Kobieta stwierdziła, że musiała zostawić go w taksówce. Funkcjonariuszom na szczęście udało się zlokalizować pojazd dzięki pomocy korporacji. Jednak jakież było ich zdziwienie, kiedy okazało się, że zguba tak naprawdę wcale nie należała do pani Qi...
Dopiero z czasem okazało się, że Qi jest narkomanką, która obrabowała wcześniej klienta supermarketu z jego portfela, do którego najwyraźniej zdążyła się już bardzo przywiązać. Cóż, zdarza się najlepszym.
Podstawa to dobry kamuflaż
Na sam koniec postanowiliśmy przypomnieć, opisaną przez nas przed laty historię dwóch młodzian, którzy wybrali sobie niecodzienny sposób na kamuflaż. 23-letni Matthew Allan McNelly i 20-letni Joey Lee Miller postanowili obrabować mieszkanie w Caroll w stanie Iowa. Oczywiście nie mogli zrobić tego tak, jak stoją i stwierdzili, że muszą się zamaskować. Myślicie, że zdecydowali się na kominiarki, peruki, maski, względnie damskie rajstopy? Nic z tych rzeczy. Chłopcy postanowili na oryginalność: marker w dłoń, kilka maźnięć i jazda! W grabieży przeszkodził im przypadkowy przechodzień, który zaalarmował policję.
MW/PFi