Bracia Menendez
O takich ludziach, jak bracia Menendez, mówi się, że są w czepkach urodzeni - jako dzieci bogatych rodziców mieli zagwarantowany start, o jakim mało kto mógłby pomarzyć. Luksus, bogactwo, willa w Beverly Hills, studia w Princeton. A jednak wciąż było im mało. Dlatego zamiast zadowalać się jedynie marnym kieszonkowym, postanowili przejąć cały majątek rodziców. Naturalnie, aby tak się stało, ci musieli zniknąć z powierzchni ziemi.
Wieczorem 20 sierpnia 1989 roku 21-letni Lyle i 18-letni Erik wkroczyli do sypialni rodziców: Jose oraz Kitty Menendezów. Jeden z braci kilkukrotnie strzelił do ojca. Przerażona matka próbowała uciekać, jednak kule szybko dosięgły i ją - dostała w udo, twarz, korpus i serce. Po wszystkim bracia poszli do kina, aby zagwarantować sobie alibi.
Ale i tak wpadli. Zdradził ich brak żałoby i hulaszczy tryb życia, jaki prowadzili tuż po śmierci rodziców (przez pierwsze pół roku wydali ponad milion dolarów). Ich proces śledziło pół Ameryki. W końcu zostali skazani na dożywotnie więzienie bez prawa do wcześniejszego zwolnienia. Co ciekawe, podczas odsiadki obaj zawarli związki małżeńskie.