CiekawostkiNajszybszy samolot spadł do oceanu

Najszybszy samolot spadł do oceanu

"Bezzałogowy bombowiec 'Falcon' HTV 2 doleci w każdy zakątek świata w godzinę", "W ciągu kilkudziesięciu minut zniszczy dowolny cel na terytorium wroga", "Czy amerykańskie orbitalne drony to broń przyszłości zdolna do wywoływania trzęsień ziemi?" - takie nagłówki mogliśmy czytać przed rokiem, kiedy amerykańska agencja DARPA zapowiadała pierwsze testy nowego samolotu bezzałogowego.

"HTV-2 'Falcon' to hipersoniczny bezzałogowy pocisk-szybowiec poruszający się z prędkością 21 tys. km/h". - niestety tylko na papierze. Dziś, po roku od szumnych zapowiedzi wiemy, że mimo kilku prób (ich koszt liczony jest w milionach dolarów) założeń nie udało się na razie zrealizować. Ostatnie dni przyniosły kolejne niepowodzenie.

Najszybszy samolot spadł do oceanu
Źródło zdjęć: © DARPA

30.03.2012 | aktual.: 30.03.2012 15:52

Choć na początku naukowcy z Agencji Zaawansowanych Obronnych Projektów Badawczych Departamentu Obrony Stanów Zjednoczonych (DARPA) testowali system za pomocą urządzeń naziemnych, to ostatecznie uznali, że tylko prawdziwy lot prototypowego pocisku jest w stanie pokazać na jakie przeciążenia jest narażony. Jaki był efekt?

HTV-2 ma w założeniach wznosić się w powietrze przy pomocy konwencjonalnej rakiety, która ma umieszczać go tuż za granicą ziemskiej atmosfery. I do tego miejsca wszystko się zgadza. Jednak następnie maszyna, zamiast kontynuować lot samodzielnie (jak było przewidziane), by po dotarciu do celu zanurkować , zwyczajnie spada. Podczas ostatniej próby, udało jej się utrzymać samodzielnie w powietrzu zaledwie 3 minuty.

"Falcon" "na papierze" porusza się z prędkością Mach 20, co oznacza, że przelot z Nowego Jorku do Los Angeles zajmie mu nieco ponad 10 minut. Pędząc z taką prędkością HTV-2 może nagrzewać się do temperatury dwóch tysięcy stopni Celsjusza.

Maszyna nie jest wyposażona w żadną głowicę bojową - samo trafienie w cel z tak dużą prędkością ma wywołać potężną i niszczycielską eksplozję. W przyszłości takie właśnie pociski mają być trzonem amerykańskiego systemu dalekiego uderzenia. Ich zastosowanie pozwoli na uderzenie w dowolny punkt na ziemi bez konieczności przemieszczania własnych wojsk czy też korzystania z terytoriów i przestrzeni powietrznej innych państw.

Prototypy HTV-2 wznosiły się w powietrze kilkukrotnie. Pierwszy lot trwał 9 minut, drugi natomiast nieco ponad pół godziny. Ostatnia próba zakończyła się zaledwie po 3 minutach samodzielnego lotu. Maszyny zostały wyniesione w górę za pomocą rakiety Minotaur IV, po czym kontynuowały lot szybując samodzielnie. Za każdym razem pociski traciły kontakt z centrum naziemnym DARPA i tonęły w oceanie. Pomimo katastrofy naukowcy zebrali bardzo wiele interesujących ich danych na temat zachowania maszyny.

Amerykanie już od ponad dziesięciu lat pracują nad stworzeniem broni hipersonicznej zdolnej do błyskawicznych, dalekich uderzeń. Obok HTV-2 pracują też nad pociskiem X-51 Waverider napędzanym silnikiem strumieniowym, który jest jednak znacznie wolniejszy (osiąga prędkość "zaledwie" 7 tys. km/h). Specjaliści z DARPA oceniają jednak, że zanim oba typy broni wejdą do arsenału USA minie jeszcze dobre 10, a nawet 15 lat kolejnych prób i testów.

Swoją drogą, ciekawe czy jak to zwykle bywa wyniki wojskowych eksperymentów posłużą też do stworzenia projektów cywilnych? O ile każdy lot nie będzie kończył się malowniczą eksplozją, to z tak szybkich pojazdów mogłyby z powodzeniem korzystać np. firmy kurierskie. Nie mówiąc już o dostawcach pizzy. W tym przypadku nie dość, że trafiałaby ona do odbiorcy błyskawicznie, to w dodatku nie miałaby szansy wystygnąć po drodze.

LZ, PFi/BL

Źródło artykułu:WP Facet
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (239)