Najwięksi ludożercy wszech czasów
02.12.2010 13:51, aktual.: 27.12.2016 14:59
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Ile ofiar na swoim koncie mają najsłynniejsi seryjni mordercy ze świata zwierząt?
Ile ofiar na swoim koncie mają najsłynniejsi seryjni mordercy ze świata zwierząt?
Na portalu "Listverse" pojawiło się bardzo ciekawe zestawienie najbardziej śmiercionośnych ludojadów w historii. Bo choć owszem, zwierzęta rzadko z premedytacją zasadzają się na człowieka, zdarzają się i niechlubne wyjątki od tej reguły - łowcy, którym ludzkie mięso zasmakowało do tego stopnia, że uzależnili się od jego smaku.
W poniższym rankingu będziecie mieli okazję zapoznać się z najwytrawniejszymi mordercami ludzi, jacy stąpali po globie. Co ciekawe, niektórymi z nich kierowały jakże ludzkie motywy, jak chociażby zemsta. Innych, w tym i tych najgroźniejszych, stworzył właśnie człowiek... w jaki sposób?
Wokół niektórych z prezentowanych tu czworonożnych morderców narosły niesamowite legendy, zaś losy garstki z nich zostały nawet sportretowane przez speców z hollywoodzkiej fabryki snów. Ale prawdziwie okrutnymi katami byli ci, o których mało kto z Was słyszał, a których imiona - w niektórych rejonach świata - do dziś budzą respekt...
10. Lwy z Njombe
Odliczanie zaczynamy z wysokiego C. Lwy z Njombe są uznawane za "autorów" kilku z najgorszych, najbardziej krwawych ataków zwierząt na ludzi, jakie kiedykolwiek miały miejsce. Warto dodać, że nie chodzi tu o dwa czy trzy spaczone osobniki, a całe ich stado, składające się z kilkudziesięciu wygłodniałych bestii.
Rzecz miała miejsce w 1932 roku, w Tanzanii, a dokładniej w okolicach miasteczka Njombe. Pewnego dnia, zupełnie nieświadomi mieszkańcy zostali zaatakowani przez wygłodniałe dzikie koty, które wpadły w szał zabijania. Lwy mordowały wszystkich, bez wyjątku - mężczyzn, kobiety, a także dzieci. Bezceremonialnie rozszarpywały ciała przerażonych ludzi, dziesiątkując mieszkańców Njombe. Lecz najgorsze, że nie był to pojedynczy proceder - ataki powtarzały się coraz częściej i wkrótce całe miasto było sparaliżowane strachem. Do tego stopnia, że autochtoni bali się nawet wspomnieć o lwach, wierząc, że to je sprowadzi...
Według jednej z legend, bestie zostały nasłane przez lokalnego szamana, Matamula Mangera, który postanowił zemścić się na swoich pobratymcach za usunięcie go ze stanowiska, które piastował przez lata.
Tubylcy przez długie tygodnie borykali się ze strachem i śmiercią, aż do chwili gdy osławiony łowca, Georgie Rushby, postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Myśliwy zabił 15 lwów, zaś reszta stada po prostu rozpłynęła się w powietrzu. Być może, zmieniły tereny łowieckie...
Mówi się, że ludojady z Njombe uśmierciły około 1500-2000 ludzi.
9. "Two Toed" Tom
Tom był 4,5-metrowym aligatorem, który w latach dwudziestych, XX wieku, terroryzował ludzi na mokradłach Florydy i Alabamy. Ludzie wierzyli, że potężny stwór nie był w istocie zwierzęciem, a demonem wysłanym z piekieł by straszyć i zabijać... Szczególnie młode niewiasty - to właśnie kobiety zajmowały kluczową pozycję w jego menu. Bogu ducha winne dziewczyny ginęły śmiercią tragiczną, najczęściej robiąc pranie w wodach Florydy.
Przydomek "two toed", czyli "dwupalczasty" przylgnął do Toma z racji dziwnych śladów na błocie, jakie zostawiał. Najprawdopodobniej, w przeszłości aligator wpadł w metalowe wnyki, które ucięły mu wszystkie - prócz dwóch - palce u lewej łapy. Wkrótce to właśnie ten symbol - dwóch palców odciśniętych na brzegu, miał budzić w ludziach paniczny strach.
Jak to często bywa w podobnych przypadkach, nie wiadomo do końca które opowieści o przestępczej aktywności Toma są prawdziwe, a które można włożyć między bajki. Istnieje bowiem pewna legenda, o farmerze który niczym kapitan Ahab z powieści Melville'a "Moby Dick", postanowił za wszelką cenę zgładzić Dwupalczastego Toma.
Farmer poświęcił na ten cel 20 lat życia, codziennie obserwując mokradła i pobliskie stawy. Kilkukrotnie zdołał postrzelić bestię, lecz jak się szybko okazało potwora z piekieł pociski się nie imały. Wtedy postanowił skorzystać z broni o większej sile rażenia - dynamitu. Koniec końców, doszło do sytuacji, w której farmer wrzucił 15 lasek dynamitu do stawu, w którym egzystował Tom. Wybuch rzekomo zabił wszelkie życie akwenie... Z wyjątkiem okrytego złą sławą aligatora. Kilkanaście minut później, Ahab z Florydy miał usłyszeć głośny krzyk. Okazało się, że ofiarą Toma padła właśnie jego młoda córka... Bestii nigdy nie schwytano.
8. Kesagake
Historia niedźwiedzia brunatnego, imieniem Kesagake to materiał na doskonały film - scenarzyści nie musieliby nawet szczególnie dopieszczać tej opowieści, bowiem jest w niej wszystko: zemsta, śmierć, polowanie, wreszcie kara. 14 grudnia 1915 roku niedźwiedź Kesagake został zamordowany przez rozjuszonych mieszkańców Sankebetsu (Hokkaido, Japonia). Lecz ludzie ci jeszcze długo po wydarzeniach nie mogli dojść do siebie, zaś przeklęte Sankebetsu wkrótce opustoszało, stając się miastem duchów.
Jakiś czas wcześniej, Kesagake wyszedł z głuszy, na okoliczne pole, by pożywić się kukurydzą. Jak to miało miejsce już wcześniej, mieszkańcy przepędzili intruza bronią (w tamtych rejonach żyło wówczas sporo niedźwiedzi brunatnych) - niedźwiedź został postrzelony dwukrotnie, co w odczuciu farmerów miało powstrzymać go przed kolejnymi wyprawami po zboże.
Okazało się jednak, że 3-metrowa, ważąca niemal 400 kg bestia, postanowiła zemścić się na wieśniakach. Tragiczne wydarzenia zaczęły się 9 grudnia 1915 roku, kiedy to Kesagake zakradł się do domostwa państwa Ota, gdzie najpierw zamordował niemowlaka, po czym ranił i zaciągnął do lasu jego matkę. Pan Ota, po powrocie do domu miał zobaczyć martwe dziecko, skąpane we krwi. Mieszkańcy Sankebetsu zwarli szyki i ruszyli za mordercą. W lesie odnaleźli częściowo zjedzone ciało kobiety, nie wiedząc, że Kesagake znajduje się w tym czasie w mieście i morduje kolejną rodzinę. Tym razem, jego ofiarą padła ciężarna kobieta i jej młode dzieci.
Wkrótce, pojmanie Kesagake stało się priorytetem dla wszystkich mieszkańców. Na polowanie na ludojada ruszyło zbrojnie 30 mężczyzn oraz wielkiej sławy łowca, któremu ostatecznie udało się zabić potwora. W Japonii, poczynania Kesagake po dziś dzień uznaje się za najgroźniejszy atak zwierzęcia na człowieka.
7. Rekin z New Jersey
Krwiożercza bestia, która straszyła miliony ludzi na całym świecie, w "Szczękach" Stevena Spielberga, była tylko robotem-aktorem, który wcielał się w postać rekina ludojada, grasującego u wybrzeży New Jersey, w lipcu 1916 roku. Był to czas, kiedy rekiny wciąż postrzegane były ze zwierzęta stosunkowo niegroźne, lecz tamte wydarzenia miały zmienić ich obraz już na zawsze...
Pierwszy był Charles Vansant. Drugi w kolejce, Charles Bruder. Mężczyźni zostali zaatakowani w odstępie kilku dni. Vansant bawił się ze swoim psem, na płyciźnie, gdy rekin pochwycił jego nogę, oddzielając mięso od kości. W przypadku Brudera sytuacja wyglądała trochę inaczej - gapie zauważyli sporej wielkości czerwone kanu, dość daleko od brzegu. Dość szybko okazało się, że czerwone kanu, to w istocie kolejne litry krwi wypływające ze śmiertelnych ran Charlesa Brudera...
W sumie, w okresie niespełna dwóch tygodni, miało miejsce pięć ataków na ludzi. Niedługo po tych incydentach, rybacy wyłowili z wody młodą samicę żarłacza białego, która miała w żołądku szczątki ludzkie, jednak specjaliści byli zdania, że w krwawe incydenty musiało być zamieszanych więcej rekinów. Wydarzenia roku 1916 były jednymi z nielicznych faktycznie odnotowanych ataków rekinów na ludzi...
6. Niedźwiedź z Mysore
Wargacze to zwierzęta z rodziny niedźwiedziowatych, które przeważnie żywią się termitami oraz pokarmem roślinnym. Choć są i wyjątki, jak na przykład ten z Mysore (Indie). Indyjski potwór dotkliwie ranił 24 osoby, zabił kolejnych 12, z czego 3 zostały przezeń pożarte.
Motywy jego postępowania nie są do końca jasne, lecz najprawdopodobniej musiał on doznać jakiejś krzywdy ze strony człowieka. Inaczej, ciężko wytłumaczyć tak agresywne zachowanie ze strony tego gatunku niedźwiedzia. Owszem, zdarza się, że zabijają one ludzi, lecz chyba nigdy wcześniej nie spotkano się z przypadkiem, aby jeden osobnik miał na swoim koncie tak wiele ofiar. Natomiast spożywanie ludzkiego mięsa przez wargacza jest zjawiskiem niezwykle osobliwym.
Niedźwiedź z Mysore padł łupem kolejnego wielkiego łowcy, Kennetha Andersona. Mężczyzna potrzebował jednak, aż trzech wypraw, by zabić ludojada. CZYTAJ TAKŻE:
5. Bestia z Gevauden
Przypadek ludojada z Gevauden do dzisiaj pozostaje owiany tajemnicą. Niektórzy ludzie twierdzili, że był to potwór, niesklasyfikowany dotąd przez naukowców. Inni byli zdania, iż musi to być jakiś przedziwny, zmutowany wilk, jeszcze inni wierzyli, że to gniew Boga w zwierzęcej postaci.
W okresie 1764 - 1767 we francuskiej prowincji Gevauden, bestia zaatakowała 210 osób, z czego 113 zmarło w wyniku odniesionych ran, natomiast 98 kolejnych zostało najzwyczajniej pożartych. To właśnie z racji na olbrzymią częstotliwość ataków, znajdowali się tacy, którzy upatrywali w potworze kary boskiej za grzeszne życie. Teoria ta wydawała się tym trafniejsza, że bestia znana była z polowań jedynie na ludzi. Zwierzęta zdawały się jej nie interesować.
Sam potwór miał być czymś na kształt wilka, jednak znacznie większych rozmiarów. Znany był przede wszystkim z potężnych kłów oraz paskudnego odoru, który zdradzał jego obecność. Te cechy pasowałyby do opisu np. hieny. Jednak hiena w Europie mogłaby się znaleźć tylko, jako atrakcja w wędrownym cyrku. Być może, to wówczas wciąż jeszcze egzotyczne zwierzę, zdołało uciec z jednego z wędrownych miasteczek cyrkowych...
Ostatecznie, podobnie zresztą, jak większość innych ludojadów na naszej liście, tak i potwór z Gevauden napotkał na swojej drodze sławnego łowcę, który zakończył jego żywot. W tym przypadku "św. Jerzym" okazał się Jean Chastel.
4. Lwy z Tsavo
Kolejne lwy na naszej liście żerowały na terenach w pobliżu rzeki Tsavo (Kenia). Tym razem jednak, mamy do czynienia nie z całym stadem, a dwoma krwiożerczymi samcami nie posiadającymi grzyw. Morderczy duet upodobał sobie pracowników Brytyjskiej Kompanii Wschodnioafrykańskiej, którzy stawiali most na rzece Tsavo. Najwyraźniej lwom nie przypadł do gustu pomysł realizacji tej inwestycji...
Ludojady atakowały z wielką zawziętością, mordując kolejnych pracowników przedsiębiorstwa. Przerażeni robotnicy wpadli na pomysł odgrodzenia się od napastników za pomocą prowizorycznego parkanu z kłujących roślin, jednak drapieżniki odkryły sposób na pokonanie tych przeszkód. Wnyki również nie spełniały swojej roli. Lwy zakradały się również nocą, kiedy to wyciągały budowniczych z namiotów, a następnie zaciągały ich za ogrodzenie i tam zjadały.
Sprawy w swoje ręce postanowił wziąć inżynier podpułkownik John Henry Patterson, stojący na czele projektu. Mężczyźnie udało się zastrzelić pierwszego lwa 9 grudnia 1898, drugiego w trzy tygodnie później. W sumie, ludojady zdążyły zabić 28 pracowników Kompanii.
W 1997 roku powstał film na kanwie tamtejszych wydarzeń. W Duchu i mroku, rolę Pattersona odegrał Val Kilmer.
3. Leopard z Panaru
Leopardy, choć znacząco mniejsze od lwów czy tygrysów, również potrafią skutecznie mordować ludzi. Dowodzi tego przypadek leoparda z Panaru (Indie), który ponoć uśmiercił aż 400 osób!
Najprawdopodobniej, jego mordercza kariera rozpoczęła się za sprawą człowieka. Jeden z myśliwych postrzelił tego dzikiego kota, jednak nie zdołał go dobić. Drapieżca zaszył się w odosobnieniu, gdzie przez dłuższy czas lizał rany. Kiedy jednak proces gojenia dobiegł końca, okazało się, że łowca nie odzyskał dawnej sprawności, przez co nie był w stanie upolować dzikiej zwierzyny.
Tym samym, aby przetrwać musiał zmienić swoją dietę, wybrał więc zwierzęta znacznie prostsze do upolowania - ludzi. Leopard ludożerca siał spustoszenie w indyjskim dystrykcie Panar, na początku XX wieku. Śmiałkiem, który oswobodził tamtejszych ludzi przed widmem śmierci ze strony ludojada, był Jim Corbett. Corbett zastrzelił panterę w 1910 roku.
2. Tygrys z Champawat
Jako drugi na podium uplasował się kolejny wielki kot, który również siał postrach w Indiach, a konkretniej - w dystrykcie Champawat. Jednak pierwotnie, tygrys wywodził się z Nepalu, gdzie zamordował w sumie 200 osób. Prawdopodobnie, z tego samego powodu, co Leopard z Panaru - rany spowodowały, że musiał zmienić metodę polowań.
W Nepalu kot wywołał panikę mordując kogo popadnie. Sytuacja zaszła tak daleko, że gdy tłumnie spraszani myśliwi wielkiej sławy nie dali rady sprostać pokładanym w nich nadziejom, do akcji wkroczyła armia narodowa. Lecz nawet wojsko nie zdołało pochwycić ludojada. Jedyną korzyścią dla Nepalczyków był fakt, że spłoszony tygrys wyemigrował do indyjskiego Champawat.
W nowym miejscu jego mordercze żądze nie ustały, a nawet nasiliły się. Kobiety bały się opuścić domostwa, nawet w biały dzień - tygrys bowiem rozbestwił się do tego stopnia, że mordował na długo przed zachodem słońca. Również robotnicy ogarnięci byli paniką i odmawiali pracy.
I znowu bohaterem okazał się naczelny w tamtych czasach, morderca wielkich kotów: Jim Corbett. Jednak wcześniej, tygrys zdołał zgładzić ok. 440 ludzkich istnień.
1. Gustave
Numer jeden na liście to krokodyl rzeczny z Afryki, pieszczotliwie ochrzczony imieniem Gustave. Co ciekawe, Gustave jest jedynym ludojadem z listy, który ponoć wciąż pozostaje "aktywny zawodowo".
Ten mierzący sześć metrów długości potwór z Nilu zamordował już ponad 300 osób. Tubylcy twierdzą, że Gustave zabija dla zabawy - zwyczajnie uwielbia odbierać życie ludziom. I choć jego pancerz nosi ślady noży, pocisków i włóczni wszelkiego sortu, jeszcze nikomu nie udało się powstrzymać gada. Czemu w zasadzie trudno się dziwić - Gustave znany jest m.in. z tego, że w pojedynkę obezwładnił hipopotama!
Drapieżnik przemierza Nilem Afrykę, co jakiś czas wyłaniając się z rzecznych odmętów i mordując kolejne osoby. Biorąc pod uwagę jego obecny wynik, a także częstotliwość ataków, nie wykluczone, że zdubluje on rekord ustalony przez tygrysa z Champawat.
Chyba, że na przeszkodzie stanie jego wiek...