Narciarskie ekstremum
Duża dawka adrenaliny na trasach „off piste”, przyjemność jazdy w puchu i na gładkich jak stolnice alpejskich nartostradach... To wszystko jeszcze przed nami. Dzięki coraz lepszym połączeniom lotniczym, łatwości podróżowania we wspólnej Europie, narciarski podbój kolejnych szczytów bywa dziecinnie prosty. W najlepszych stacjach jest wszystko. Magiczne krajobrazy, termy przy stokach, lodowce i superszybkie wyciągi.
Niektóre z ośrodków warto zaznaczyć na mapie najbliższych wyjazdów. Piszemy, gdzie świetnie bawią się single, dokąd najlepiej pojechać z dziećmi i jakie miejsca wybierają piecuchy, dla których szusowanie na nartach jest równie ważne jak relaks w gorących źródłach. Zajrzyjcie na następne strony, by dowiedzieć się, które stacje liczą się dzisiaj w narciarskim światku i jakie atrakcje szykują w tym sezonie.
ISCHGL Zabawa dla singli
Pierwsza kolej linowa na halę Idalp ruszyła w 1963 r., 14 lat później – następna. Będąc tylko w Ischgl, położonym w wąskiej dolinie, trudno sobie wyobrazić, że pięćset i tysiąc metrów wyżej znajdują się wspaniałe tereny narciarskie. Tworzą je rozlegle, bezdrzewne stoki, szerokie doliny, niecki, siodła, ośnieżone wierzchołki gór.
Nie ma alpejskich stromizn, są za to świetne, panoramiczne trasy, na których wyszaleje się każdy narciarz. Przeskakujemy do Idalp (2311 m n.p.m.), gdzie krzyżują się śnieżne autostrady. Ze wszystkich kolejek wylewają się narciarze i snowboardziści przesiadający się na inne wyciągi.
Kto lubi szybką jazdę i dużą dawkę adrenaliny, powinien udać się w kierunku Pardatschgrat, skąd prowadzi zjazd w dolinę jedną z nielicznych czarnych tras. Kto zaś woli narciarskie podróże, najlepiej zrobi przerzucając się wyciągiem krzesełkowym na siodło Idjoch (2760 m n.p.m.), skąd łatwo dostać się do szwajcarskiej części w Samnau – najsłynniejsza strefa wolnocłowa w Alpach.
Doskonałe, ale dość wymagające trasy prowadzą też w dolinę Fimbatal. Dobrze szusuje się również na cyrku lodowcowym Hollenkar (stoki zawsze pokryte grubą warstwą śniegu), skąd można wyjechać na najwyższy punkt Palinkopf (2864 m n.p.m.). Festiwal Rzeźby w Śniegu to już długa tradycja – w ubiegłym sezonie można było podziwiać wykute w lodzie gwiazdy Hollywood, dwa lata temu – sławy światowego piłkarstwa na czele z Maradoną, Ronaldhino i Beckenbauerem, a jeszcze wcześniej legendarnych mistrzów automobilizmu.
Zimą Ischgl organizuje koncerty z muzyką na żywo. W 1993 po raz pierwszy zaprosił legendarny zespół „Bony M”, potem w zimowej scenerii wystąpiły inne mega-gwiazdy, m.in. The Corrs, Lionel Richie, Elton John, Bob Dylan. Tegoroczny sezon otworzył koncert Rihanny, która zaśpiewała swój przebój „Don’t stop the music”. Filozofia Ischgl opiera się na zachwycie. Nie tylko góry i trasy narciarskie (zawsze świetnie ubite) mają być zachwycające, ale również program po nartach.
Atrakcji jest tyle, że trudno wybrać tę jedną najlepszą: apres-ski przy kuflu piwa, zakupy na deptaku, Latte Macchiato w którymś z nowoczesnych barów, kolację przy świecach i winie w wykwintnej restauracji lub słynne nocne życie Ischgl. Kluby i dyskoteki przypominają bardziej te na Ibizie lub w Monachium niż Austrii. Zabawa trwa do rana, potem krótki sen, wzmocnione śniadanie i można wyruszyć na narty. - W przeciwieństwie do innych górskich wiosek, stawiamy głównie na singli i młodych ludzi, którym samo narciarstwo już nie wystarcza – mówią organizatorzy turystyki w Ischgl.
Rodziny z dziećmi są mile widziane w wielu hotelach, ale jeśli komuś marzy się kameralny urlop, to może lepiej pomyśleć o zmianie kierunku. W Ischgl najwięcej jest pokoi jednoosobowych i wcale nie są to pokoje w przytulnych tyrolskich pensjonatach, lecz w eleganckich hotelach. Przeciętny narciarz wydaje codziennie na rozrywkę ponad 150 EUR. Zimowy interes świetnie się kręci. Jednak nawet największe nocne atrakcje nie przebiją uroków białego szaleństwa, o czym warto pamiętać. Stąd trasy narciarskie są zawsze starannie przygotowane i brak śniegu nie grozi - 80 proc. Silvretta Arena leży powyżej 2 tys. metrów i dodatkowo ma sztuczne naśnieżanie.
Orczyki to już przeszłość. W nowe wyciągi zainwestowano w ostatnich latach ponad 100 mln EUR. Dużo, ale też każdego dnia Silvretta przyjmuje 15 tysięcy narciarzy. Szusują po trasach pokrytych śniegowym puchem i firnem. A kiedy się znudzi jazda, można wyprawić się saniami do schroniska Heidelberger Hutte lub wyskoczyć do Szwajcarów na tanie zakupy.
SAMNAU Wioska Świętych Mikołajów
Wśród wielu alpejskich ośrodków Samnau się wyróżnia. Ma bajeczne krajobrazy, zawsze dobrze przygotowane trasy narciarskie i sklepy wolnocłowe. To najwyżej położone „duty free” w Europie, dokąd warto przyjechać dla samych zakupów.
Przed 115 laty dolina Samnau, leżąca w trójkącie trzech państw: Szwajcarii, Austrii i Włoch, otrzymała status strefy wolnocłowej od szwajcarskiej rady związkowej – mówi Franz Holzknecht, dla którego nie istnieją lepsze miejsca na ziemi od Samnau. Od siedmiu lat w grudniu organizowane są tam „Mistrzostwa Świata Świętych Mikołajów”. Chętni ścigają się na nartach zrobionych ze starych beczek, w poduszkach powietrznych, przechodzą testy sprawności. Zmaganiom przygląda się największy Mikołaj świata (60.metrowy), którego pomnik niedawno stanął w wiosce.
Przejazd do Samnau autobusem malowniczą, czarną trasą „Schweizer Strasse” z doliny górnego Innu, też dostarcza silnych przeżyć. Droga pnie się serpentynami i co chwila wpada w potwornie wąskie tunele wydrążone w skałach. Autobus wlecze się w żółwim tempie i prawie szoruje drzwiami po skalnych ścianach. Można też wybrać szybszą trasę dojazdową przez Pfunds i Spiss, poprowadzoną w 1980 r. Samnau dość długo było znane jedynie amatorom wysokogórskich wypraw z nartami. Jednak zimowa turystyka traciła na znaczeniu, a samotnych zdobywców gór ubywało.
Po uruchomieniu w 1978 r. kolei linowej z Samnau-Ravaisch na siodło Alp Trida (2488 m n.p.m.), zaczęło gwałtownie przybywać narciarzy. Ale prawdziwy boom w Samnau nastąpił, kiedy Austriacy z sąsiedniego Ischgl, pożyczyli Szwajcarom pieniądze na budowę drugiej kolejki górskiej. Ruszyła w 1995 r. i szybko okazało się, że był to strzał w dziesiątkę. Ten górski „jambo jet” zabierający naraz 180 osób jest jedyną w świecie dwupoziomową kolejką. Przejazd nią pośród górskiej scenerii sam w sobie jest ekscytujący. Za siodłem Alp Triada rozciąga się wspaniały teren narciarski, którego istnienia trudno się nawet domyślić, żyjąc w dolinie. Znajdują się tam dwa schroniska: stare, kamienne i nowe z ogromnym tarasem i restauracją serwującą pożywne kluski z serem.
Ale trzeba w końcu wyruszyć na stoki. Trasy narciarskiego Samnau wykraczają daleko poza Szwajcarię i ciągną się również po stronie austriackiej. Tak powstało zimowe królestwo – Silvretta Arena, największy region narciarski w Alpach Wschodnich, przyciągający, co roku rzesze miłośników białego szaleństwa (patrz ramka na poprzednich stronach). W obu krajach jeździ się na jeden karnet. Zdaniem wielu, Samnau-Ischgl to dzisiaj jedna z najlepszych narciarskich huśtawek, na której „przyjemność jazdy wykracza daleko poza granice narciarstwa”. Ale uwaga! Za przejściem granicznym austriaccy celnicy bacznie obserwują narciarzy z wypchanymi plecakami, którzy wracają ze strefy bezcłowej i wyrywkowo poddają ich kontroli. Oficjalnie można przewieźć na stronę austriacką litr alkoholu i karton papierosów!
Od strony Ischgl można dotrzeć na start wspaniałej, 6-kilometrowej trasy zjazdowej „Zeblas”, prowadzącej z Palinkopf (2864 m n.p.m.) na obrzeża Samnau-Dorf. Po upojnej jeździe koniecznie trzeba zatrzymać się w sympatycznej restauracji „Schmuggler”, której specjalnością jest warzywna zupa i pożywny stek o tej samej nazwie. Zapewne gdzieś w pobliżu prowadziła trasa przemytników. Po zmierzchu Samnau jarzy się od światełek niczym choinka w Boże Narodzenie. Co krok eleganckie restauracje z płonącymi pochodniami przed wejściem, przytulne puby, klub nocny „Lolita”... Największy ruch panuje jednak sklepach wolnocłowych, gdzie można robić całkiem legalne „zakupy na najwyższym poziomie”, przebierać w markowych alkoholach i kosmetykach.
A takich sklepów jest tam pięćdziesiąt! Noc wcale nie oznacza końca zajęć sportowych. Warto wyruszyć do parku wodnego „Aplenquell Erlebnisbad” - Samanu szczyci się największą liczbą ofert wellness na wysokości 1800 m n.p.m. Można też pobiegać na nartach po oświetlonej trasie nad rzeką, albo oddać jeździe na sankach przy świetle księżyca. Do wyboru są dwa naturalne tory saneczkowe w Samnau-Dorf (3 km) i Compatsch (2 km). Po szklaneczce ponczu nawet wyboiste zakręty na torze i ryzykowne wywrotki kwitowane są salwami śmiechu.
VILLACH Ze stoku prosto do term
W Karyntii jest wszystko. Najwyższy austriacki szczyt Glossglockner, najwięcej słońca - tuż obok leżą śródziemnomorskie Włochy. I najweselsze miasto Villach, uchodzące za karnawałową stolicę Austrii. Poza tym są słynne, gorące źródła.
W grudniu Villach zapełnia się narciarzami, których przyciągają wspaniałe bożonarodzeniowe jarmarki. Idylliczny bazar adwentowy „Christkindlmarkt” jak zaczarowany las wyrasta wokół placu Ratuszowego, gdzie powstaje wielkie lodowisko. Przy gorącym ponczu lub „karynckich kluskach” (pierogi napełniane serem, mięsem lub owocami), serwowanych na świątecznych straganach łatwo zapomina się o bolesnych kontuzjach narciarskich.
Do wyboru są tam trzy stacje narciarskie. Najwyżej położona i najlepsza z nich znajduje się na górze Gerlitzen (1911 m n.p.m.). Wsiadamy więc w gondolę Kanzelbahn i pniemy się ostro w górę z poziomu jeziora Osjak (500 m n.p.m.) na wysokość 1500 m, skąd dalej krzesłem docieramy na szczyt. To doskonałe tereny narciarskie dla rodzin z dziećmi – szerokie nartostrady, starannie przygotowane, ponad 40 km tras i kilkanaście wyciągów. Zachęciło to właścicieli kolei Gerlitzen do wystąpienia o przyznanie certyfikatu jakości „Witamy początkujących”.
Hitem sezonu będzie w tym roku nowa, 8.osobowa kolejka krzesełkowa „Carving Jet”, która jest pierwszą tak dużą „kanapą” w Karyntii. Mile zaskoczą narciarzy również trzy dodatkowe trasy zjazdowe: „Kanonenrohrabfahrt” o średnim stopniu trudności, 2 km długości, porównywana do lufy armatniej, „Gegendtal” dla bardziej wymagających, o długości 1,7 km oraz piękna widokowo „Worthersee-Abfahrt”, 1,5 km. Narciarskie wyczyny upamiętni fotka zrobiona w „Panorama-Fotopoint”. Wystarczy się uśmiechnąć i wysłać znajomym zdjęcia, pobrane ze strony: www.gerlitzen.com Na tej samej witrynie, pod hasłem „analiza narciarska”, sprawdzimy, jak spisaliśmy się danego dnia na trasach narciarskich. Trzeba tylko podać numer swojego karnetu.
Gerlitzen to samotna, łysa góra, z której widoki należą do najpiękniejszych w całej Karyntii. Na pierwszym planie połyskuje w słońcu jezioro Osjak, dalej w kotlinie można zobaczyć Villach otoczone wianuszkiem gór lub spowite w welonach mgły. Ze szczytu Gerlitzen można zjechać w dół na wszystkie nartostrady, także do Górskiego Ośrodka Feuerberg, który w środku zimy zaprasza na kąpiele w naturalnym jeziorze z podgrzewaną wodą i do saun w stylu śródziemnomorskim!
ek>
Jeśli znudzą się szusy na Gerlitzen, przerzucamy się na górę Verditz z niesamowitą, 8.kilometrową trasę. Są tam niezłe stoki dla początkujących i raj dla saneczkarzy, którzy z brawurą pędzą trasą z Verditz do samej doliny. Sztuką jest nie spaść z sanek, na zakrętach strasznie wyrzuca, więc na brak wrażeń nikt nie narzeka. Pozostaje jeszcze zakosztować jazdy na Dreilaendereck, gdzie śnieżne szaleństwa nie mają granic. I to dosłownie, bo stacja nazywana „Zakątkiem Trzech Krajów” leży dosłownie na styku granic Austrii, Włoch i Słowenii.– Zawsze, kiedy nadciąga niż znad Włoch, spada tyle śniegu, że starcza go potem na długie tygodnie. Jeśli prognozy czasem zawodzą, prawdziwą zimę potrafią wyczarować śnieżne armatki – mówi Thomas Michor z Villach, który śmiga na nartach nie gorzej od samego Franza Klammera.
W przyszłości na Dreilaendereck ma powstać karuzela narciarska, łącząca wyciągi karynckie i słoweńskie. We wszystkich stacjach Villach (ponad 70 km tras) można jeździć na jeden skipass. Na koniec odwiedzamy górę Dobratsch (1509 m n.p.m.), objętą od niedawna granicami Parku Przyrody – obowiązuje zakaz jazdy na nartach. Ale nikt nie broni nam chodzenia na rakietach śnieżnych lub skorzystania z biegówek. A dziewicze tereny do takich sportów wręcz wymarzone. Po sportowych zaś wyczynach najlepsze jest spa. Z dobrodziejstw Warmbad pod Villach (największe prywatne termy w Europie) korzystali już starożytni Rzymianie. Miłością do tych gorących źródeł zapałał też Bonaparte przed wymarszem na wojnę z Rosją. Siedzimy twardo na gorących bąblach i oddajemy się błogiemu lenistwu (wstęp dla narciarzy do Wodnego Parku Przeżyć tylko 5 euro!).
Wieczorem zaś wyruszamy w miasto, przez które leniwie przepływa Drawa. Przy głównym deptaku Hauptplatz uwagę zwracają zamożne domy patrycjuszy i hotel Post, należący do znanej rodziny Widmannów – na liście znamienitych gości figuruje cesarz Karol V. Parę kroków dalej znajduje się dom słynnego alchemika Paracelsusa, który mawiał, że najlepszym lekiem na wszystkie choroby jest miłość.
Do Villach warto przyjechać w styczniu, kiedy miasto ogarnia karnawałowe szaleństwo. Bractwo Karnawałowe, uzbrojone w rózgi i żelazne dzwonki, kpi ile wlezie z polityków i urzędników. Drugiego lutego ulicami Starego Miasta przemaszeruje największy pochód w Austrii. Kudłaci przebierańcy w futrach i maskach raz w roku mogą zapanować nad miastem.
SAVOGNIN Rodzinna stacja
Na rozległe tereny narciarskie Savognin najlepiej wybrać się całą rodzinną. Szerokie, bezpieczne trasy, jeszcze niezatłoczone, plus piękna panorama Alp Szwajcarskich to propozycja dla tych, którzy szukają czegoś ekstra. Po nartach zaś na tańce zaprasza szalony hotel „Cube”.
Savognin to połączenie kameralnej atmosfery i sportowej zabawy. Podczas, gdy dorośli śmigają na nartach z Piz Martegnaz (2670 m n.p.m., wjazd sześcioosobową gondolą) lub z Piz Cartas (2713 m n.p.m., orczyki), dzieci trenują w lokalnych szkółkach narciarskich. W ośrodku La Nars czeka na nie tej zimy magiczny, biały dywan: 170-metrowy wyciąg taśmowy, pokryty śnieżnym dachem, będący najdłuższym takim wyciągiem w Szwajcarii! Kiedy w Magicparc maluchy ćwiczą skoki i równowagę, w Railparc młodzi snowoboarderzy szlifują technikę w half-pipach - rynnach wydrążonych w śniegu.
O tym, że jest to miejsce przyjazne dla rodzin, świadczy polityka cenowa. Dzieci do szóstego roku życia korzystają bezpłatnie z kolejek, dla starszych (do 16 roku życia i młodzieży do 20 lat) są zniżki, rodziny zaś otrzymują dziesięcioprocentowy upust na wszystkie rodzaje skipassów. Bezśnieżna zima nie jest problemem, ponieważ zainstalowano armatki na stokach. Savognin jako pierwsza stacja narciarska w Alpach zaczęła sztuczne naśnieżanie w 1978 r.
Do wyboru są 22 trasy niebieskie, czerwone i jedna czarna, o łącznej długości 80 km. Na zawsze w pamięci pozostaną wspaniałe zjazdy z wysokości 2700 m w dół pięknej doliny Val Nandro. A jeśli zamarzy się zabawa na śniegu, można w parku rozrywki Tigignas (1600 m n.p.m.) spróbować zjazdu na dętkach, w przeźroczystych kulach wypełnionych powietrzem lub na skuterach i rowerach śnieżnych. Dobrze wyposażony ośrodek NTC (New Technology Center) oferuje duży wybór sprzętu do uprawiania najbardziej zwariowanych sportów oraz fachowych instruktorów. Nowych technik można uczyć się też przy pomocy programu komputerowego – NTC Media.
Najlepiej jednak skorzystać z atrakcyjnego pakietu całodniowego NTC Blue Day (50 CHF - dzieci, 92 CHF– dorośli). Niespodzianką jest naturalne lodowisko, nazywane „najszybszym szlakiem wędrownym świata”. Jest tak duże jak dziesięć boisk do gry w hokeja i miejscami szerokie na cztery kilometry. Wystarczy założyć łyżwy i mknąć po zamarzniętej rzece Albula niczym po torze łyżwiarskim, potem zaś skorzystać z kąpieli siarkowych i sauny w Bad Alvaneu.
W Savognin można zamieszkać w przytulnych pensjonatach z pożywną kuchnią, nowopowstałych apartamentach lub wybrać niesamowity hotel „Cube”. Jego szklane ściany, mieniące się w słońcu różnymi kolorami, wyglądają kosmicznie na tle surowych gór. Wnętrze też nie przypomina zwykłego hotelu – ogromne lobby z kominkiem i wygodnymi sofami w połączeniu z betonowymi ścianami jest odważnym pomysłem designerskim. W „Cube” można tańczyć i bawić się do białego rana, a śniadanie zjeść przed godziną 15.00 (przez całą dobę dodatkowo jest czynny bar z przekąskami).
Można też spróbować swoich sił na ścianie wspinaczkowej, zainstalowanej w atrium, skorzystać z pomieszczeń fitness, a później zrelaksować się w saunie.
Na lodowisku przed hotelem próbujemy gry w curling. Emocje rosną, kiedy ciężkie talerze w świetle księżyca suną jak najdalej po lodowej tafli. Ale trzeba zaoszczędzić siły, bo rano pobudka, narty i jazda do upadłego ze szczytu Martegnas.