Napoleońskie "zioło"
O "napoju zapomnienia" (prawdopodobnie była to mikstura z wina i wyciągu makowego), spożywanym przez uczestników wojny trojańskiej, wspominał już Homer w "Odysei". Słynący z odwagi i bezwzględności Wikingowie wspomagali się przed bitwą trunkiem z dodatkiem woskownicy europejskiej i podobno zażywali również wywary z grzybów halucynogennych.
Legendarni arabscy wojownicy pogardzający śmiercią - asasyni stosowali eliksiry z konopi. Hiszpańscy konkwistadorzy pustoszący Amerykę Południową i Środkową podpatrzyli, że tamtejsi mieszkańcy żują liście koki, co poprawia nastrój i zmniejsza zmęczenie. Zaczęli sami wykorzystywać tę roślinę i niedługo później przywieźli ją do Europy, gdzie zrobiła furorę.
Żołnierzom Napoleona "zawdzięczamy" natomiast upowszechnienie haszyszu. Spora część cesarskiej armii paliła odurzające "zioło", szczególnie podczas ekstremalnej kampanii w Rosji.
Narkotyki towarzyszyły również uczestnikom wojny secesyjnej. Szacuje się, że armia Unii zużyła przez cztery lata ponad 8,5 tony preparatów na bazie opium oraz prawie 850 kilogramów morfiny! Nic dziwnego, że po wojnie pojawiło się w Stanach Zjednoczonych blisko pół miliona weteranów uzależnionych od środków odurzających.