Nasi przodkowie wcale nie byli tacy poważni, jak nam się wydaje
09.06.2016 | aktual.: 27.12.2016 15:25
Na fotografiach z XIX i początków XX wieku wszyscy mają grobowe miny. To może prowadzić oglądających do jakże fałszywych wniosków, że ludzie żyjący w tamtej epoce byli smutni albo zbyt poważni. To zupełnie błędne myślenie i mamy na to dowody. W dodatku, co jest prawdziwą rzadkością, zdjęciowe!
Na fotografiach z XIX i początków XX wieku wszyscy mają grobowe miny. To może prowadzić oglądających do jakże fałszywych wniosków, że ludzie żyjący w tamtej epoce byli smutni albo zbyt poważni. To zupełnie błędne myślenie i mamy na to dowody. W dodatku, co jest prawdziwą rzadkością, zdjęciowe!
Jeśli przyjrzymy się pierwszym fotografiom, z łatwością zauważymy pewną prawidłowość. Czy to portrety, czy zdjęcia grupowe, nikt się na nich nie uśmiecha. Zafrapowało to historyków do tego stopnia, że spróbowali ustalić przyczynę takiego stanu rzeczy. Okazuje się, że powody są dwa. Pierwszy bardzo prozaiczny. Otóż aparaty fotograficzne wymagały kiedyś długiego czasu naświetlania: od 5 minut do nawet pół godziny. Któż wytrzymałby tak długo z uśmiechem przyklejonym do twarzy? To jednak nie wszystko. Pamiętajcie, że wykonanie zdjęcia było swego rodzaju świętem, a nie bezmyślnym pstrykaniem setek ujęć, które za chwilę można wykasować. Większość osób, o ile w ogóle została uwieczniona na fotografii, to prawdopodobnie najwyżej raz w życiu. Z tego powodu nasi przodkowie chcieli zachować odpowiednią powagę. Zależało im na tym, aby na wizerunku, który obejrzą kolejne pokolenia, wyglądać dostojnie.
A jednak nawet niektórzy z nich potrafili sobie stroić żarty przed obiektywem. Wystarczyło, że oficjalne zostało wykonane, popuszczali cugle fantazji i wygłupiali się dokładnie tak samo, jak my dzisiaj. Zresztą sami zobaczcie. Oto 10 dowodów na to, że Wiktorianie wcale nie byli tacy gburowaci, jak nam się wydaje.
"Jump shot" zanim stał się modny
Na fotografiach z XIX i początków XX wieku wszyscy mają grobowe miny. To może prowadzić oglądających do jakże fałszywych wniosków, że ludzie żyjący w tamtej epoce byli smutni albo zbyt poważni. To zupełnie błędne myślenie i mamy na to dowody. W dodatku, co jest prawdziwą rzadkością, zdjęciowe!
Jeśli przyjrzymy się pierwszym fotografiom, z łatwością zauważymy pewną prawidłowość. Czy to portrety, czy zdjęcia grupowe, nikt się na nich nie uśmiecha. Zafrapowało to historyków do tego stopnia, że spróbowali ustalić przyczynę takiego stanu rzeczy. Okazuje się, że powody są dwa. Pierwszy bardzo prozaiczny. Otóż aparaty fotograficzne wymagały kiedyś długiego czasu naświetlania: od 5 minut do nawet pół godziny. Któż wytrzymałby tak długo z uśmiechem przyklejonym do twarzy? To jednak nie wszystko. Pamiętajcie, że wykonanie zdjęcia było swego rodzaju świętem, a nie bezmyślnym pstrykaniem setek ujęć, które za chwilę można wykasować. Większość osób, o ile w ogóle została uwieczniona na fotografii, to prawdopodobnie najwyżej raz w życiu. Z tego powodu nasi przodkowie chcieli zachować odpowiednią powagę. Zależało im na tym, aby na wizerunku, który obejrzą kolejne pokolenia, wyglądać dostojnie.
A jednak nawet niektórzy z nich potrafili sobie stroić żarty przed obiektywem. Wystarczyło, że oficjalne zostało wykonane, popuszczali cugle fantazji i wygłupiali się dokładnie tak samo, jak my dzisiaj. Zresztą sami zobaczcie. Oto 10 dowodów na to, że Wiktorianie wcale nie byli tacy gburowaci, jak nam się wydaje.
To się nazywa dystans do siebie
Na fotografiach z XIX i początków XX wieku wszyscy mają grobowe miny. To może prowadzić oglądających do jakże fałszywych wniosków, że ludzie żyjący w tamtej epoce byli smutni albo zbyt poważni. To zupełnie błędne myślenie i mamy na to dowody. W dodatku, co jest prawdziwą rzadkością, zdjęciowe!
Jeśli przyjrzymy się pierwszym fotografiom, z łatwością zauważymy pewną prawidłowość. Czy to portrety, czy zdjęcia grupowe, nikt się na nich nie uśmiecha. Zafrapowało to historyków do tego stopnia, że spróbowali ustalić przyczynę takiego stanu rzeczy. Okazuje się, że powody są dwa. Pierwszy bardzo prozaiczny. Otóż aparaty fotograficzne wymagały kiedyś długiego czasu naświetlania: od 5 minut do nawet pół godziny. Któż wytrzymałby tak długo z uśmiechem przyklejonym do twarzy? To jednak nie wszystko. Pamiętajcie, że wykonanie zdjęcia było swego rodzaju świętem, a nie bezmyślnym pstrykaniem setek ujęć, które za chwilę można wykasować. Większość osób, o ile w ogóle została uwieczniona na fotografii, to prawdopodobnie najwyżej raz w życiu. Z tego powodu nasi przodkowie chcieli zachować odpowiednią powagę. Zależało im na tym, aby na wizerunku, który obejrzą kolejne pokolenia, wyglądać dostojnie.
A jednak nawet niektórzy z nich potrafili sobie stroić żarty przed obiektywem. Wystarczyło, że oficjalne zostało wykonane, popuszczali cugle fantazji i wygłupiali się dokładnie tak samo, jak my dzisiaj. Zresztą sami zobaczcie. Oto 10 dowodów na to, że Wiktorianie wcale nie byli tacy gburowaci, jak nam się wydaje.
Panowie przebierają się za panie
Na fotografiach z XIX i początków XX wieku wszyscy mają grobowe miny. To może prowadzić oglądających do jakże fałszywych wniosków, że ludzie żyjący w tamtej epoce byli smutni albo zbyt poważni. To zupełnie błędne myślenie i mamy na to dowody. W dodatku, co jest prawdziwą rzadkością, zdjęciowe!
Jeśli przyjrzymy się pierwszym fotografiom, z łatwością zauważymy pewną prawidłowość. Czy to portrety, czy zdjęcia grupowe, nikt się na nich nie uśmiecha. Zafrapowało to historyków do tego stopnia, że spróbowali ustalić przyczynę takiego stanu rzeczy. Okazuje się, że powody są dwa. Pierwszy bardzo prozaiczny. Otóż aparaty fotograficzne wymagały kiedyś długiego czasu naświetlania: od 5 minut do nawet pół godziny. Któż wytrzymałby tak długo z uśmiechem przyklejonym do twarzy? To jednak nie wszystko. Pamiętajcie, że wykonanie zdjęcia było swego rodzaju świętem, a nie bezmyślnym pstrykaniem setek ujęć, które za chwilę można wykasować. Większość osób, o ile w ogóle została uwieczniona na fotografii, to prawdopodobnie najwyżej raz w życiu. Z tego powodu nasi przodkowie chcieli zachować odpowiednią powagę. Zależało im na tym, aby na wizerunku, który obejrzą kolejne pokolenia, wyglądać dostojnie.
A jednak nawet niektórzy z nich potrafili sobie stroić żarty przed obiektywem. Wystarczyło, że oficjalne zostało wykonane, popuszczali cugle fantazji i wygłupiali się dokładnie tak samo, jak my dzisiaj. Zresztą sami zobaczcie. Oto 10 dowodów na to, że Wiktorianie wcale nie byli tacy gburowaci, jak nam się wydaje.
Pierwsza "głupia mina" w historii fotografii?
Na fotografiach z XIX i początków XX wieku wszyscy mają grobowe miny. To może prowadzić oglądających do jakże fałszywych wniosków, że ludzie żyjący w tamtej epoce byli smutni albo zbyt poważni. To zupełnie błędne myślenie i mamy na to dowody. W dodatku, co jest prawdziwą rzadkością, zdjęciowe!
Jeśli przyjrzymy się pierwszym fotografiom, z łatwością zauważymy pewną prawidłowość. Czy to portrety, czy zdjęcia grupowe, nikt się na nich nie uśmiecha. Zafrapowało to historyków do tego stopnia, że spróbowali ustalić przyczynę takiego stanu rzeczy. Okazuje się, że powody są dwa. Pierwszy bardzo prozaiczny. Otóż aparaty fotograficzne wymagały kiedyś długiego czasu naświetlania: od 5 minut do nawet pół godziny. Któż wytrzymałby tak długo z uśmiechem przyklejonym do twarzy? To jednak nie wszystko. Pamiętajcie, że wykonanie zdjęcia było swego rodzaju świętem, a nie bezmyślnym pstrykaniem setek ujęć, które za chwilę można wykasować. Większość osób, o ile w ogóle została uwieczniona na fotografii, to prawdopodobnie najwyżej raz w życiu. Z tego powodu nasi przodkowie chcieli zachować odpowiednią powagę. Zależało im na tym, aby na wizerunku, który obejrzą kolejne pokolenia, wyglądać dostojnie.
A jednak nawet niektórzy z nich potrafili sobie stroić żarty przed obiektywem. Wystarczyło, że oficjalne zostało wykonane, popuszczali cugle fantazji i wygłupiali się dokładnie tak samo, jak my dzisiaj. Zresztą sami zobaczcie. Oto 10 dowodów na to, że Wiktorianie wcale nie byli tacy gburowaci, jak nam się wydaje.
I druga...
Na fotografiach z XIX i początków XX wieku wszyscy mają grobowe miny. To może prowadzić oglądających do jakże fałszywych wniosków, że ludzie żyjący w tamtej epoce byli smutni albo zbyt poważni. To zupełnie błędne myślenie i mamy na to dowody. W dodatku, co jest prawdziwą rzadkością, zdjęciowe!
Jeśli przyjrzymy się pierwszym fotografiom, z łatwością zauważymy pewną prawidłowość. Czy to portrety, czy zdjęcia grupowe, nikt się na nich nie uśmiecha. Zafrapowało to historyków do tego stopnia, że spróbowali ustalić przyczynę takiego stanu rzeczy. Okazuje się, że powody są dwa. Pierwszy bardzo prozaiczny. Otóż aparaty fotograficzne wymagały kiedyś długiego czasu naświetlania: od 5 minut do nawet pół godziny. Któż wytrzymałby tak długo z uśmiechem przyklejonym do twarzy? To jednak nie wszystko. Pamiętajcie, że wykonanie zdjęcia było swego rodzaju świętem, a nie bezmyślnym pstrykaniem setek ujęć, które za chwilę można wykasować. Większość osób, o ile w ogóle została uwieczniona na fotografii, to prawdopodobnie najwyżej raz w życiu. Z tego powodu nasi przodkowie chcieli zachować odpowiednią powagę. Zależało im na tym, aby na wizerunku, który obejrzą kolejne pokolenia, wyglądać dostojnie.
A jednak nawet niektórzy z nich potrafili sobie stroić żarty przed obiektywem. Wystarczyło, że oficjalne zostało wykonane, popuszczali cugle fantazji i wygłupiali się dokładnie tak samo, jak my dzisiaj. Zresztą sami zobaczcie. Oto 10 dowodów na to, że Wiktorianie wcale nie byli tacy gburowaci, jak nam się wydaje.
Oraz trzecia
Na fotografiach z XIX i początków XX wieku wszyscy mają grobowe miny. To może prowadzić oglądających do jakże fałszywych wniosków, że ludzie żyjący w tamtej epoce byli smutni albo zbyt poważni. To zupełnie błędne myślenie i mamy na to dowody. W dodatku, co jest prawdziwą rzadkością, zdjęciowe!
Jeśli przyjrzymy się pierwszym fotografiom, z łatwością zauważymy pewną prawidłowość. Czy to portrety, czy zdjęcia grupowe, nikt się na nich nie uśmiecha. Zafrapowało to historyków do tego stopnia, że spróbowali ustalić przyczynę takiego stanu rzeczy. Okazuje się, że powody są dwa. Pierwszy bardzo prozaiczny. Otóż aparaty fotograficzne wymagały kiedyś długiego czasu naświetlania: od 5 minut do nawet pół godziny. Któż wytrzymałby tak długo z uśmiechem przyklejonym do twarzy? To jednak nie wszystko. Pamiętajcie, że wykonanie zdjęcia było swego rodzaju świętem, a nie bezmyślnym pstrykaniem setek ujęć, które za chwilę można wykasować. Większość osób, o ile w ogóle została uwieczniona na fotografii, to prawdopodobnie najwyżej raz w życiu. Z tego powodu nasi przodkowie chcieli zachować odpowiednią powagę. Zależało im na tym, aby na wizerunku, który obejrzą kolejne pokolenia, wyglądać dostojnie.
A jednak nawet niektórzy z nich potrafili sobie stroić żarty przed obiektywem. Wystarczyło, że oficjalne zostało wykonane, popuszczali cugle fantazji i wygłupiali się dokładnie tak samo, jak my dzisiaj. Zresztą sami zobaczcie. Oto 10 dowodów na to, że Wiktorianie wcale nie byli tacy gburowaci, jak nam się wydaje.
Rodzinne zdjęcie? Proszę bardzo
Na fotografiach z XIX i początków XX wieku wszyscy mają grobowe miny. To może prowadzić oglądających do jakże fałszywych wniosków, że ludzie żyjący w tamtej epoce byli smutni albo zbyt poważni. To zupełnie błędne myślenie i mamy na to dowody. W dodatku, co jest prawdziwą rzadkością, zdjęciowe!
Jeśli przyjrzymy się pierwszym fotografiom, z łatwością zauważymy pewną prawidłowość. Czy to portrety, czy zdjęcia grupowe, nikt się na nich nie uśmiecha. Zafrapowało to historyków do tego stopnia, że spróbowali ustalić przyczynę takiego stanu rzeczy. Okazuje się, że powody są dwa. Pierwszy bardzo prozaiczny. Otóż aparaty fotograficzne wymagały kiedyś długiego czasu naświetlania: od 5 minut do nawet pół godziny. Któż wytrzymałby tak długo z uśmiechem przyklejonym do twarzy? To jednak nie wszystko. Pamiętajcie, że wykonanie zdjęcia było swego rodzaju świętem, a nie bezmyślnym pstrykaniem setek ujęć, które za chwilę można wykasować. Większość osób, o ile w ogóle została uwieczniona na fotografii, to prawdopodobnie najwyżej raz w życiu. Z tego powodu nasi przodkowie chcieli zachować odpowiednią powagę. Zależało im na tym, aby na wizerunku, który obejrzą kolejne pokolenia, wyglądać dostojnie.
A jednak nawet niektórzy z nich potrafili sobie stroić żarty przed obiektywem. Wystarczyło, że oficjalne zostało wykonane, popuszczali cugle fantazji i wygłupiali się dokładnie tak samo, jak my dzisiaj. Zresztą sami zobaczcie. Oto 10 dowodów na to, że Wiktorianie wcale nie byli tacy gburowaci, jak nam się wydaje.
Panowie też lubią się wygłupiać
Na fotografiach z XIX i początków XX wieku wszyscy mają grobowe miny. To może prowadzić oglądających do jakże fałszywych wniosków, że ludzie żyjący w tamtej epoce byli smutni albo zbyt poważni. To zupełnie błędne myślenie i mamy na to dowody. W dodatku, co jest prawdziwą rzadkością, zdjęciowe!
Jeśli przyjrzymy się pierwszym fotografiom, z łatwością zauważymy pewną prawidłowość. Czy to portrety, czy zdjęcia grupowe, nikt się na nich nie uśmiecha. Zafrapowało to historyków do tego stopnia, że spróbowali ustalić przyczynę takiego stanu rzeczy. Okazuje się, że powody są dwa. Pierwszy bardzo prozaiczny. Otóż aparaty fotograficzne wymagały kiedyś długiego czasu naświetlania: od 5 minut do nawet pół godziny. Któż wytrzymałby tak długo z uśmiechem przyklejonym do twarzy? To jednak nie wszystko. Pamiętajcie, że wykonanie zdjęcia było swego rodzaju świętem, a nie bezmyślnym pstrykaniem setek ujęć, które za chwilę można wykasować. Większość osób, o ile w ogóle została uwieczniona na fotografii, to prawdopodobnie najwyżej raz w życiu. Z tego powodu nasi przodkowie chcieli zachować odpowiednią powagę. Zależało im na tym, aby na wizerunku, który obejrzą kolejne pokolenia, wyglądać dostojnie.
A jednak nawet niektórzy z nich potrafili sobie stroić żarty przed obiektywem. Wystarczyło, że oficjalne zostało wykonane, popuszczali cugle fantazji i wygłupiali się dokładnie tak samo, jak my dzisiaj. Zresztą sami zobaczcie. Oto 10 dowodów na to, że Wiktorianie wcale nie byli tacy gburowaci, jak nam się wydaje.
Gdy nudzi nam się na balu
Na fotografiach z XIX i początków XX wieku wszyscy mają grobowe miny. To może prowadzić oglądających do jakże fałszywych wniosków, że ludzie żyjący w tamtej epoce byli smutni albo zbyt poważni. To zupełnie błędne myślenie i mamy na to dowody. W dodatku, co jest prawdziwą rzadkością, zdjęciowe!
Jeśli przyjrzymy się pierwszym fotografiom, z łatwością zauważymy pewną prawidłowość. Czy to portrety, czy zdjęcia grupowe, nikt się na nich nie uśmiecha. Zafrapowało to historyków do tego stopnia, że spróbowali ustalić przyczynę takiego stanu rzeczy. Okazuje się, że powody są dwa. Pierwszy bardzo prozaiczny. Otóż aparaty fotograficzne wymagały kiedyś długiego czasu naświetlania: od 5 minut do nawet pół godziny. Któż wytrzymałby tak długo z uśmiechem przyklejonym do twarzy? To jednak nie wszystko. Pamiętajcie, że wykonanie zdjęcia było swego rodzaju świętem, a nie bezmyślnym pstrykaniem setek ujęć, które za chwilę można wykasować. Większość osób, o ile w ogóle została uwieczniona na fotografii, to prawdopodobnie najwyżej raz w życiu. Z tego powodu nasi przodkowie chcieli zachować odpowiednią powagę. Zależało im na tym, aby na wizerunku, który obejrzą kolejne pokolenia, wyglądać dostojnie.
A jednak nawet niektórzy z nich potrafili sobie stroić żarty przed obiektywem. Wystarczyło, że oficjalne zostało wykonane, popuszczali cugle fantazji i wygłupiali się dokładnie tak samo, jak my dzisiaj. Zresztą sami zobaczcie. Oto 10 dowodów na to, że Wiktorianie wcale nie byli tacy gburowaci, jak nam się wydaje.