Nie ma drogi? Nie ma seksu!
Rozkopane drogi, ciągłe objazdy, utrudnienia w ruchu, Polska w budowie, brak autostrad, benzyna po 5 złotych... Wydawałoby się, że powinniśmy przywyknąć do ciągłych problemów komunikacyjnych. Nie zmienia to faktu, że brak dobrych rozwiązań transportowych oraz stan naszych dróg, nieodmiennie psuje nam krew, podnosi poziom stresu i frustruje. Do czego bylibyście w stanie się posunąć, by tylko jak najszybciej wymusić na władzach wybudowanie dobrej drogi?
Barbacoas to niewielka prowincjonalna mieścina w Kolumbii, w Ameryce Południowej, a mówiąc dosadniej - dziura zabita dechami, do której nie prowadzi żadna przyzwoitej jakości droga (podobnie jak do wielu miasteczek w Polsce), choć to chyba mało powiedziane... Do miasta, które nota bene było na początku ubiegłego stulecia dość znanym portem nie prowadzi żadna droga, po której można przejechać normalnym samochodem! Jej mieszkańcy, a konkretnie mieszkanki są już jednak do tego stopnia sfrustrowane przedłużającym się stanem rzeczy, że przeszły do ofensywy.
Po latach składania wniosków i apeli, żeby władze zajęły się tragiczną sytuacją logistyczną Barbacoas, miejscowe kobiety zdecydowały się uciec do najprostszych środków i sięgnąć po instynkty pierwotne, a mianowicie zastrajkować. Nie jest to jednak zwykły strajk - kobiety konsekwentnie odmawiają mężom i partnerom seksu!
"Jesteśmy pozbawione jednego z najbardziej należnych człowiekowi praw i nie możemy na to pozwolić" - tłumaczy organizatorka seks-strajku. Chodzi głównie o pomoc medyczną, która wskutek braku odpowiedniej drogi nie może dotrzeć do chorych dzieci czy innych nagłych przypadków wymagających natychmiastowej pomocy lekarskiej. Brak drogi odbija się również na cenach produktów żywnościowych, które są kilkakrotnie droższe niż w innych miastach prowincji.
Z początku cały strajk miejscowe władze oraz mężczyźni przyjęli z rozbawieniem. Kiedy jednak zobaczyli, że sfrustrowane kobiety mówią serio i nie zamierzają pozwolić na uprawianie w mieście seksu, nieco zrzedły im miny. Mężczyźni pierwsi poszli po rozum do głowy i wsparli swoje partnerki. Tym samym władzom już jakimś cudem udało się zorganizować niewielką kwotę pieniędzy na rozpoczęcie inwestycji. Wojownicze panie nie zamierzają jednak zawieszać protestu, dopóki cała droga nie zostanie ukończona.
I wszystko wskazuje na to, że się uda. Po ponad 100 dniach protestu, zaczyna łamać się sam tamtejszy minister odpowiedzialny za inwestycje i obiecał, że drogę wybuduje. Czyżby i jego żona postanowiła wesprzeć koleżanki?
Jak tam nasze przygotowania na Euro 2012, panie premierze? Będziemy zmuszeni "wypożyczyć" skuteczne Kolumbijki czy namówić nasze panie, by poziom polskich dróg zrównał się z europejskim?
KP/PFi