Nie obejmie cię pomoc dla frankowiczów? Sprawdź, jak sam możesz sobie pomóc
Nie załamuj rąk! I z tej sytuacji jest wyjście
01.06.2016 | aktual.: 18.05.2017 11:52
Program pomocy dla frankowiczów pojawia się w mediach od dawna. W pewnym momencie mogło się wydawać, że obok wieku emerytalnego, był to główny temat ostatniej kampanii wyborczej. I to zarówno w wyborach prezydenckich, jak i parlamentarnych. Obydwa te programy mają jednak tę samą podstawową wadę. Beneficjentami programu jest zbyt wąski wycinek społeczeństwa, żeby wola polityczna była na tyle silna, by okazały się one głównym priorytetem rządu. Tym bardziej, że koszty są naprawdę duże. W rezultacie cały czas trwa szukanie rozwiązań kompromisowych. Ostatni prezydencki projekt okazał się kompromisem niestety tylko na papierze, gdyż nie posiadał strony kosztowej. Po jej przygotowaniu i opublikowaniu trafił w niebyt.
Co powstrzymało rząd przed wprowadzeniem ustawy przewalutowującej kredyty na koszt sektora bankowego? Pieniędzy w bankach nie wystarczy na wszystko. Po pierwsze, banki płacą nową daninę, która ma umożliwić sfinansowanie bardziej masowego programu, jakim jest tzw. “500+”. Po drugie, sytuacja bankowości spółdzielczej wymaga wsparcia, bo jak się okazuje, da się prowadzić działalność bankową nieprzynoszącą zysków. Bankowy Fundusz Gwarancyjny pokrywa obecnie straty wynikające z braku nadzoru w segmencie kas spółdzielczych. W rezultacie banki mogły sfinansować wypłacalność swoich spółdzielczych mniejszych braci albo dopłacić osobom, które zadłużyły się we frankach. Perspektywa ustabilizowania sektora bankowego wygrała.
Nie można oczywiście na tej podstawie skreślać proponowanej ustawy. Może w końcu pojawi się jakiś jej wariant, który będzie akceptowalny dla wszystkich stron. Wadą ostatniego projektu było to, że oczekiwane zyski kredytobiorców były niewspółmiernie niższe od strat banków. Jak to możliwe? Przewalutowanie to również zmiana rynkowych stóp procentowych, które są w Polsce o niemal 2,5% wyższe niż w Szwajcarii. Nie można płacić raty w złotych oprocentowanej jak franki szwajcarskie.
Skoro na razie nie ma ustawy, a jej przyszły los jest niepewny, jak zatem możemy sobie sami pomóc? Można wyróżnić dwie metody. Uniwersalną zarówno dla osób niemających problemów z regularną spłatą rat jak i tych, którzy z takimi problemami się borykają oraz taką, która dotyczy osób z problemami z regulowaniem zobowiązań.
Uniwersalną radą dla wszystkich jest optymalizacja kosztów pozyskiwania waluty. Jeżeli kredyt walutowy spłacamy w banku, wiąże się to z dodatkową marżą wynikającą z różnicy między kursem rynkowym waluty a kursem sprzedaży w tabeli bankowej. Różnicę tę nazywamy spreadem i dla polskich banków wynosi ona około 5%. Czy trzeba zatem każdą ratę płacić powiększoną o owe 5%? Oczywiście, że nie. Dzięki ustawie antyspreadowej mamy możliwość regulowania należności w walucie, w której zaciągnęliśmy zobowiązanie. Wymaga to podpisania odpowiedniego aneksu do umowy kredytowej, ale ustawa nakazuje również brak pobierania opłat za ów aneks. Po podpisaniu aneksu mamy możliwość zaoszczędzić kupując walutę z innych źródeł. Tutaj do dyspozycji mamy głównie kantory stacjonarne i internetowe (np. InternetowyKantor.pl) oraz giełdy wymiany walut (np. Walutomat.pl). Marża w tych pierwszych rzadko przekracza 2%, w przypadku kantorów internetowych przeważnie są to okolice 0,3-0,4%. W skali jednej raty nie jest to wielka oszczędność, ale w przypadku kredytu 30-letniego to tak, jakbyśmy nie musieli płacić 15 rat.
Nie bez szans jesteśmy też w trudnych sytuacjach. Statystyki mówią, co prawda, że kredyty walutowe są znacznie lepiej spłacane niż złotowe, ale w każdej grupie może się zdarzyć klient z problemami z terminową spłatą. Banki dość chętnie negocjują odłożenie spłaty w takim przypadku. Jest kilka elementów przemawiających na korzyść kredytobiorcy, który znalazł się w takiej sytuacji. Pierwszą jest niski udział odsetek, więc kredyt walutowy przez odroczenie spłaty nie rośnie tak szybko, jak złotowy. Drugim i ważniejszym elementem jest relacja wysokości kredytu do wartości nieruchomości. Parametr ten przeważnie ma bardzo słabą relację, więc bank jest niezainteresowany dochodzeniem roszczeń z nieruchomości, gdyż skończy się to dla niego dużą stratą. Z tego też powodu banki często idą na rękę kredytobiorcom.
Można oczywiście samemu próbować negocjować warunki przewalutowania z bankiem, ale należy przygotować się na to, że oferta banku będzie znacznie mniej korzystna niż ta oferowana przez polityków. Po pierwsze, banki operują swoimi pieniędzmi, a nie rozdają cudze. Po drugie, propozycje banków mają podstawy matematyczne, a jak już się nie raz przekonaliśmy, część projektów ustaw dotyczących przewalutowań kredytów upadła przez ich brak.