CiekawostkiNie uprawia seksu, by mieć... lepsze nasienie

Nie uprawia seksu, by mieć... lepsze nasienie

Trent Arsenault twierdzi, że jest pierwszym człowiekiem świata, którego orientacje można określić mianem "dawcoseksualisty". Poznaj go bliżej...

Nie uprawia seksu, by mieć... lepsze nasienie
Źródło zdjęć: © /trentdonor.org

Niedawno, na łamach "Huffington Post" pojawiły się fragmenty nadchodzącej biografii Christiana Bale'a, w której opisano m.in. rygorystyczny tryb życia, jaki aktor zaserwował sobie, by schudnąć do roli w filmie "Mechanik". I tak, aby zrzucić 30 kilogramów, gwiazdor ograniczył dzienne spożycie pokarmów do: wody, jednego jabłka i jednej filiżanki kawy. Zrezygnował też całkowicie z kontaktów z przyjaciółmi i generalnie życia towarzyskiego, żeby nie kusić woli. Innymi słowy, wraz ze swoją wodą, jabłkiem i kawą zamknął się w domu na kilka miesięcy...

Jednak to jeszcze nic w porównaniu z wyrzeczeniami, jakie nałożył na siebie Trent Arsenault, 36-letni Amerykanin i pierwszy "dawcoseksualista". "Jeszcze nigdy nie całował się z dziewczyną, jest jednak jednym z najbardziej płodnych dawców nasienia na świecie - dzięki niemu urodziło się już 16 dzieci, a kolejne 3 są w drodze", tymi słowami rozpoczyna się artykuł o Trencie, jaki przeczytać można w jednym z ostatnich wydań "Daily Mail". Filozofia życiowa tego chudego prawie-czterdziestolatka z Fremont, w stanie Kalifornia, jest prosta: zrezygnować ze wszystkiego, co mogłoby osłabić jego największe aktywo (wzorcowej jakości sperma) i oddać się "dawaniu"...

Z czego rezygnuje Trent?

"Grzesznik", jak określają go jego głęboko wierzący rodzice, nie uprawia seksu, bo nie dość że mogłoby to osłabić jego dar, to w dodatku wystawia go na zagrożenie zakażenia chorobą weneryczną, co automatycznie przekreśliłoby jego "karierę". Unika też smogu, słońca i elektroniki, ale za to wstaje codziennie wcześnie rano, już o 5:30, ćwiczy, wypija miksturę własnego pomysłu na polepszenie jakości nasienia (środek składa się z orzechów, naturalnych cukrów i jagód) a następnie wybiera się na spacer, oczywiście w luźnych ubraniach, aby nie uciskały jąder. Amerykanin nie planuje też założenia rodziny - bo to mogłoby zaszkodzić jego działalności, jako dawcy.

Jak wygląda sam proces?

Przyznajemy, że czytając o zwyczajach Trenta, ciężko sobie wyobrazić osobę, która mogłaby chcieć skorzystać z jego usług. Zacznijmy od tego, że mężczyzna depozytów udziela w domu - za co "ściga" go US Food and Drug Administration, grożąc mu grzywną w wysokości 100 000 dolarów i rokiem więzienia za nielegalne praktyki. A jak prezentują się owe praktyki? Dość powiedzieć, że są mocno dyskusyjne...

Najczęściej, klientkami Trenta są pary lesbijskie. Kobiety zjawiają się u mężczyzny o ustalonej porze, są podejmowane małym poczęstunkiem i zabawiane rozmową, jednak najciekawsza część spotkania ma miejsce chwilę później, kiedy to transakcja zostaje sfinalizowana. Wtedy to Trent przeprasza swych gości i wychodzi na chwilę do drugiego pokoju, gdzie na gorąco zapełnia pojemnik, po czym dostarcza towar w najświeższej możliwej formie. Czego jego klientki zazwyczaj nie wiedzą, to fakt, że w owym drugim pomieszczeniu Trent ma kamerę, którą nagrywa proceder masturbacji, a następnie wrzuca dzieło na rozliczne portale z treściami pornograficznymi.

Co ciekawe, na prośbę klientek, by zwiększyć szansę na poczęcie, 36-latek pozwala im na wstrzyknięcie sobie nasienia za pomocą strzykawki jeszcze u niego w domu. Niestety nie ujawniono ile Amerykanin żąda za porcję swego "wspaniałego" nasienia, wiadomo natomiast, że ma ambitne plany. Marzy mu się kolejna setka dzieci jego autorstwa... Cóż, jedyną przeszkodą w realizacji tej wizji może być wiek mężczyzny (z wiekiem jakość nasienia pogarsza się), no i może fakt, że po lekturze artykułów, jak ten, jego potencjalne klientki przejrzą na oczy.

Źródło artykułu:WP Facet
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (32)