Nielegalny dawca nasienia pójdzie za kratki
* Od 5 lat pomagał parom, które nie mogły mieć dzieci. Niemal w każdym miesiącu przychodziło na świat kilkoro jego potomstwa. Tym prywatnym bankiem spermy teraz interesują się już nie tylko przyszli rodzice, ale i policja.*
Pewien mężczyzna, mocno wierzący w swój potencjał, postanowił, że nada swojemu życiu sens. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, iż wyznaczył sobie dość kontrowersyjną drogę. Trent Arsenault ze Stanów Zjednoczonych, bo o nim mowa, to 36-letni informatyk, który od 5 lat jest dawcą spermy. Jednak nie zajmuje się tym w ramach ogólnie przyjętych zasad, czyli za pośrednictwem specjalnej kliniki. Mężczyzna działa prywatnie, ogłaszając się poprzez własną stronę internetową.
Jak wyglądały kulisy jego działalności, a właściwie trafniejszym określeniem będzie - hobby? Trent bowiem nie pobierał wynagrodzenia za dostarczenie materiału genetycznego przyszłym rodzicom. Zawsze najpierw poznawał dobrze pary, które chciał obdarować i tylko wybranym oferował swoje nasienie. Mężczyzna robił to bezinteresownie i z potrzeby serca. Chciał po prostu, by jego "cenny" materiał genetyczny nie marnował się. Nadawał swojej spermie wielkie znaczenie, poprzez ofiarowanie jej ludziom zdesperowanym, zrezygnowanym i nie mającym już nadziei na własne dziecko. Był jak bohater, który przychodzi z pomocą.
Do całej sprawy Trent podchodził bardzo profesjonalnie. Dbał o swoją kondycję, zdrowo się odżywiał i badał spermę pod kątem jej jakości i płodności. Kolejne ciąże, do których się przyczyniał, dawały mu ogromną satysfakcję. Wszystkie działania i sukcesy opisywał na swojej stronie. Można tam było zobaczyć jego badania lekarskie, zdjęcia pojemników z nasieniem, a obok... dzieci, których był biologicznym ojcem. Zdarzały się miesiące, kiedy na swoim blogu odnotowywał po kilka narodzin.
Działalność płodnego informatyka została jednak poddana wątpliwościom i zajęła się nim policja. Oferowanie obcym ludziom spermy, uznano bowiem za nielegalne przekazywanie materiału genetycznego. Grozi mu grzywna w wysokości 100 tys. dolarów oraz do roku pozbawienia wolności.
Trent chyba nie przewidział, że "jego" dzieci mogą przecież kiedyś się poznać i na przykład tworzyć pary... nie wiedząc, że są przecież rodzeństwem! Co wtedy? Chyba taka wizja prokreacji nie przyszła mu do głowy. A może chciał po prostu zadrwić ze społecznych relacji? Albo co gorsze... uważał siebie za jednostkę wybitną, stwórcę? Świat znał już jednak takie przypadki i najchętniej wymazałby je z pamięci...
BL/PFi
* ZOBACZ: Dbaj o kondycje swoją i swojego...*