CiekawostkiNiesamowita urzędniczka uratowała 500 małżeństw!

Niesamowita urzędniczka uratowała 500 małżeństw!

W dobie systematycznie zwiększającej się liczby rozwodów specjaliści z całego świata zastanawiają się, jak powstrzymać tę plagę. Co ciekawe, z gąszczu mniej lub bardziej skomplikowanych rozwiązań wyłoniło się ostatnio jedno, które zadziwia swoją prostotą, oryginalnością i skutecznością.

Niesamowita urzędniczka uratowała 500 małżeństw!
Źródło zdjęć: © 123RF

Otóż, jak podaje "South China Morning Post", do uratowania związku dwojga ludzi zaskakująco często wystarczy... zepsuta drukarka lub wadliwe łącze internetowe, natomiast osobą odpowiedzialną za zaprzęgnięcie zjawiska tzw. złośliwości rzeczy martwych do walki w służbie ratowania upadających małżeństw, jest Chinka - Xiong Ling. Za swoje nietuzinkowe działania, pani Ling została niedawno odznaczona tytułem "Most Beautiful Matchmaker" ("Najwspanialsza swatka"). Ale czym dokładnie wsławiła się Ling?

Epson czy HP - co lepiej ratuje małżeństwa?

Na co dzień kobieta pracuje jako urzędniczka prowadząca rejestr małżeństw w prowincji Hubei - a zatem to ona ostatecznie potwierdza zawarcie lub rozpad związku małżeńskiego. Jak wiadomo to drugie zawsze napawa smutkiem, jak się okazuje, nawet tych "bezdusznych urzędników". I tu zaczyna się robić trochę hollywoodzko... Otóż pewnego razu do biura pani Ling zawitała para, która wyraźnie wyglądała na niezdecydowaną, dlatego też - niczym stary mędrzec z baśni azjatyckich - pani Ling postanowiła poddać ich próbie. W czasie gdy młodzi siedzieli naprzeciw jej biurka, urzędniczka postukała chwilę w klawiaturę, by po minucie grzecznie ich przeprosić, stwierdzając, że rozwód nie może zostać sformalizowany z powodu awarii drukarki. Ling poprosiła, by wrócili za kilka dni, bo wtedy sprzęt już na pewno będzie działał. Lecz oni nie wrócili...

Od tej pory Hiong Ling bardzo często stosuje rozmaite wymówki, by odrobinę utrudnić swoim klientom rozstanie. Niezawodny jest tekst z drukarką, chociaż awaria internetu, monitora czy wewnętrznego systemu ewidencji także nieźle się spisują. Przy czym każdorazowo Ling jest bardzo miła i z uśmiechem tłumaczy parom, że chciałaby im pomóc, jednak na tę chwilę to niemożliwe. Ci z kolei, niczego nie podejrzewając, deklarują, że wrócą za dzień lub dwa, lecz bardzo często to pierwsze spotkanie pozostaje zarazem ostatnim. Xiong twierdzi, że za decyzją o rozwodzie stoi często tzw. "zmęczenie miłością", na co najlepszym lekarstwem jest tymczasowa rozłąka - jak ta towarzysząca parom na krótko przed wizytą w stosownym urzędzie. To niejako wpisuje się w inny osobliwy trend, tym razem z Zachodu, a mianowicie osobnymi mieszkaniami dla małżonków...

Obraz

(fot. sharpdaily.hk)

Czy to się dzieje naprawdę?

My podejrzewamy jednak, że za sukcesem metody Xiong Ling stoi inne zjawisko, a mianowicie fakt, że pary zaczynają uświadamiać sobie wagę oraz nieodwracalny charakter swojej decyzji dopiero w biurze urzędnika, na minutę przed podpisaniem papierów. Dopiero wtedy ich serca zaczynają bić szybciej, a przez głowę zaczynają przetaczać się wątpliwości - jednak dla wielu, na tym etapie to już za późno, by przyznać się do błędu, czy chociażby zgłaszać wątpliwości. Poza tym zawsze istnieje podejrzenie, że druga strona pewnie nie ma taki zawahań. Tymczasem odprawieni z kwitkiem dawni zakochani mogą ostatni raz udać się razem na kawę, lub do swojego wspólnego mieszkania, by raz jeszcze to przedyskutować i może... zreflektować się.

Ostatecznie, trzeba przyznać, że Xiong Ling jak najbardziej zasłużyła na tytuł "Najwspanialszej Swatki", wszak kobieta w swojej karierze zatwierdziła już ponad 3000 małżeństw i uratowała przed rozpadem blisko 500. Naturalnie, obok głosów wychwalających jej "działalność", pojawiają się także zarzuty krytyczne - niektórzy obserwatorzy wytykają jej, że nie ma prawa "bawić się w Boga", ani fundować ludziom amatorskich psychoterapii, ponieważ ci przychodzą do niej w jednym celu - rozwieść się - do czego zresztą mają pełne prawo. My jednak zaliczamy się do fanów pani Ling. W końcu czym są te marne dwa dodatkowe dni oczekiwania w kontraście z perspektywą ustrzeżenia się przed, być może, największym życiowym błędem? Inna rzecz, że dla nas to jest trochę domena zmieniających się czasów - nasi dziadkowie bardziej szanowali i siebie i wszelkie dobra materialne, kiedyś przecież zniszczony przedmiot starano się naprawiać, a nie wyrzucać na śmietnik i zamieniać na nowy. Z drugiej strony, być może kiedyś sprzedawano mniej
bubli? Tym niemniej szczerze kibicujemy pani Ling i jej misji!

MW/PFi, facet.wp.pl

Źródło artykułu:WP Facet

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (0)