Niezwykła historia bezpańskiego psa, który znalazł swój dom
Co jakiś czas w prasie i internecie pojawiają się historie, która zmiękczają serca nawet największych twardzieli. Ta opowieść należy właśnie do tej kategorii. Podczas ekstremalnego rajdu przez Amazonię do grupy szwedzkich sportowców dołączył wybiedzony pies, który postanowił towarzyszyć im w dalszej rywalizacji. Biegacze znaleźli wiernego, niestrudzonego kompana, a pies znalazł dom.
Pisały o nim: BBC, USA Today, The Daily Mail czy Washington Post. O Arturze – tak wabi się psi bohater, o którym usłyszał cały świat – głośno zrobiło się już pod koniec ubiegłego roku. Serwisy informacyjne sporo uwagi poświęciły wówczas czworonogowi, który oczarował grupę uczestników ekstremalnego rajdu, odbywającego się w lasach deszczowych Ekwadoru. Psiak przybłąkał się do grupy szwedzkich sportowców, biorących udział w mistrzostwach świata w rajdach ekstremalnych, a ci postanowili podzielić się z nim posiłkiem. Kiedy zdecydowali się ruszyć w dalszą drogę, okazało się, że właśnie zyskali nowego członka zespołu. Wychudzone zwierzę dołączyło do superwyczerpującego wyścigu łączącego kilka dyscyplin, podejmując się tych samych wymagających zadań. Starania przybłędy, który czasami na przekór swoim słabościom szedł za wyczynowcami krok w krok, sprawiły, że szybko udało mu się wkraść w łaski szwedzkich sportowców.
Zawodnicy do dziś nie potrafią sobie wyjaśnić, w jaki sposób drobnemu, ledwo zipiącemu psu udało się podołać trudom rywalizacji. Schorowany Artur nie odstępował ich nawet na krok, niezależnie od tego, jak wymagający był kolejny etap rajdu. Kiedy oni płynęli kajakami, on płynął tuż obok wpław. Choć chcieli, aby został na brzegu, pies nie reagował na nakazy - kiedy tylko wyruszyli w 60-kilometrowy spływ, czworonóg wbiegł do wody. Widząc, że pies nie daje za wygraną, pozwolili mu w końcu wskoczyć do kajaka.
Podobnie było, kiedy się wspinali – on wtedy ostatkami sił też się wdrapywał, wiernie im towarzysząc. Nawet kiedy szwedzka ekipa przedzierała się przez grząskie bagna, Artur ani myślał o pozostaniu w tyle. Zresztą wędrówka przez błota było jedną z tych części misji, która sprawiła zwierzęciu największe problemy. Musieli wówczas interweniować jego ludzcy kompani. Organizm zwierzęcia był już wtedy zrujnowany. Po wydostaniu go z opresji starali się go skłonić do tego, by zakończył dalszy marsz, ale Artur szedł za nimi dalej.
Mordercza wędrówka zakończyła się po sześciu dniach. Artur dotarł do mety razem z szwedzkim zespołem. Został piątym członkiem ekipy. Ale po osiągnięciu celu nie było czasu na radość. Czworonóg był wycieńczony i znajdował się w bardzo złym stanie. Trafił do lecznicy, gdzie poddany został intensywnemu leczeniu. Na szczęście jego kondycja z dnia na dzień stawała się coraz lepsza. W tym samym czasie przyszedł jednak czas na podjęcie decyzji – co dalej z Arturem. Mikael Lindord, kapitan szwedzkiej grupy, stwierdził wówczas, że nie zniósłby rozdzielenia z nowym przyjacielem. Zdecydował się go adoptować i zabrać do Szwecji.
Zanim Artur wyruszył w podróż do Skandynawii ze swoim nowym panem, konieczne było załatwienie wielu papierkowych spraw. Sprowadzenie psa z Ameryki Południowej wymagało uzyskania zgody od szwedzkich urzędników. W tym samym czasie trwała też zbiórka pieniędzy na leczenie i transport Artura. Na szczęście wszystkie przeszkody udało się na czas pokonać.
- Prawie się rozpłakałem, siedząc przed komputerem i czytając, że dostałem od urzędników pozytywną opinię – tłumaczy mężczyzna. - Przyjechałem do Ekwadoru, by zdobyć Mistrzostwo Świata. Zamiast tego zyskałem nowego przyjaciela.
Artur dotarł do Szwecji ze swoim nowym panem 20 listopada ub.r., ale nie mógł od razu zamieszkać w nowym domu. Zgodnie z lokalnymi przepisami, konieczne było przeprowadzenie wielomiesięcznej kwarantanny. Procedura właśnie dobiegła końca. Media w Szwecji poinformowały, że pies będzie teraz mieszkał w Örnsköldsvik w północnej części kraju.
Kiedy Artur dołączył do wędrowców, nikt się nie spodziewał, że zwykły ludzki odruch, polegający na podzieleniu się z przybłędą mięsnym klopsem, spowoduje, że zyskają wiernego przyjaciela. Choć od pojawienia się szumu medialnego wokół Artura minęło już kilka miesięcy, popularność psa wciąż rośnie. Kolejne tytuły na bieżąco zaś informują o tym, co słychać u sympatycznego czworonoga. Artur stał się też niekwestionowaną gwiazdą szwedzkiego zespołu - ma teraz tysiące fanów na całym świecie. Sportowcy mogą być trochę zazdrośni. Dlaczego? Ekipa Peak Performance, która reprezentuje Szwecję w biegach przygodowych, bierze obecnie udział – oczywiście już bez psa - w kolejnym wyczerpującym rajdzie w Chile, ale fani na Facebooku dopytują się głównie o to, co słychać u Artura. Kolejne sukcesy grupy kwitowane są w serwisie społecznościowym krótko: „Artur będzie z was dumny”.
Warto nadmienić, że pies doczekał się też swojej własnej fundacji. „Fundacja Artura”, która została powołana do życia przez członków Peak Performance, zajmuje się niesieniem pomocy bezdomnym czworonogom. Chętnych do wpłat, dzięki popularności psiego sportsmena, nie brakuje. W ten sposób Artur swoją odwagą i wytrwałością przysłużył się też niedawnym towarzyszom swojej niedoli.
RC/dm,facet.wp.pl