Sherry. To z tego właśnie białego wina słynie Andaluzja. Powstają tu różne jego odmiany - od bardzo wytrawnych, przez delikatniejsze, aż do kremowych w swej strukturze, bardzo słodkich trunków. Naprawdę trudno nie znaleźć tutaj czegoś dla siebie. I choć wina te naprawdę wpisują się do światowej czołówki, ciągle jakby czekały na odkrycie.
Ba, nawet koneserzy mocniejszych alkoholi znajdą tu rzecz wyjątkową - Brandy de Jerez, ceniony przez znawców winiak. Produkuje się go tutaj sporo, w samej Jérez de la Frontera wytwarza się 90 procent hiszpańskiej brandy. Jest ona bardziej przyjazna w piciu, niż inne światowe rodzaje tego trunku - jest bardziej łagodna, miękka i karmelowa w ustach. Z pewnością walory te zawdzięcza dojrzewaniu w beczkach po tutejszym winie.
Sztuki destylowania alkoholu, mieszania i łączenia go w odpowiedni sposób nauczyli się Hiszpanie bezpośrednio od Arabów, bądź też z ich uczonych, specjalistycznych ksiąg. To kolejny z elementów kulturowych wpływów, o których tu jeszcze wspomnimy.
Magiczna trójca
Miejsce, gdzie powstaje sherry znajduje się w południowo-zachodniej części Hiszpanii, tworzy go osobliwy winiarski trójkąt, na który składają się trzy miasta o dumnie i intrygująco brzmiących nazwach: Jérez de la Frontera, Puerto de Santa Maria i Sanlúcar de Barrameda. Dwa ostatnie to miasta portowe, Jerez leży bardziej w głąb lądu. Każde z tych miejsc posiada własną historię, zachowuje swój styl, odrębność i proponuje nieco odmienne typy sherry.
Puerto de Santa Maria- nazywane kiedyś "miastem stu pałaców", jest bardzo stare - założył je Menestateus, dziewiąty król Aten. Stare miasto portowe, tu wybudowano statki na wyprawę Krzysztofa Kolumba (jeden z nich nosił nazwę "Santa Maria"). Miasto, po odkryciu nowych lądów, ściągnęło wielu bogatych kupców, kwitł na wielką skalę handel. Współcześnie swoje siedziby ma tu wielu interesujących producentów a coś ze starożytnego klimatu zachowało się do dziś.
Sanlúcar de Barrameda, to w swoim czasie też ważny port handlowy i wojenny. To stąd 20 X 1519 roku portugalski żeglarz Ferdynand Magellan wypłynął w podróż dookoła świata. Pod koniec XV wieku - już po odkryciu Ameryki przez Kolumba - Sanlucar de Barrameda, podobnie jak Puerto de Santa Maria, stało się ważnym portem w transatlantyckim handlu. Już w XVI wieku spore ilości wina dostarczało do tych portów Jerez. Wina te wysyłane były między innymi do Ameryki. Niektórzy badacze tematu twierdzą nawet, że sherry prawdopodobnie była pierwszym winem, jakie pojawiło się wraz z pierwszymi osadnikami na nowo odkrytym lądzie. W Sanlúcar produkuje się jedną ze słynniejszych sherry - Manzanilla. Bardzo świeże, orzeźwiające wytrawne wino, z lekko słonawymi(!), mineralno-krzemiennymi nutami i delikatnymi, świeżymi aromatami orzechów i migdałów. Wyborne jako aperitif, znakomite do owoców morza. Jak zapewniają sprzedawcy - jest ono ulubionym trunkiem torreadorów.
Jérez de la Frontiera(Sherry, Xérez) to najważniejszy element, naszego trójkąta, miejsce, które dzierży nieformalne przywództwo. I tutaj znowu - już nawet w samej nazwie widać rozmaite ścieranie się wpływów i historycznych wydarzeń. Za czasów Maurów miasto bowiem zwano Seris, którą to nazwę Hiszpanie przekształcili później na Jérez. W 1380 roku król Juan I pozwolił, by do starej nazwy "Jerez" dodawać "de la Frontera" na znak tego, że miasto było przyczółkiem na granicy miedzy kulturą chrześcijańską a mauretańską. Z kolei wielcy koneserzy win stąd pochodzących - Anglicy (chwalił je sam Szekspir), nazwali je Sherry, a na butelkach - aby już lingwistycznym wariacjom stało się zadość - znajdziemy również nazwę francuską, Xérez. Nazwa miasta po hiszpańsku, francusku i angielsku znajduje się na każdej oryginalnej butelce sherry.
Jérez de la Frontera - o czym trzeba wspomnieć - chlubi się nie tylko z winami, jest dumne również ze swych koni. Znajdują się tu słynne stadniny i hodowle rasy andaluzyjskiej, szkoły nauki jeździeckiej oraz siedziba słynnej Królewskiej Szkoły Jazdy Konnej znajdująca się przy Avenida de Abrantes. Co czwartek są tu pokazy tresury, regularnie odbywają się też pokazy jeździeckie i konne parady. Warto wpaść na Feria de Jérez - odbywające się w maju wielkie święto, którego tradycja sięga wielkich targów konnych. W mieście odbywa się duży festyn, gdzie kolorowe, wspaniałe konne parady są jednym z głównych elementów widowiska.
Wróćmy do wina. Charakterystyczne w tym rejonie jest, że raczej nie ma piwnic - składy i dojrzewalnie wina, tzw. bodegi, znajdują się na powierzchni ziemi, są duże, niezwykle przestronne, zbudowane tak, by do wnętrza docierać mogły powiewy chłodnej, morskiej bryzy, które - jak twierdzą producenci - mają niebagatelny wpływ na aromat wina. Poza tym, budynki te mają tylko niewielkie, wysoko umieszczone okienka, które pozwalają na przepływ powietrza i dają niewiele światła, w środku więc panuje przyjemny chłód i bardzo nastrojowa, piwniczna atmosfera. Kiedy spaceruje się uliczkami, między ścianami bodegas poczuć można co jakiś czas delikatny aromat alkoholu i samej sherry, a aromat ten znacznie intensywnieje, gdy wkraczamy do pomieszczeń w których ona dojrzewa. Dzieje się tak, ponieważ wino to leżakuje przy otwartym szpuncie beczek, ma więc kontakt z powietrzem - część wina po prostu wyparowuje. Ta krążąca w powietrzu część alkoholu to tak zwana "porcja dla aniołów". Ale chyba nie tylko dla nich - niektórzy
tutaj właśnie upatrują przyczynę wielkiej pogody ducha i otwartości mieszkańców miasta... Oblicza się, że co roku wyparowuje około 2-3 procent produkowanej sherry, wiele tysięcy butelek wina i brandy po prostu "frunie" sobie więc z beczek prosto na anielskie stoły...