No future? Broń przyszłości
27.05.2015 | aktual.: 07.04.2017 12:24
Ekstrawaganckie, futurystyczne, ale całkiem realne metody walki, które zapewne już niebawem będą chlebem powszednim każdej wojny
Rzecz jasna mowa o konflikcie globalnym, a takowy - jeśli ufać Stevenowi Pinkerowi, uznanemu psychologowi z Harvardu - raczej się nie przydarzy, bo straciliśmy apetyt na destrukcję. A nawet jeśli, to, jak mówi brytyjski generał Peter Wall, kluczem do zwycięstwa nie będzie szybsze naciśnięcie czerwonego przycisku, lecz opanowanie przestrzeni cybernetycznej. Bez względu na podobne, mniej lub bardziej optymistyczne sądy, laboratoria dysponujące milionami dolarów nie próżnują, konfrontując realne możliwości przemysłu zbrojeniowego z fantastyką naukową. Oto kilka przykładów.
Jak w grach komputerowych
Hank Kiersey, konsultant przy serii popularnych gier "Call of Duty", który na operacjach specjalnych zęby zjadł, po ćwierćwieczu spędzonym w mundurze mówi otwarcie, że dzisiejsze strzelaniny na komputery i konsole częstokroć dają nam do dyspozycji arsenał, nad którym gdzieś tam pracują panowie w białych kitlach. Zdaje się jednak, że najwięcej uwagi poświęca się niczemu innemu, jak wyeliminowaniu z pola walki czynnika ludzkiego. Bezzałogowe drony to żadne novum, ale nie dalej jak na początku roku firma Quinetiq nareszcie pokazała nowoczesnego robota MAARS (na zdjęciu), który służyć ma nie tylko do rekonesansu, ale na przykład pacyfikacji zamieszek i eliminacji przeciwnika w warunkach bojowych. Prócz miotacza gazu łzawiącego, sprzęt wyposażony jest także w karabin maszynowy oraz granatnik. Pierwsze testy okazały się obiecujące, choć żołnierze zgłaszali problem z nieprzemyślanymi gabarytami robota, co utrudniało sterowanie.
Armia Robocopów
Innym interesującym pomysłem jest oczywiście podrasowanie możliwości fizycznych komandosa poprzez zastosowanie tak zwanego egzoszkieletu, czyli funkcjonalnego stroju bojowego, nad którym tęgie głowy dumają już od lat sześćdziesiątych, ale projekt Hardiman od General Electric zakończył się fiaskiem. Jeszcze pół dekady temu sporo mówiło się o XOS 2 Exoskeleton - prototypie od koncernu Rayheon, który umożliwić miał noszącemu go żołnierzowi uniesienie bez zbędnego wysiłku około dziewięćdziesięciokilogramowego ciężaru. Prace nad podobnymi cudeńkami trwają. Podobne jak i, jeśli wierzyć plotkom, nad polowym kamuflażem typu stealth oraz specjalnymi chipami, na które wykładać ma pieniądze amerykańska DARPA, a które podniosą potencjał umysłowy zwykłego szeregowca. Po odpowiednim przeszkoleniu będzie on mógł siłą woli kontrolować i maszyny, i ludzi. Brzmi jak kolejna bajeczka, jak fantastyka? Ano właśnie.
Z zabójczą skutecznością
Bardziej przyziemne projekty to chociażby granatniki XM25 (na zdjęciu) zdolne miotać pociski zaprogramowane na wybuch w określonym momencie lotu, nowe, opatentowane w 2003 roku podręczne działko DREAD wystrzeliwujące 120 tys. kul na minutę i, a jakże, lasery. Póki co istnieje dla nich jedynie umiarkowane zastosowanie ofensywne, i to w marynarce, polegające na namierzaniu jednostek wroga, oraz defensywne - system HELLADS (High Energy Liquid Laser Area Defense System) wykorzystujący wiązki laserowe do zestrzeliwania rakiet i pocisków nieprzyjaciela z pokładu okrętu. Nieduże rozmiary zwiększają jego wartość bojową, a własny system chłodzenia umożliwia plucie seriami. Ale to, bynajmniej, nie wszystko.
Nie tylko Ameryka
Rzecz jasna najczęściej mówi się o amerykańskich zdobyczach techniki militarnej, bo i za oceanem przeznaczane na rozwój gałęzi przemysłu obronnego są największe środki. Reszta świata, chcąc nie chcąc, pozostaje w tyle, co nie znaczy, że Europa czy Azja nie mają w zanadrzu broni zdolnej zawstydzić Hollywood. Ogromną niewiadomą są Chiny, gdzie, jeśli wierzyć plotkom, ślęczy się dniami i nocami nad projektem niewykrywalnych dla radaru rakiet zdolnych przy uderzeniu zatopić lotniskowiec. Nie próżnują też Brytyjczycy. Za pięć lat ma rozpocząć służbę pierwszy nowoczesny okręt klasy Queen Elizabeth zdolny pomieścić na pokładzie czterdzieści jednostek latających, rozmiarem ustępujący jedynie amerykańskim Nimitzom. Podobne inicjatywy - karabiny, pojazdy opancerzone, pociski balistyczne - mogą jednak wydawać się skądinąd nudne na tle ekstrawaganckich projektów made in USA. Przynajmniej póki nie zobaczy się izraelskiego systemu ochrony aktywnej Trophy, jedynego takiego będącego obecnie w użyciu. Zadaniem Trophy jest
przechwytywanie i neutralizowanie pocisków przeciwpancernych z zastosowaniem radiolokacji; fantasta mógłby rzec, iż to pierwszy krok ku opracowaniu swoistego pola siłowego.
Cyborgi zastąpią ludzi?
Można rzec, że szczytem marzeń niejednego generała jest wykorzystanie na froncie nie tylko sztucznej, całkowicie poddanej rozkazom inteligencji, ale i sztucznego człowieka. Zanim jednak cyborgi rodem z "Uniwersalnego żołnierza" będą strzelać do siebie, zamiast do ludzi z krwi i kości, miną przynajmniej dziesiątki lat. Już dzisiaj pracuje się nad specjalnymi protezami umożliwiającymi nie tylko szybki powrót żołnierza do zdrowia, ale i podnoszącymi jego wartość bojową. Do stworzenia jednostki podobnej Terminatorowi jeszcze daleka droga, lecz, jak już zdążyła nauczyć nas ludzka myśl technologiczna, cel majaczy gdzieś tam na horyzoncie.
Bartosz Czartoryski
Polecamy również: