O tych rzeczach, chłopcy urodzeni w 2011 nigdy nie usłyszą
27.07.2011 | aktual.: 27.12.2016 15:07
None
Kasety wideo, księgarnie, wieczorne wiadomości, prywatność, biura podróży, czy "zawodna pamięć" - o istnieniu czego urodzeni w tym roku nigdy się nie dowiedzą?
Czas pędzi nieubłaganie, a wraz z nim nieuchronnie zamazuje się nasza pamięć - w konsekwencji czego, coraz częściej okazuje się, że rzeczy bez istnienia których, jeszcze tak niedawno, po prostu nie wyobrażaliśmy sobie życia, dziś, przeszły już do lamusa. Ciężko w to uwierzyć prawda? Ale zastanów się, kiedy po raz ostatni przyszło ci korzystać z kasety magnetofonowej, notesu elektronicznego, pagera, albo modemu...
Jednak najgorsze w tym wszystkim jest to, że podobnie, jak nasi rodzice kiedyś łapali się za głowy, nie wierząc w naszą ignorancję, tak już niedługo nas czeka to samo - z niedowierzaniem będziemy spoglądać na nasze pociechy, przecierające oczy na widok zwykłego faksu, czy kasety wideo. A o istnieniu czego jeszcze, urodzeni w 2011 nigdy nie usłyszą? Dowiecie się tego z naszej galerii - przyszykujcie chusteczki, bo zabieramy was na podróż pełną wspomnień!
Kasety VHS
Kaseta VHS, zwana także kasetą wideo, doczekała się swojego nekrologu już w 2005 roku, kiedy to "Washington Post" napisał: "Ukochana kaseta wideo, która tak dzielnie walczyła w wojnie przeciw Betamaxowi (inny format, lepszy technologicznie od VHS, ale droższy i słabiej wypromowany) i latami czarowała miliony Amerykanów, pozwalając im cieszyć się bezmyślną rozrywką z Hollywood, bez wychodzenia z domu - zmarła w wieku 29 lat."
VHS dzielnie walczył z konkurencją, jednak groźny przeciwnik w postaci DVD, zdobył świat szturmem u progu XXI wieku, wypierając go tym samym niemal całkowicie - m.in. za sprawą znacznie lepszej jakości obrazu, prostoty użytkowania oraz możliwości wzbogacania filmów o dodatki, typu: komentarze reżyserskie, napisy, lektorów, czy nawet przywilej wyboru kąta widzenia kamery.
W efekcie, nasze dzieci nie poznają nigdy smaku oglądania na wideo klasyków z Jean Claudem Van Dammem, Sylvestrem Stalone, czy Hulkiem Hoganem. Owszem, może przyjdzie im kiedyś zobaczyć taśmę wideo w jakimś muzeum, jednak w normalnych okolicznościach raczej nie ma co na to liczyć...
Życie prywatne
To bardzo smutne, jednak jak zauważyli redaktorzy "Huffington Post", już w dzisiejszych czasach niezwykle ciężko jest odseparować życie prywatne od zawodowego. Coraz większe grupy ludzi zaopatrują się w smartfony, tablety i malutkie notebooki, dzięki którym są zawsze pod ręką - nie tylko dla swoich przyjaciół - ale przede wszystkim dla ważnych kontrahentów.
Obecnie, zwłaszcza na Zachodzie, rozkwit przeżywają niewielkie przedsiębiorstwa, które nie posiadają nawet swoich biur. Ich pracownicy nie paradują do pracy pod krawatami, a wręcz przeciwnie - pracują w domu, w pidżamach, popijając kawę z kubka z napisem "Najlepszy tata świata!", a kiedy trzeba spotkać się z klientem, spotkanie umawiają na mieście - w hotelowym barze, albo w restauracji.
Oczywiście, w opisanym wyżej scenariuszu, granice między prywatnością a biznesem, a więc między czasem dla siebie i czasem dla firmy, nieuchronnie zamazują się. Nawet ci, którzy co ranek wędrują do korporacji, gdzie z kolei przez cały dzień siedzą cierpliwie za biurkiem (lub stoją - najnowszy krzyk mody), opuszczając biurowiec, w rzeczywistości wcale nie wychodzą z "trybu biznesowego" - w końcu smartfon włączony jest przez całą dobę. Nie na darmo też korporacja uposaża ich w samochody i przenośne komputery...
Tym samym, życie prywatne powoli staje się wynalazkiem przeszłości.
Księgarnie
Jeszcze nie tak dawno, dla amatorów czytania wizyta w księgarni była niesamowitym przeżyciem. Już na wejściu witał nas zapach świeżych książek i malowniczy obrazek tomów ściśniętych jeden przy drugim na gęsto rozsianych półkach. Zawsze można było sięgnąć po dowolną pozycję, przeczytać kilka stron, a czasami nawet wypić przy tym kawę.
Bywało też, że dla stałych bywalców ekspedientki miały odłożone najciekawsze z nowszych pozycji, które mogłyby przypaść im do gustu - stałym klientom księgarń brakowało w nich tylko własnych papci! Bo tak naprawdę, warto zauważyć, że podobna wyprawa, nie dość że wzbogacała nas w świeżo zdobytą wiedzę, to w dodatku działała bardzo kojąco na ducha...
Niestety, już dzisiaj dostrzec można pierwsze symptomy nadchodzącego kresu księgarń. Zwyczajnie, w XXI wieku, kluczowym aspektem prowadzenia biznesu jest jego opłacalność - idąc tym tropem, zapewne sami jesteście sobie w stanie odpowiedzieć na pytanie, czy niewielka, acz klimatyczna księgarnia, jest w stanie na siebie zarobić? Teraz, w czasach serwisów aukcyjnych i sklepów internetowych, które zabijają małych przedsiębiorców zniżkami, czy wreszcie wszechobecnych już e-booków? Oczywiście, że nie.
Ale nie można też zapominać o prostym i bolesnym fakcie, że w XXI wieku człowiek zdecydowanie coraz rzadziej czyta. Zamiast tego woli oglądać, ewentualnie słuchać...
"Zapominanie", a co to takiego?
Niedaleka przyszłość to także kres krętactwa, marnych wymówek i zwalania niepowodzeń na karb słabej pamięci.
W dobie serwisów społecznościowych, wirtualnych aliasów, cyfrowych kalendarzy i notatników, Internet każdego dnia przyjmuje zatrważające ilości gigabajtów danych, których... nie można usunąć. Co raz znalazło się w Internecie, już nie zginie. W mediach wielokrotnie było głośno o przypadkach osób, które postanowiły "usunąć się" z życia wirtualnego i które odniosły w tej kwestii porażkę, odkrywając przy tym, że wirtualny odcisk stopy jest wieczny...
CEO Googla, Eric Schmidt, zażartował kiedyś nawet, że młodzi ludzie wkraczając w wiek dorosłości powinni niezwłocznie zmieniać nazwiska, aby uciec przed swoją wiecznie aktualizującą się internetową kartoteką. W ten sposób, z czystą kartą wchodziliby w przyszłość. Owszem, wydaje się to śmiesznie, ale czy pod płaszczykiem żartu nie kryje się tu aby coś więcej? W końcu nie raz i nie dziesięć, mogliśmy przeczytać o ludziach zwalnianych z pracy, z powodu wiadomości, jakie publikowali o sobie na Facebooku.
Prawda jest taka, że Internet może i nie ocenia, ale z pewnością nie zapomina - ocenianiem z kolei zajmują się inni, ci od których nierzadko zależy nasze być albo nie być. Nie tylko zawodowe...
Zegarki, budziki, kalkulatory...
No bo sami powiedźcie, jakim cudem wszystkie te rzeczy mają prawo przetrwać, skoro dziś nawet dzieci posiadają własne smartfony, które nie dość że zawierają w sobie każde z tych urządzeń, to w dodatku zaskakują jeszcze odtwarzaczami muzyki, kamerami, czy możliwością odtwarzania filmów?
Podobnie rzecz się ma z niewygodnymi kalendarzami - kto za 20 lat będzie o nich jeszcze pamiętał?
Przewidujemy, że o ile kalkulatory i budziki są już praktycznie skazane na zapomnienie, o tyle zegarek młodzikowi urodzonemu w 2011 może jeszcze nieraz mignąć na ulicy - taki za kilkanaście tysięcy złotych, który zdobi nadgarstek jakiegoś szanowanego polityka, albo uznanego bankiera czy przedsiębiorcy.
W każdym innym przypadku, zegarek będzie znajdował się w tylnej kieszeni spodni. Podobnie, jak jeszcze kilka innych archaicznych wynalazków upchniętych do mądrego telefonu...
Książka telefoniczna
Kto za dwadzieścia lat będzie wiedział, że kiedyś - "w odległej przeszłości i odległej galaktyce" - istniało coś takiego jak książka telefoniczna? Gruby, niewygodny blok papieru, który w 2031 nadawać by się mógł jedynie na opał.
I pomyśleć, że w latach 90. życie bez niej wydawało się niemożliwe! Dzisiaj natomiast, cała jej zawartość dostępna jest w Internecie.
Zresztą podobny los czeka książki adresowe, atlasy geograficzne, mapy i drukowane przewodniki - wszystko to znajduje się już teraz zaledwie o kliknięcie od nas, po co więc zagracać sobie pułki rzeczami tak niepraktycznymi? Nasze dzieci nie będą w stanie tego zrozumieć.
Wieczorne wiadomości
Czy za kilkadziesiąt lat w telewizji znajdzie się miejsce na wieczorne wiadomości? Obawiamy się, że niestety nie - no bo właściwie, po co?
Już teraz wiadomości lecą 24 godziny na dobę. W Internecie strony dosłownie co sekundę aktualizują się, bombardując nas informacjami o kolejnych trzęsieniach ziemi, tąpnięciach na parkietach giełdowych, czy norweskich szaleńcach, pragnących realizować swoje wątpliwe ideowo "misje".
Również w sieciach kablowych (o których też kiedyś nikt nie będzie pamiętał) robi się coraz gęściej od kanałów, które przez całą dobę serwują nam doniesienia ze świata. Bo co oglądają biznesmeni? Właśnie takie kanały. A przypominamy, że nasze dzieci będą kiedyś biznesmenami, a w dodatku takimi bez życia prywatnego...
Faks
Piętnaście lat temu faks był krzykiem mody. Sama świadomość, że można przesyłać coś na drugi koniec świata - i to bez konieczności stania na poczcie - przyprawiała nas wtedy o drżenie serca! A dzisiaj? Czy ktoś jeszcze pamięta o faksach? Jaki z nich pożytek? Nie otwierają przecież ani plików MS Office, ani PDF, natomiast żeby móc edytować otrzymany przed chwilą dokument, trzeba go najpierw zeskanować, albo - o zgrozo! - wpisać ręcznie.
Dzieci urodzone w 2011 faksy oglądać będą praktycznie tak samo często, jak kasety VHS - może zobaczą jakiś na starym filmie, a może na strychu - oczywiście tylko, jeśli będą mieć szczęście. A może usłyszą o nim z opowieści, jakiegoś starego człowieka? Jakby nie było, z pewnością uśmiechną się wtedy serdecznie pod nosem i powiedzą coś w stylu "Boże, ależ to prymitywne". Cóż, najwyraźniej przyszłość to nie jest dobre miejsce dla faksów...
Biura turystyczne
Czy dzisiejsze nastolatki korzystają z usług biur podróży? Tych samych biur podróży, które co jakiś czas ogłaszają plajtę, wcześniej jednak kasując spore prowizje? Raczej rzadko. W erze globalizacji, młodzi ludzie sami organizują sobie wyjazdy - w ten sposób mają pewność, że zwiedzą akurat to, co chcą i wtedy, kiedy chcą, a do tego, że odbędzie się to po kosztach wiele niższych, niż przy jakimkolwiek pośrednictwie.
Wszystko sprowadza się do faktu, że Internet to kopalnia informacji - w tym także tych praktycznych, stąd każdy samodzielnie może znaleźć tu coś dla siebie, nie zaś spuszczać się na subiektywną opinię innych, odnośnie tego, co jest warte zwiedzenia, a co nie. Z kolei, sklepy z aplikacjami komórkowymi co rusz wzbogacają się o kolejne programy do oceny potencjalnych traktów turystycznych i rezerwowania rozmaitych atrakcji na miejscu, dzięki czemu podróż marzeń można spokojnie sobie zorganizować w przeciągu zaledwie kilku kwadransów. Samodzielnie!
Innymi słowy, coraz częściej ludzie jeżdżą po świecie na własnych warunkach. A jak podróżowanie będzie wyglądało w przyszłości? Cóż, jakkolwiek by nie wyglądało, jedno jest pewne, urodzeni w 2011 doskonale obędą się bez pomocy agencji turystycznych.
Pismo odręczne
Już dzisiaj, gdyby nie szkoła, kto pisałby ręcznie? W pracy jedyny kontakt z długopisem to często tylko jakaś krótka notatka, albo kwestia zaadresowania koperty (koperty - to dopiero przeżytek!), a poza tym wszystko odbywa się za pośrednictwem komputera. Nastolatki także nie brukają sobie rąk atramentem, oni spikują, gadu-gadują, skype'ują, chatują, mailują, facebookują, twittują, esemesują i swype'ują. Pismo ręczne? To przeżytek nawet dzisiaj, w końcu żyjemy w erze QWERTY!
Nic więc dziwnego, że długopis to obecnie narzędzie głównie przedszkolaków i dzieci z podstawówek. Bo na Zachodzie już teraz uczniowie szkół średnich otrzymują od szkoły komputery przenośne, na których mogą sporządzać notatki, i z których mają nieograniczony dostęp do wybranych kursów e-learningowych. A tak samo ma być przecież w Polsce!
Jeśli natomiast chcesz zapisać jakąś notatkę, zawsze masz notatnik w smartfonie, albo tablet pod ręką. W efekcie, nie ma co się dziwić, że kiedy człowiek musi popisać trochę ręcznie, już po piętnastu minutach pracy odczuwa dokuczliwy ból w nadgarstku i sztywnienie palców. Tak, tak, to właśnie wynik nastania ery QWERTY...
Sumując to wszystko, można zaryzykować stwierdzenie, że urodzeni w 2011 - przez całe swoje życie - nie zapiszą ręcznie większej ilości tekstu, niż mieści się w jakże archaicznej książce telefonicznej. Ale skąd oni będą wiedzieli, ile tekstu mieści się w książce telefonicznej? Przecież żadnej nie zobaczą.
Zdjęcia w drewnianych ramkach
Być może w czasach, kiedy fotografia była zajęciem analogowym, tj. obrazy uwieczniało się na kliszy, z którą następnie trzeba było odwiedzić fotografa, celem jej wywołania, ramki miały racje bytu.
W końcu ile wtedy można było narobić zdjęć podczas pojedynczej uroczystości - 24, 36? Z czego połowa była prześwietlona, a na połowie z tej dobrej połowy widniał kciuk fotografa, więc wybranie do ramki ładnej, a zarazem spełniającej wszelkie techniczne wymogi, fotografii nie przedstawiało dla nas szczególnego problemu.
Dzisiaj natomiast, kiedy zdjęcia pstryka się w ilościach hurtowych, natomiast karty pamięci mieszczą ich nawet do kilkudziesięciu gigabajtów - nie dość, że mało kto w ogóle decyduje się na ich wydruk, to w dodatku wybranie tego jednego do ramki wydaje się wręcz niemożliwe. Dlatego w modzie są ramki cyfrowe, które spokojnie przerzucą nawet 8 gigabajtów fotografii z wycieczki do Egiptu, albo ze ślubu znajomego. A co będzie w przyszłości?
Jeśli mielibyśmy prorokować, to zaryzykowalibyśmy stwierdzenie, że urodzeni w 2011 nie będą korzystać ani z ramek drewnianych, ani z cyfrowych. Oni będą robić zdjęcia na potęgę, po prostu żeby je mieć. Kilka wrzucą na Facebooka, resztę do folderu na pulpicie.
Fizyczne wypożyczalnie filmów
Sklepy internetowe, torrenty, VOD, dysk twardy pożyczony od kolegi, szybki Internet... czy trzeba mówić coś więcej? Wypożyczalnie w formie lokali na mieście już teraz należą do rzadkości, natomiast za 20 lat nikt nawet nie będzie wiedział, że kiedyś istniało coś podobnego.
Kasety magnetofonowe i płyty CD
Za kilkanaście lat zarówno płyty CD, jak i kasety, dostępne będą powszechnie jedynie w wyobraźni 40- i 50-latków, albo w formie gadżetów, jak zawieszki na lusterka samochodowe czy kolczyki. Paradoksalnie, przetrwać mają szanse praktycznie tylko płyty winylowe - jako relikt audiofili. A i te będą niezwykle rzadkie i - z pewnością - drogie.
Przyszłość muzyki mieni się cyfrowymi odcieniami - kwestią otwartą pozostaje tu jedynie format plików muzycznych, jaki będzie dominował w latach 30-tych XXI wieku. Czy stare dobre mp3 przetrwają próbę czasu, czy też zostaną wreszcie zastąpione czymś innym?
Jakby nie było, już niedługo muzyka nie będzie mieć nośnika, zamiast tego będzie można ją nagrywać na praktycznie każdy rodzaj sprzętu i odsłuchiwać gdzie się chce. Niestety, o ile to rozwiązanie jest wygodne, o tyle czy dobre dla samej muzyki? Tu mamy wątpliwości...
W końcu kiedyś, kupując płytę albo kasetę, człowiek przesłuchiwał dany album od deski do deski, włącznie z wyczekiwaniem, czy aby artysta nie zaskoczy nas jakimś ukrytym utworem. Dzisiaj natomiast ściągamy gigabajty "płyt" z muzyką, przy czym często zdarza nam się wywalać cały album do kosza, już po przesłuchaniu zaledwie kilku sekund z każdej piosenki. Przez co tyle wspaniałych zespołów umyka naszej uwadze... Strach pomyśleć, co będzie w przyszłości.
Komputery stacjonarne
W ciągu najbliższych dwudziestu lat, wraz z postępem nauki, koncerny produkujące laptopy z pewnością znajdą złoty środek - łączący zapotrzebowanie na wydajny sprzęt z odpowiednią metodą chłodzenia go oraz sprostają wymogom dotyczącymi długości pracy na baterii takiej maszyny. A wtedy, komputery mobilne całkowicie wyprą komputery stacjonarne. Więcej! Skrajni futuryści wierzą, że Kostucha puka także do drzwi fabryk laptopów, zaś jutro należeć będzie do tabletów i smartfonów.
Emerytura
Amerykanie panikują, obawiając się, że już wkrótce wiek emerytalny zostanie podwyższony do... śmierci. Tym samym, boją się, że na drugi świat będą przenosić się masowo z biur wielkich korporacji, zamiast z domków nad jeziorem, jak być powinno...
Podobnie jest zresztą u nas - nieciekawa kondycja finansowa naszego państwa, w połączeniu z ostatnimi zawirowaniami w systemach emerytalnych, mogą sprawić, że emerytury staną się rzeczą, o której polskie dzieci urodzone w 2011 roku nigdy nie usłyszą...