Od 45 lat mieszkają w opuszczonej wiosce. Żyją bez wody i prądu
Ta historia nie wydarzyła się na końcu świata, ale w Europie. Państwo Colomer pochodzą z Hiszpanii i od 45 lat przebywają sami w opuszczonej wiosce. Najbliższa zamieszkana miejscowość znajduje się ok. 25 kilometrów od nich.
30.10.2015 | aktual.: 30.10.2015 10:56
Wyludniające się wsie to poważny problem nie tylko w Polsce. Podobnie jest w wielu krajach na świecie, gdzie starsi mieszkańcy wiosek wymierają, a młodzi opuszczają rodzinne strony i, w poszukiwaniu lepszego życia, wyruszają do dużych miast. Podobne zjawisko dotknęło blisko pół wieku temu wioskę La Estrella. Do tego stopnia, że ostatecznie pozostało w niej dwoje mieszkańców. Martin i Sinforosa Colomer mieszkają tam samotnie od 45 lat. Na co dzień towarzyszy im jedynie kilka psów, kury, koty i pszczoły.
Dystans, jaki dzieli ich od innych zamieszkanych przez ludzi miejscowości, powoduje, że na co dzień z nikim nie utrzymują kontaktów. Przyznają, że czasami czują się tak, jakby byli jedynymi ludźmi żyjącymi na Ziemi.
Sama miejscowość La Estrella była dawniej zamieszkiwana przez setki osób i tętniła życiem. Znajdował się w niej kościół, dwie szkoły oraz mnóstwo barów, w których spotykali się mieszkańcy. Z wioską wiąże się zresztą wiele interesujących historii. Legenda głosi, że miała zostać zbudowana przez bardzo bogatych mężczyzn, którzy utrzymywali w niej swoje kochanki.
Pod koniec XIX wieku La Estrella została dotknięta przez kataklizm. Gwałtowne deszcze i burze, które ją dotknęły w 1883 r., miały zabić ponad połowę mieszkańców. Zniszczonych zostało też wiele domów. Choć wiele miejsc pozostało nietkniętych, część osób, które przetrwały katastrofę, postanowiło porzucić swoje domy i wyprowadzić się w poszukiwaniu lepszego życia.
#size=650x318#))
Martin i Sinforosa poznali się ok. 70 lat po tamtych wydarzeniach, kiedy La Estrella była już wyludnionym miejscem i zatraciła swój dawny czar. On ją zobaczył, gdy prowadziła bydło. Potem spotkali się w tawernie i – jak wspomina Martin – niemal od razu się w sobie zakochali. Już jako małżeństwo zdecydowali się pozostać w wiosce, mimo że inni mieszkańcy cały czas migrowali do większych ośrodków, głównie w poszukiwaniu pracy – poinformowały hiszpańskie media, które ostatnio zainteresowały się losem żyjącego w samotności małżeństwa. Wtedy jeszcze oboje nie spodziewali się, że ostatecznie ostaną się w wiosce jako jedyni.
- Wcześniej mieszkało tu 150-200 osób. Mieliśmy tu nauczycieli, fachowców, burmistrza, policję, grabarza i księdza. Potem w ciągu zaledwie roku albo dwóch lat prawie wszyscy się wyprowadzili – wspomina dziś Martin Colomer.
Życie małżonków w La Estrelli zostało naznaczone również osobistą tragedią. W wieku zaledwie 12 lat zmarła ich córka. Dziś miałaby 48 lat. Od tamtej pory Colomerowie właściwie nie opuszczali wioski. Wiele osób uważa, że to właśnie ze względu na to, że chcieli być wciąż blisko miejsca, w którym spoczęła ich córka, choć Martin przyznaje, że gdyby zależało to tylko od niego, opuściłby wieś już dawno temu. Ale nigdy nie zdecydowałby się pozostawić swojej żony samej. Sinforosa, która związana jest z La Estrellą od urodzenia, nie wyobraża sobie zaś lepszego miejsca do życia.
(( bigphoto http://i.wp.pl/a/f/jpeg/35887/foto2.jpeg #source=(fot. Facebook/AeonMagazine)
#size=650x282#))
Dziś małżeństwo żyje bez telewizji, telefonu, elektryczności, a nawet bez bieżącej wody. Mają jedynie odbiornik radiowy. Twierdzą, że kochają taki prosty żywot - blisko natury i z dala od cywilizacji. Martin dodaje jednak, że zwłaszcza w obecnych czasach, gdy wiele osób uzależnionych jest od dóbr cywilizacyjnych, nie każdy poradziłby sobie na ich miejscu.
- Przyjedź i pobądź tu przez chwilę, a przekonasz się, jak długo tu wytrzymasz – mówi Martin.
RC/dm,facet.wp.pl