Odkryto nową przyczynę łysienia, czy można ją leczyć?
Otóż, po wnikliwych i gruntownych analizach myszy i ludzi, specjaliści z University of Pennsylvania doszli do wniosku, że łysienie androgenowe (typu męskiego), cechuje się tym, że w miejscach, w których włosy zaczynają wypadać, odkładają się zwiększone ilości proteiny nazwanej prostaglandyną D - jest jej trzy razy więcej, niż w tych miejscach czaszki, gdzie włosy rosną normalnie.
Jakie są widoki na problem łysienia?
"Generalnie, to co udało się dokonać naszej ekipie, to udowodnić, że ta ilość proteiny była podwyższona w łysych miejscach na głowie, zatem to właśnie ona hamowała porost włosów. Tym samym, zidentyfikowaliśmy cel w walce przeciw łysieniu androgenowemu", mówi w wywiadzie dla cbsnews.com, dr George Cotsarelis, szef badania. "Następnym krokiem będzie odnalezienie sposobu na pozbycie się nadmiaru prostaglandyny D ze skalpu i ustalenie, jaki to da efekt - czy dojdzie do samego zatrzymania procesu łysienia, czy może włosy zaczną rosnąć na nowo?"
Trzeba przyznać, że wnioski Amerykanów wydają się być nader logiczne i, co najważniejsze, obiecujące. Dodajmy, że pierwsza wersja leku jest już w trakcie końcowych przygotowań - środek będzie miał formę maści. Uczeni z Pensylwanii twierdzą, że finalna wersja ich receptury na zatrzymanie łysienia (lub nawet na porost włosów) dostępna będzie w aptekach już za cztery do pięciu lat.
Nadzieje na przełom są tym większe, że wcześniej udało się udowodnić, że w większości przypadków, u łysiejących mężczyzn nie ma problemu z "hardwarem", innymi słowy - z technicznego punktu widzenia, komórki są w stanie produkować włosy, jednak tego nie robią. Teraz wiadomo już dlaczego - prostaglandyna D hamuje wzrost komórek mieszka włosowego.
MW/PFi