Okaleczają się, by nie iść na front
Rosjanie mają dość "ukraińskiego poligonu". Coraz częstsze są przypadki umyślnego uszkadzania ciała, żeby tylko uniknąć wyjazdu.
10.12.2014 | aktual.: 19.10.2015 16:16
W bieżącym roku rosyjska armia odbyła 1,5 razy więcej ćwiczeń niż w 2013, a na przyszły rok Ministerstwo Obrony już zaplanowało około 4 000 manewrów. Uchodząca za nieoficjalną tubę Kremla "Komsomolskaja Prawda" z dumą donosi, że w ramach tegorocznego jesiennego poboru w jednostkach wojskowych stawiło się już ponad 60 procent ze 154 tysięcy powołanych. Jednocześnie wśród żołnierzy narasta sprzeciw wobec wyjazdu na Ukrainę - akcje protestacyjne, umyślne okaleczenia, fikcyjne zwolnienia lekarskie i dezercje zdarzają się coraz częściej.
Tego rodzaju przypadki niezmordowanie nagłaśnia Jelena Wasiliewa, założycielka grupy "Gruz-200 z Ukrainy do Rosji", która stara się monitorować rosyjskie straty na Ukrainie (wg przedstawionych przez nią danych w Donbasie zginęło 5000 rosyjskich żołnierzy*), tajne pochówki poległych i sytuację ich rodzin oraz nastroje panujące wśród żołnierzy: - Codziennie dostaję informacje, że rosyjscy żołnierze odmawiają wyjazdu na front. Niektórzy, by uniknąć zwolnienia, kładą się do szpitala. Inni odchodzą z armii na własną prośbę - powiedziała Wasiliewa w wywiadzie dla ukraińskiego kanału BTB.
Działaczka zwraca uwagę, że żołnierze nie ograniczają się do biernych form oporu wobec polityki rosyjskiego Ministerstwa Obrony - coraz częściej dochodzi do akcji protestacyjnych i działań, które de facto można by uznać za sabotaż: - Było już kilka przypadków protestów ogłoszonych przez kilkuset żołnierzy z danego oddziału, a to się zdarza coraz częściej. Ci, którzy nie pojechali, uszkadzają sprzęt - byle by nie walczyć - mówi Wasiliewa. We wcześniejszych wypowiedziach wspominała, że wobec rozkazów mobilizacyjnych w rosyjskiej armii zdarzały się również przypadki samookolaczeń.
Wasiliewa zwraca uwagę na skandaliczne postępowanie Kremla w sprawie pochówków poległych na Ukrainie rosyjskich żołnierzy: w związku z oficjalną polityką Kremla ("naszych na Ukrainie - niet") pogrzeby odbywają się cichcem, czasami ciała poległych nie są wydawane rodzinom, a nawet dochodzi do zrywania grobowych tabliczek z imieniem i nazwiskiem - najwyraźniej władze nie chcą, by personalia "kłuły w oczy" odwiedzających cmentarze, a anonimowy grób, nawet jeśli jest świeży, jeszcze o niczym nie świadczy: - Takich faktów nie da się jednak ukryć. Na razie wszystko rozgrywa się w małych miasteczkach i garnizonach. Ludzie zaczynają gadać, rośnie niezadowolenie. Jestem przekonana, że to wszystko skończy się wybuchem ogólnorosyjskiego protestu - uważa Wasiliewa.
Wcześniej działaczka apelowała m. in. do żon i matek poległych na Ukrainie rosyjskich żołnierzy, by wzorem krewnych ofiar katastrofy "Kurska" nie dały się zastraszyć, głośno mówiły o swojej stracie i nie pozwoliły władzy "przykryć" niewygodnych dla niej faktów.
*dla porównania: wg oficjalnych danych podczas sowieckiej interwencji w Afganistanie zginęło 14 453 żołnierzy radzieckich, podczas pierwszej wojny czeczeńskiej - 5552 Rosjan, a drugiej ok 6000.
Kamila Pączek