Operacja Iron Cross - tak Amerykanie chcieli zabić Hitlera
Jak alianci chcieli pozbyć się Hitlera
* Dzięki dużej dawce szczęścia oraz zapobiegliwości wódz III Rzeszy wielokrotnie uniknął śmierci z rąk zamachowców.*
W takich akcjach najbardziej powściągliwi okazali się Brytyjczycy i Amerykanie, uznający, że lepszym rozwiązaniem byłoby postawienie Hitlera przed sądem albo zamknięcie go w szpitalu psychiatrycznym. Jednak i oni próbowali zlikwidować fuhrera, o czym świadczą historie operacji "Foxley" i "Żelazny Krzyż".
Adolf Hitler kilkakrotnie otarł się o śmierć. 5 października 1939 r., gdy przybył do Warszawy odebrać defiladę triumfujących wojsk niemieckich, polscy saperzy umieścili na trasie przejazdu samochodu fuhrera blisko pół tony trotylu. Ładunek był uzbrojony i przygotowany do detonacji, a eksplozja unicestwiłaby wszystko w promieniu około 30 metrów. Do dziś nie wiadomo, dlaczego bomba nie wybuchła.
Polskie podziemie podjęło też próbę likwidacji Hitlera w czerwcu 1942 r. Wódz III Rzeszy przebywał wówczas w "Wilczym Szańcu", kwaterze głównej zlokalizowanej niedaleko Kętrzyna. Postanowił jednak wziąć udział w berlińskim pogrzebie Reinharda Heydricha, który umarł kilka dni po zamachu dokonanym przez czeskich cichociemnych w Pradze. Partyzanci zaatakowali pociąg, w którym miał podróżować Hitler. Okazało się jednak, że w przeddzień podróży zmienił plan i dotarł do niemieckiej stolicy samolotem.
Zamach na Hitlera rozważali również Rosjanie. Po raz pierwszy w 1943 r., jednak Stalin nagle odwołał akcję w obawie, że po śmierci wodza III Rzeszy jego współpracownicy zawrą traktat pokojowy z Wielką Brytanią i USA. Kolejna próba nastąpiła rok później, a przyszły zabójca podobno zdołał już zdobyć zaufanie nazistowskich przywódców. Mimo to Stalin znów się wycofał. Najbliższy zabicia Hitlera był jego rodak - pułkownik Claus von Stauffenberg, który podłożył walizkę z bombą w Wilczym Szańcu. Fuhrer doznał jednak tylko niegroźnych obrażeń.