Orgazm bez dotykania - mężczyźni będą niepotrzebni?
"Kobieta tak potrzebuje mężczyzny, jak ryba roweru" - zwykła mawiać słynna feministka Gertruda Steinem. W praktyce okazuje się, że ryby są jednak zapalonymi cyklistami, a panie w przeważającej większości ani myślą rezygnować z tego, co mogą zaoferować im mężczyźni. Nie da się jednak ukryć, że kobiecy pęd ku samowystarczalności przybiera coraz większe rozmiary - również w dziedzinie seksu. Okazuje się, że zarówno facet, jak i wszelki dotyk może być zupełnie zbędny!
59-letnia Barbara Carrellas z Nowego Jorku to amerykańska psychoterapeutka, która proponuje kobietom naukę osiągania orgazmu bez żadnej stymulacji. Twierdzi, że sama potrafi przeżywać ekstatyczną seksualną rozkosz jedynie za pomocą odpowiedniego kontrolowanego oddechu i zamierza uczyć inne panie takiej samej samowystarczalności.
Iście szarlatańska metoda ma polegać na odpowiednim skoordynowaniu oddechu, napięcia mięśni i stanu głębokiego odprężenia. Ciekawskie desperatki, które zawitają do gabinetu Carrellas, najpierw proszone są o wygodne położenie się na wznak na podłodze, kończyny mają być rozłożone. Następnie pacjentki mają podążać za instrukcjami "trenerki" dotyczącymi długości i częstotliwości oddechu.
Stopniowo oddech ma być coraz głębszy i szybszy. Carrellas zaleca, by "pomagać sobie" wykonując biodrami coś na kształt ruchów frykcyjnych, a za każdym razem, gdy ciało przyciska się do podłogi wstrzymywać oddech. Do tego należy wydawać z siebie coś, co określa jako "odgłosy mocy". Cały proces nie jest zatem niczym innym jak masturbacja za pomocą dźwięku, oddechu i ruchu, bez bezpośredniej stymulacji.
- Chciałabym, by ludzie przestali nazywać orgazmem tylko to, do czego dochodzi poprzez bezpośrednią stymulację organów płciowych - tłumaczy Carrellas. Pomysł na oddechową seksoterapię wzięła z popularnych w Stanach Zjednoczonych w latach siedemdziesiątych praktyk tzw. "rebirthingu". Pacjenci mieli wychodzić na prostą po traumatycznych doświadczeniach dzięki odpowiednim ćwiczeniom oddechowym.
Panie, które skusiły się na naukę "oddechowego" orgazmu na kozetce Carrellas, nieco wątpią w skuteczność jej metody. Mówią, co prawda, o dziwnych wrażeniach fizycznych, "głębokim uczuciu wewnątrz" ciała, specyficznym zdrętwieniu i... mokrych ustach, a nawet pewnej ekstazie, ale całość doświadczeń nie ma według nich charakteru erotycznego czy seksualnego.
Prawdopodobnie jest to po prostu efekt hiperwentylacji organizmu spowodowanej przez pogłębiony i przyspieszony oddech. Jednak i to może się przydać, zwłaszcza jako... gra wstępna. Badania przeprowadzone przez amerykańskich naukowców wykazały, że kobiety, które "naoddychały się" przed obejrzeniem filmu erotycznego, reagowały później większym podnieceniem niż koleżanki, które tego nie zrobiły.
Wątpliwe jednak, by sam orgazm mógł wziąć się z powietrza. Panowie - można spokojnie odetchnąć.
SEKS MOŻE BYĆ DLA POLAKÓW NIEBEZPIECZNY!
KP/PFI, facet.wp.pl