Trwa ładowanie...
20-02-2009 10:13

Orgazm niejedno ma imię, cz.1

Orgazm niejedno ma imię, cz.1Źródło: Jupiterimages
d2frvph
d2frvph

Do osiągnięcia orgazmu dąży każda para, która decyduje się na seks. On dąży do tego, by ją zaspokoić i dać jej jak najwięcej rozkoszy. Ona, oczekując od niego zaspokojenia, również dąży do tego, by i jego przeżycie było równie silne jak jej. Istnieją jednak także inne sposoby osiągnięcia orgazmu – masturbacja czyli samogwałt, bądź inne zachowania seksualne. Autoerotyczne i nie.

Orgazm oznacza bowiem nie tylko apogeum, istny Mount Everest podniecenia seksualnego, ale i uczucie tak silnej rozkoszy, że – jak to się popularnie mówi – trzęsie się ziemia i wybuchają gwiazdy. Skutkiem orgazmu jest nie tylko zaspokojenie seksualne, ale i uczucie błogości i tak głębokie odprężenie, że co poniektórzy zapadają nawet w krótkotrwałą drzemkę.

Trudno się temu dziwić, bo w jego trakcie przyspiesza się oddech i bicie serca, wzrasta ciśnienie krwi, która dosłownie uderza do głowy. Ci, którzy szczególnie mocno przeżywają orgazmy mogą nawet w ich trakcie na ułamki sekund tracić przytomność. W sumie mało kto jest w stanie się wtedy kontrolować i obserwować reakcje swojego organizmu. Nie o fizjologię tu jednak chodzi, ale o sposoby dojścia na szczyt podniecenia seksualnego i jego rozładowanie, co niestety nie wszystkim się udaje.

Oczywistością jest stwierdzenie, że kobiety przeżywają orgazm inaczej niż mężczyźni. Większość badaczy twierdzi, że nie tylko intensywniej, ale i że ich doznania są o wiele głębsze niż mężczyzn. W reakcjach obu płci są jednak także i podobieństwa: wzrasta ciśnienie krwi, serce bije szybciej, oddech staje się płytki i szybki, źrenice się rozszerzają, w mięśniach związanych z narządami płciowymi następują spazmatyczne skurcze. Mężczyźni są jednak ubożsi o całą gamę przeżyć, które właściwe są tylko kobietom.

d2frvph

Według dalekowschodnich teorii kobieta może przeżywać orgazm na aż dziewięciu poziomach. Kiedy udaje jej się osiągnąć dziewiąty, przeżywa stan "małej śmierci", w pełni otwiera się na mężczyznę i całkowicie – zarówno fizycznie, jak i psychicznie – mu się oddaje. W praktyce jest to jednak bardzo trudno osiągalne, Chińczycy twierdzą nawet, że mężczyźni z Zachodu, czyli Europejczycy, pobudzają kobietę do góra czwartego-piątego poziomu, nie pozwalając jej tym samym na przeżycie pełnego orgazmu. Może jest w tym i sporo racji, biorąc pod uwagę fakt, że ciągle nam, Europejczykom, się gdzieś spieszy, a na dodatek większość przeżyć traktujemy bardzo powierzchownie.

Jakby jednak nie było, to jest wiele sposobów na osiągnięcie orgazmu. Rozróżnia się w związku z tym u kobiet co najmniej kilkanaście typów orgazmu. Rozróżnienie to zależy od miejsca, które jest szczególnie pobudzane. Tu na pierwszym miejscu wymienić należy orgazm łechtaczkowy. Jest to zapewne najłatwiejszy do osiągnięcia i najczęstszy z orgazmów. Łechtaczka, ten ciągle jeszcze tajemniczy organ, uważany za odpowiednik męskiego penisa, jest tak bogato unerwiony, że jego umiejętne pobudzanie jest w stanie doprowadzić do orgazmu prawie każdą kobietę. Nie wspominając już o tym, że może to ona zrobić sama.

Ostrej krytyce podlegało i podlega nadal traktowanie orgazmu łechtaczkowego inaczej od pochwowego. Ten drugi po raz pierwszy nazwał ojciec psychoanalizy Sigmund Freud, ale jak wiadomo w swoich teoriach opierał się on na przypuszczeniach i domysłach. Współczesne badania dowodzą bowiem, że łechtaczka to nie tylko znajdujące się na zewnątrz jej zakończenie, ale i cały system zakończeń nerwowych łączących ją z pochwą. W świetle tego trudno mówić o orgazmie ściśle pochwowym. Tak czy inaczej łechtaczka ma swój udział w osiągniętym drogą stosunku orgazmie.

Winą za to, że spora część kobiet nigdy nie osiąga orgazmu tym sposobem obarczyć należy mężczyzn. Oczywiście nie wszystkich, a jedynie tych, którzy nie przyjmują do wiadomości tego, że przed stosunkiem konieczna jest tzw. gra wstępna i długotrwałe czasem pieszczoty. A także i tego, że sam stosunek nie może trwać zbyt krótko, a jego nadrzędnym celem nie jest orgazm mężczyzny.

d2frvph

Prawdopodobnie najgłębszy, ale i najtrudniejszy do osiągnięcia z orgazmów kobieta może osiągnąć przez odpowiednią pieszczotę mitycznego punktu G. Najtrudniejszy jest dlatego, że wiele kobiet tego punktu po prostu nie ma, inne zaś odczuwają ból podczas jego stymulacji. Jest on umiejscowiony w takim miejscu, że nie ma prawdopodobnie kobiety, która sama w ten sposób doprowadziłaby się do orgazmu. Musi to zrobić mężczyzna – na tyle jednak delikatnie, żeby nie było to bolesne. Punkt G jest bowiem tak mocno unerwiony, że przy jego stymulacji bardzo cienka granica dzieli rozkosz od bólu. Jeśli pieszczota tego punktu zaboli, nie ma mowy o orgazmie u kobiety. Nawet osiągniętym inną drogą – trzeba próbować innym razem.

Niektóre kobiety mogą dojść na szczyt wskutek pobudzania zakończenie cewki moczowej. Lubiący szufladkowanie nazwali ją punktem U. Pieszczenie jej palcami lub językiem prowadzić ma do orgazmu, niemniej wielu naukowców w to wątpi. Uważają, że skoro zakończenia nerwów łechtaczki praktycznie rozciągają się na całość narządów płciowych kobiety, to podczas pobudzania tego punktu praktycznie ona właśnie ulega pobudzeniu. Może być po prostu tak, że u kobiet, które są szczególnie czułe na pieszczoty tego rejonu ich ciała, to właśnie miejsce jest szczególnie mocno połączone z układem nerwowym łechtaczki.

d2frvph
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2frvph