Ostatni pojedynek Polaków
To był ostatni w polskich dziejach pojedynek odnotowany przez historyków. Miał miejsce w 1946 r. w Wielkiej Brytanii, a naprzeciwko siebie stanęli: były cichociemny ppłk. Leonard Zub-Zdanowicz i rtm. Zygmunt Pohorski, spadochroniarz z brygady gen. Sosabowskiego.
Rywale walczyli w sposób bodaj najbardziej tradycyjny dla Polaków - na szable. Obrazicielem (pojęcie stosowane w kodeksie honorowym) był Pohorski, który w wojskowym kasynie poddał w wątpliwość lojalność Zuba-Zdanowicza względem AK - legendarny cichociemny przeszedł bowiem do struktur NSZ (i wraz z Brygadą Świętokrzyską zdołał przedostać się na Zachód, co ze względu na fakt, że marsz tej formacji zyskał aprobatę Niemców, jest do dziś kwestią bardzo kontrowersyjną).
Szermierka dwóch wielokrotnie sprawdzonych w boju komandosów zakończyła się paskudnym przecięciem policzka Zuba-Zdanowicza. Podobno oficer musiał się przez dłuższy czas ukrywać się przed narzeczoną (mimo że zbliżał się termin ich ślubu).
Od tego dnia - 17 lutego 1946 r. - "Polski kodeks honorowy" Władysława Boziewicza stał się dokumentem martwym. Dziś "sprawy honorowe" rozstrzyga się inaczej, na ogół w sądzie, a prawo polskie zakazuje pojedynków, wszelkie uszkodzenia ciała czy pozbawienie życia w ich wyniku traktując jako normalne przestępstwo ścigane z urzędu.
Historia ostatniego polskiego pojedynku została przypomniana przez dziennik "Polska The Times" w artykule poświęconym kwestii honoru - pojęciu, które dla wielu osób wciąż znajduje się w czołówce priorytetów. Z pewnością jest jednak pojmowane inaczej niż przed laty.
Niegdyś pojedynki toczono między obrażonym a obrazicielem, choć zdarzały się także zniewagi obopólne. Walczono w nich o obronę dobrego imienia, często także o władzę, sławę czy w końcu o kobietę (albo w obronie jej czci). W średniowieczu pojedynek sądowy był częstym i ostatecznym środkiem dowodowym.
Co ciekawe, choć pojedynki stopniowo zaczęły znikać z mapy Europy, w niektórych państwach Starego Kontynentu wciąż respektuje się tę formę rozstrzygania sporów. W środowiskach uniwersyteckich Niemiec, Szwajcarii czy Austrii praktykowana jest np. menzura - tradycyjny rytuał (niegdyś popularny także w Polsce) mający przyznać prymat jednej z dwóch rywalizujących ze sobą korporacji studenckich.
PAP/PFi, facet.wp.pl