Ostry jak katana
W Polsce, jak na razie są dwie sztuki testowych IS-F. Jeden z nich trafił do gdyńskiego salonu. Mieliśmy okazję sprawdzić możliwości tego auta. Nie chodzi tutaj tylko o kosmiczne przyspieszenie i fenomenalny dźwięk, wydobywający się z układu wydechowego pierwszego sportowego Lexusa.
Pierwsze, co nasuwa się na myśl po zobaczeniu Lexusa IS-F to, że jest jak japońska katana (miecz samurajski) - prosty, ostry i zabójczy. Myślicie, że tylko tyle? Wraz z dociśnięciem pedału gazu, wzrastają emocje i adrenalina.
Kiedy strzałka obrotomierza przekracza 3 tys. spokojny silnik pokazuje swoje prawdziwe oblicze - to za sprawą drugiego dolotu powietrza. Po jego otwarciu nic już nie ma znaczenia. Zdrowy rozsądek przestaje się liczyć, a ciarki przechodzą od stóp do głowy. Auto rozpędza się błyskawicznie.
Całe szczęście na pomoc przychodzi technika. Japońscy inżynierowie postanowili posłużyć się rozwiązaniem rodem z gier video. Kiedy obroty dochodzą do granicznej wartości 6,6 tys. z konsoli dobywa się dyskretny dźwięk. Jeśli w czasie jego brzmienia zdążymy dotknąć łopatki zmiany biegów przy kierownicy, 8-stopniowa skrzynia zareaguje natychmiast. Jeśli nie? Cóż... może skończyć się to przekręceniem silnika - w trybie manualnym przekładnia nie "myśli" za kierowcę i nie wymusza zmiany biegu. To kierowca podejmuje tu decyzje, to on jest królem.
Siedząc za kierownicą można odnieść złudne wrażenie, że IS-F to zwykła limuzyna. Wykonanie każdego elementu jest perfekcyjne. Seledynowy "elektronik" podobny do tego jaki znaleźć można w każdej Toyocie, znajduje się na konsoli środkowej. Jest to zapewne wynik pracy księgowych, którzy ostatni przeglądali projekt i podejmowali decyzję o cięciu kosztów. Podobnie jest z kierownicą. Jeśli nie zostałaby obszyta delikatną, dziurkowaną skórą, to po wymianie logo mogłaby bez kłopotu wylądować w Corolli.
Wewnątrz charakter i aspiracje "efki" zdradza konsola środkowa. Standardowe drewno, które trafia do prawie każdego Lexusa zastąpiono tutaj włóknem węglowym. Wystrój wnętrza uzupełniają również delikatne i wyważone wstawki z aluminium. Projektanci nie zapomnieli również o aluminiowych pedałach i wyszywanym tu i ówdzie symbolu F.
Najlepiej jednak swój charakter IS-F pokazuje w czasie jazdy. Nie ma tak naprawdę różnicy, czy korzystamy z zamkniętego dla ruchu placu, pasa startowego, toru wyścigowego, czy osiedlowej ulicy. Auto wszędzie wygląda i czuje się znakomicie. Nawet przy pokonywaniu progów spowalniających Lexus zachowuje się spokojnie i nie powoduje wstrząsu mózgu.
W mieście dodatkowym atutem jest jego wygląd. Stojąc w korku niemało satysfakcji wzbudzić mogą zazdrosne spojrzenia kierowców. Paradoksalnie jednak, najlepsze jest to, że wiele osób w ogóle nie zwraca na IS-F uwagi.
OSTRY, GROŹNY, ELEGANCJI >>
Przeszkodą w codziennym użytkowaniu może być natomiast tylna kanapa. Zmieszczą się bowiem na niej jedynie dwie osoby i to nie dla tego, że jest wąska. Po prostu została przewidziana jedynie dla takiej ilości pasażerów. Siedzenia dzieli plastikowa nakładka, którą można przykryć zwykłym podłokietnikiem ze schowkiem.
Podsumowując. Z Lexusem IS-F, jest dokładnie tak jak powiedział jeden z prezesów odpowiedzialnych za realizację jego projektu. Po ponad godzinnej przejażdżce na torze Fuji (dlatego właśnie literka F w nazwie) - Dawno już tak się nie ubawiłem. Gdzie mam podpisać? Krótko mówiąc, IS-F to idealna luksusowa zabawka, która, gdzieniegdzie dostarczy nam sporo splendoru. Może być tylko jedna przeszkoda - cena. Za jedyną dostępną wersję wyposażenia trzeba wyłożyć ponad 270 tys. zł. czytaj więcej...
Jakub Wielicki