"Parasol" w akcji - jak harcerze likwidowali niemieckich zbrodniarzy
"Chłopcy błyskawicznie stawali się pełnowartościowymi mężczyznami" - mówił o batalionie "Parasol" Stanisław Broniewski "Orsza", legendarny naczelnik Szarych Szeregów. Harcerska jednostka Armii Krajowej przeprowadziła kilkanaście operacji specjalnych, likwidując nazistowskich notabli odpowiedzialnych za śmierć wielu Polaków, w tym "kata Warszawy" - Franza Kutscherę.
Był 7 września 1943 r. Około godz. 10 Franz Burkl, zastępca komendanta więzienia na Pawiaku, jak co dzień wyszedł z domu przy ul. Polnej i spacerkiem udał się w kierunku nieodległej siedziby gestapo w Alei Szucha. W Warszawie czuł się bardzo pewnie, choć robił wiele by wzbudzić nienawiść Polaków. "On pierwszy na Pawiaku zaczął mordować więźniów, podczas gdy inni zadowalali się jeszcze w tym czasie jedynie rolą obserwatorów" - wspominał po latach były więzień Leon Wanat. Burkl strzelał do aresztowanych dla samej przyjemności, innych własnoręcznie wieszał lub szczuł ulubionym wilczurem. Tego dnia oprawca był w świetnym humorze, a po drodze - u zbiegu Litewskiej i Marszałkowskiej spotkał znajomą kobietę prowadzącą wózek. Pogrążony w rozmowie nie zauważył podbiegających młodych mężczyzn. Jeden z nich strzelił w plecy Niemca, drugi poprawił dwoma strzałami z przodu. Burkl przewrócił się, ale jeszcze żył. Zamachowiec dobił go strzałem w głowę. Z jadącego w pobliżu tramwaju zaczęli wyskakiwać niemieccy żołnierze.
Rozległa się intensywna kanonada, lecz po niespełna dwóch minutach zapanowała cisza. Na ulicy leżało ciało Burkla i kilku żołnierzy. Zamachowcy zniknęli bez śladu. Kilka dni później w podziemnym "Biuletynie Informacyjnym" ukazała się informacja: "Dnia 7 IX 43 r., został zastrzelony w Warszawie Oberscharfuhrer Burkl, komendant Pawiaka, znany ze znęcania się nad więźniami i masakrowania ich. Kierownictwo Walki Podziemnej". Tak wyglądała pierwsza akcja legendarnego batalionu "Parasol", wówczas noszącego jeszcze nazwę "Agat", co było skrótem od "Anty-Gestapo".
Harcerze jak żołnierze
Wiosną 1943 r. kapitan Adam Borys "Pług" (cichociemny, który kilka miesięcy wcześniej został przerzucony do Polski z Wielkiej Brytanii, gdzie ukończył kurs dywersyjny) otrzymał od kierownictwa Kedywu AK zadanie utworzenia oddziału specjalnego do walki z gestapo. "Pług" zdecydował, że trzon jego ekipy będą stanowili harcerze z Szarych Szeregów. "To nie był przypadek. Harcerstwo zawsze było kuźnią charakterów, a cechy wyrabiane w jego szeregach stanowiły cenny i niemożliwy do pominięcia kapitał, zarówno w pryzmacie oceny zbiorowej jak i indywidualnej u przyszłych żołnierzy jednostki" - wyjaśniał Adam Borys w wywiadzie udzielonym w 1980 r.
Jednak kierownictwo Szarych Szeregów miało sporo dylematów. "Jedną szalę przygniotło widmo ciężkich, krwawych ofiar, jakie musi przynieść za sobą jeszcze ostrzejsza niż dotychczasowa walka. Druga szala to wizja najlepszej służby, jaką można podjąć dla społeczeństwa; dla społeczeństwa bitego, mordowanego, maltretowanego" - wspominał Stanisław Broniewski, komendant Szarych Szeregów. Ostatecznie druga szala przeważyła. Na przełomie lipca i sierpnia 1943 r. sformowano jednostkę złożoną w dużej mierze z harcerzy. Kadrę instruktorską stanowili natomiast oficerowie i podchorążowie poszczególnych specjalności wojskowych. "W życiu codziennym oddziału, w toku jego szkolenia oraz prowadzonej walki, rejestrowane początkowo różnice środowiskowe tych dwóch odmiennych przekrojowo zespołów ludzkich szybko się zacierały. Harcerze czuli się coraz bardziej żołnierzami, a wojskowi lepiej czuli i rozumieli harcerstwo" - opisywał "Pług".
Czytaj więcej w serwisie historia.wp.pl:
ZOBACZ ZWIASTUN DO FILMU O POWSTANIU WARSZAWSKIM:
Śmierć w parku
Odział otrzymał kryptonim "Agat". W styczniu 1944 r., po aresztowaniu jednego z najlepszych członków formacji - Tadeusza Kostrzewskiego "Niemira", nazwę zmieniono na "Pegaz" (skrót od słów "przeciw gestapo"), a w maju 1944 r. (po uwięzieniu łączniczki) - "Parasol". Najważniejszym zadaniem jednostki "Pługa" było wykonywanie wyroków śmierci wydanych przez Polskie Państwo Podziemne na głównych zbrodniarzy hitlerowskich. Pierwszym z nich był wspomniany na wstępie Franz Burkl. Niespełna trzy tygodnie po jego likwidacji, na warszawskiej ulicy Dmochowskiego zastrzelony został inny niemiecki sadysta - August Kretschmann, zastępca komendanta obozu karnego dla Polaków przy Gęsiej, czyli tzw. "Gęsiówki". 1 października w Parku Ujazdowskim zginął Ernst Weffels, szef zmiany kobiecego oddziału na Pawiaku, znany z wyjątkowo okrutnego traktowania aresztowanych. SS-man został ostrzelany w Alejach Ujazdowskich, ale udało mu się schronić w parku. Tam jednak dopadł go dowódca akcji, Kazimierz Kardaś "Orkan".
Strzały w Kutscherę
Najbardziej spektakularną operacją oddziału był zamach na gen. Franza Kutscherę, dowódcę SS i policji w Dystrykcie Warszawskim. Niemiec objął stanowisko we wrześniu 1943 r. i od razu zaostrzył represje wobec Polaków. Nastąpiły liczne egzekucje uliczne, którymi chciano złamać warszawiaków. Wzrosła także liczba łapanek. Kutschera błyskawicznie trafił na listę osób przeznaczonych do likwidacji. Do zamachu doszło 1 lutego 1944 r. przed siedzibą komendantury SS w Alejach Ujazdowskich, w pobliżu ul. Pięknej. Starannie przygotowana operacja trwała zaledwie minutę i czterdzieści sekund. "Kat Warszawy" zginął zastrzelony w swoim samochodzie, któremu drogę zajechało auto kierowane przez jednego z uczestników akcji. Brało w niej udział 12 młodych ludzi z ówczesnego "Pegaza". Czterech z nich poniosło śmierć, m.in. dowódca Bronisław Pietraszewicz "Lot". "Pod względem planowania i brawury zamach na SS-Brigadefuhrera Franza Kutscherę niewątpliwie nie ustępuje w niczym bardziej znanemu zamachowi na Reinharda Heydricha,
który półtora roku wcześniej przeprowadzono w Pradze" - napisał znany historyk Norman Davies.
"Pałacyk Michla, Żytnia, Wola..."
Nie wszystkie operacje jednostki były jednak udane. W czerwcu 1944 r. "Parasol" próbował zlikwidować Ludwiga Hahna, komendanta SD i policji bezpieczeństwa na Dystrykt Warszawski, odpowiadającego za tortury i nieludzkie metody śledztwa stosowane w siedzibie gestapo przy Szucha, a także liczne egzekucje polskich więźniów politycznych. Hahn bardzo dbał o swoje bezpieczeństwo i zamachowcom nie udało się go dopaść. Niemiec nie pojawił się bowiem w miejscu, w którym czekali już egzekutorzy. Porażką zakończyła się również ostatnia akcja specjalna "Parasola". W lipcu 1944 r. grupa dywersyjna wyjechała do Krakowa, gdzie miała zabić Wilhelma Koppego, dowódcę SS i policji w Generalnym Gubernatorstwie, skazanego na śmierć za bezwzględne represje i masowe zbrodnie na Polakach i Żydach. Zamach był bardzo starannie przygotowany, jednak celu misji nie zrealizowano. Kierowcy ostrzelanego samochodu Koppego udało się odjechać z miejsca akcji, a sam nazista został tylko ranny. Zginęło natomiast kilku towarzyszących mu Niemców.
"Parasol" przygotowywał jednak kolejne akcje, m.in. zamach na Hansa Franka, bezlitosnego zarządcę Generalnego Gubernatorstwa. Plany pokrzyżował wybuch Powstania Warszawskiego. Batalion wszedł w skład zgrupowania "Radosław", a jego żołnierze zapisali piękną kartę w historii tego krwawego zrywu, walcząc na pierwszej linii frontu. "Pałacyk Michla, Żytnia, Wola / bronią jej chłopcy od "Parasola"/ choć na "tygrysy" mają visy/ to warszawiaki, fajne chłopaki są" - brzmią słowa słynnej powstańczej piosenki.
Rafał Natorski /PFi, facet.wp.pl
Czytaj więcej w serwisie historia.wp.pl: