Samogon pędzony na potęgę
Potwierdza to Robert, który kilka lat spędził w Szwecji i Norwegii. Pracował między innymi w tartaku niedaleko Oslo. "Właściciel zakładu, podobnie jak wielu innych jego znajomych, miał mały domek letniskowy nad jeziorem. Kiedyś zaprosił mnie tam na weekend. To było niesamowite doświadczenie. Gdy zaczęliśmy odwiedzać sąsiadów, okazało się, że w każdej chatce stoi sprzęt do destylacji. Oczywiście byliśmy częstowani bimberkiem. Nie pamiętałem, jak wróciłem do swojego pokoju" - śmieje się na samo wspomnienie. "Co ciekawe, produkcja alkoholu jest tam zakazana, ale mój gospodarz opowiadał, że nie słyszał, żeby ktoś został przyłapany przez policję. Panuje zmowa milczenia na ten temat: - dodaje mężczyzna.