Picie krwi kobry, mordercze ćwiczenia, błoto i pył
12.07.2013 | aktual.: 27.12.2016 15:16
Tak wygląda życie na współczesnym froncie
W armii, ramię w ramię z kolegami po fachu, podczas skomplikowanych misji i morderczych ćwiczeń czuje się jak ryba w wodzie - Matthew Callahan, były amerykański marines, który został ranny podczas swojej pierwszej misji w Afganistanie, powrócił w szeregi swoich kolegów w roli... fotografa wojennego. Kto w końcu najlepiej może oddać prawdę o żołnierskim życiu jak nie były żołnierz?
Zaczęło się niewinnie. Przymusowo unieruchomiony z powodu rany nogi Callahan zaczął fotografować. Okazało się, że ma do tego spory talent, a w dodatku pasję. Od tamtej pory uwiecznia na swoich zdjęciach blaski i cienie codziennego życia w amerykańskiej armii na misjach i ćwiczeniach w Afganistanie, Tajlandii i na Dalekim Wschodzie. - Czuję, że jako były artylerzysta mam lepszą perspektywę, która pomaga mi dobrze przedstawiać żołnierskie historie, szczególnie te związane z walką - powiedział Callahan tuż po tym, jak jego pierwsze zdjęcia znalazły się w sieci.
Amerykanin nie ukrywa, że jego fotografie w szczególny sposób adresowane są do cywilów, którzy mają nikłe pojęcie o armii i codziennych trudach żołnierzy: - Cywile wykazują szczere zainteresowanie jasnymi i ciemnymi stronami życia marines, a ja z chęcią je im pokazuję. To niesamowicie satysfakcjonujący i cholernie dobry czas [czas spędzony w szeregach marines - przyp. red.]".
Callahan uwiecznia zarówno bardzo "reprezentacyjne" momenty ćwiczeń i spektakularne kadry, które z łatwością można wykorzystać, zachęcając do służby w marines, jak i sceny bardziej intymne, obrazujące niezwykłe wyczerpanie żołnierzy, brud, wysiłek, brak wygód, wielokilogramowy ekwipunek, ale również wzruszających spotkań z bliskimi po powrocie do domu.
Niektóre zdjęcia mogą szokować - jak np. to gdzie w ramach "dżunglowego survivalu" żołnierze piją krew węża. Zresztą zobaczcie sami!
Tak żyją amerykańscy marines!
W armii, ramię w ramię z kolegami po fachu, podczas skomplikowanych misji i morderczych ćwiczeń czuje się jak ryba w wodzie - Matthew Callahan, były amerykański marines, który został ranny podczas swojej pierwszej misji w Afganistanie, powrócił w szeregi swoich kolegów w roli... fotografa wojennego. Kto w końcu najlepiej może oddać prawdę o żołnierskim życiu jak nie były żołnierz?
Zaczęło się niewinnie. Przymusowo unieruchomiony z powodu rany nogi Callahan zaczął fotografować. Okazało się, że ma do tego spory talent, a w dodatku pasję. Od tamtej pory uwiecznia na swoich zdjęciach blaski i cienie codziennego życia w amerykańskiej armii na misjach i ćwiczeniach w Afganistanie, Tajlandii i na Dalekim Wschodzie. - Czuję, że jako były artylerzysta mam lepszą perspektywę, która pomaga mi dobrze przedstawiać żołnierskie historie, szczególnie te związane z walką - powiedział Callahan tuż po tym, jak jego pierwsze zdjęcia znalazły się w sieci.
Amerykanin nie ukrywa, że jego fotografie w szczególny sposób adresowane są do cywilów, którzy mają nikłe pojęcie o armii i codziennych trudach żołnierzy: - Cywile wykazują szczere zainteresowanie jasnymi i ciemnymi stronami życia marines, a ja z chęcią je im pokazuję. To niesamowicie satysfakcjonujący i cholernie dobry czas [czas spędzony w szeregach marines - przyp. red.]".
Callahan uwiecznia zarówno bardzo "reprezentacyjne" momenty ćwiczeń i spektakularne kadry, które z łatwością można wykorzystać, zachęcając do służby w marines, jak i sceny bardziej intymne, obrazujące niezwykłe wyczerpanie żołnierzy, brud, wysiłek, brak wygód, wielokilogramowy ekwipunek, ale również wzruszających spotkań z bliskimi po powrocie do domu.
Niektóre zdjęcia mogą szokować - jak np. to gdzie w ramach "dżunglowego survivalu" żołnierze piją krew węża. Zresztą zobaczcie sami!
Tak żyją amerykańscy marines!
W armii, ramię w ramię z kolegami po fachu, podczas skomplikowanych misji i morderczych ćwiczeń czuje się jak ryba w wodzie - Matthew Callahan, były amerykański marines, który został ranny podczas swojej pierwszej misji w Afganistanie, powrócił w szeregi swoich kolegów w roli... fotografa wojennego. Kto w końcu najlepiej może oddać prawdę o żołnierskim życiu jak nie były żołnierz?
Zaczęło się niewinnie. Przymusowo unieruchomiony z powodu rany nogi Callahan zaczął fotografować. Okazało się, że ma do tego spory talent, a w dodatku pasję. Od tamtej pory uwiecznia na swoich zdjęciach blaski i cienie codziennego życia w amerykańskiej armii na misjach i ćwiczeniach w Afganistanie, Tajlandii i na Dalekim Wschodzie. - Czuję, że jako były artylerzysta mam lepszą perspektywę, która pomaga mi dobrze przedstawiać żołnierskie historie, szczególnie te związane z walką - powiedział Callahan tuż po tym, jak jego pierwsze zdjęcia znalazły się w sieci.
Amerykanin nie ukrywa, że jego fotografie w szczególny sposób adresowane są do cywilów, którzy mają nikłe pojęcie o armii i codziennych trudach żołnierzy: - Cywile wykazują szczere zainteresowanie jasnymi i ciemnymi stronami życia marines, a ja z chęcią je im pokazuję. To niesamowicie satysfakcjonujący i cholernie dobry czas [czas spędzony w szeregach marines - przyp. red.]".
Callahan uwiecznia zarówno bardzo "reprezentacyjne" momenty ćwiczeń i spektakularne kadry, które z łatwością można wykorzystać, zachęcając do służby w marines, jak i sceny bardziej intymne, obrazujące niezwykłe wyczerpanie żołnierzy, brud, wysiłek, brak wygód, wielokilogramowy ekwipunek, ale również wzruszających spotkań z bliskimi po powrocie do domu.
Niektóre zdjęcia mogą szokować - jak np. to gdzie w ramach "dżunglowego survivalu" żołnierze piją krew węża. Zresztą zobaczcie sami!
Tak żyją amerykańscy marines!
W armii, ramię w ramię z kolegami po fachu, podczas skomplikowanych misji i morderczych ćwiczeń czuje się jak ryba w wodzie - Matthew Callahan, były amerykański marines, który został ranny podczas swojej pierwszej misji w Afganistanie, powrócił w szeregi swoich kolegów w roli... fotografa wojennego. Kto w końcu najlepiej może oddać prawdę o żołnierskim życiu jak nie były żołnierz?
Zaczęło się niewinnie. Przymusowo unieruchomiony z powodu rany nogi Callahan zaczął fotografować. Okazało się, że ma do tego spory talent, a w dodatku pasję. Od tamtej pory uwiecznia na swoich zdjęciach blaski i cienie codziennego życia w amerykańskiej armii na misjach i ćwiczeniach w Afganistanie, Tajlandii i na Dalekim Wschodzie. - Czuję, że jako były artylerzysta mam lepszą perspektywę, która pomaga mi dobrze przedstawiać żołnierskie historie, szczególnie te związane z walką - powiedział Callahan tuż po tym, jak jego pierwsze zdjęcia znalazły się w sieci.
Amerykanin nie ukrywa, że jego fotografie w szczególny sposób adresowane są do cywilów, którzy mają nikłe pojęcie o armii i codziennych trudach żołnierzy: - Cywile wykazują szczere zainteresowanie jasnymi i ciemnymi stronami życia marines, a ja z chęcią je im pokazuję. To niesamowicie satysfakcjonujący i cholernie dobry czas [czas spędzony w szeregach marines - przyp. red.]".
Callahan uwiecznia zarówno bardzo "reprezentacyjne" momenty ćwiczeń i spektakularne kadry, które z łatwością można wykorzystać, zachęcając do służby w marines, jak i sceny bardziej intymne, obrazujące niezwykłe wyczerpanie żołnierzy, brud, wysiłek, brak wygód, wielokilogramowy ekwipunek, ale również wzruszających spotkań z bliskimi po powrocie do domu.
Niektóre zdjęcia mogą szokować - jak np. to gdzie w ramach "dżunglowego survivalu" żołnierze piją krew węża. Zresztą zobaczcie sami!
Tak żyją amerykańscy marines!
W armii, ramię w ramię z kolegami po fachu, podczas skomplikowanych misji i morderczych ćwiczeń czuje się jak ryba w wodzie - Matthew Callahan, były amerykański marines, który został ranny podczas swojej pierwszej misji w Afganistanie, powrócił w szeregi swoich kolegów w roli... fotografa wojennego. Kto w końcu najlepiej może oddać prawdę o żołnierskim życiu jak nie były żołnierz?
Zaczęło się niewinnie. Przymusowo unieruchomiony z powodu rany nogi Callahan zaczął fotografować. Okazało się, że ma do tego spory talent, a w dodatku pasję. Od tamtej pory uwiecznia na swoich zdjęciach blaski i cienie codziennego życia w amerykańskiej armii na misjach i ćwiczeniach w Afganistanie, Tajlandii i na Dalekim Wschodzie. - Czuję, że jako były artylerzysta mam lepszą perspektywę, która pomaga mi dobrze przedstawiać żołnierskie historie, szczególnie te związane z walką - powiedział Callahan tuż po tym, jak jego pierwsze zdjęcia znalazły się w sieci.
Amerykanin nie ukrywa, że jego fotografie w szczególny sposób adresowane są do cywilów, którzy mają nikłe pojęcie o armii i codziennych trudach żołnierzy: - Cywile wykazują szczere zainteresowanie jasnymi i ciemnymi stronami życia marines, a ja z chęcią je im pokazuję. To niesamowicie satysfakcjonujący i cholernie dobry czas [czas spędzony w szeregach marines - przyp. red.]".
Callahan uwiecznia zarówno bardzo "reprezentacyjne" momenty ćwiczeń i spektakularne kadry, które z łatwością można wykorzystać, zachęcając do służby w marines, jak i sceny bardziej intymne, obrazujące niezwykłe wyczerpanie żołnierzy, brud, wysiłek, brak wygód, wielokilogramowy ekwipunek, ale również wzruszających spotkań z bliskimi po powrocie do domu.
Niektóre zdjęcia mogą szokować - jak np. to gdzie w ramach "dżunglowego survivalu" żołnierze piją krew węża. Zresztą zobaczcie sami!
Tak żyją amerykańscy marines!
W armii, ramię w ramię z kolegami po fachu, podczas skomplikowanych misji i morderczych ćwiczeń czuje się jak ryba w wodzie - Matthew Callahan, były amerykański marines, który został ranny podczas swojej pierwszej misji w Afganistanie, powrócił w szeregi swoich kolegów w roli... fotografa wojennego. Kto w końcu najlepiej może oddać prawdę o żołnierskim życiu jak nie były żołnierz?
Zaczęło się niewinnie. Przymusowo unieruchomiony z powodu rany nogi Callahan zaczął fotografować. Okazało się, że ma do tego spory talent, a w dodatku pasję. Od tamtej pory uwiecznia na swoich zdjęciach blaski i cienie codziennego życia w amerykańskiej armii na misjach i ćwiczeniach w Afganistanie, Tajlandii i na Dalekim Wschodzie. - Czuję, że jako były artylerzysta mam lepszą perspektywę, która pomaga mi dobrze przedstawiać żołnierskie historie, szczególnie te związane z walką - powiedział Callahan tuż po tym, jak jego pierwsze zdjęcia znalazły się w sieci.
Amerykanin nie ukrywa, że jego fotografie w szczególny sposób adresowane są do cywilów, którzy mają nikłe pojęcie o armii i codziennych trudach żołnierzy: - Cywile wykazują szczere zainteresowanie jasnymi i ciemnymi stronami życia marines, a ja z chęcią je im pokazuję. To niesamowicie satysfakcjonujący i cholernie dobry czas [czas spędzony w szeregach marines - przyp. red.]".
Callahan uwiecznia zarówno bardzo "reprezentacyjne" momenty ćwiczeń i spektakularne kadry, które z łatwością można wykorzystać, zachęcając do służby w marines, jak i sceny bardziej intymne, obrazujące niezwykłe wyczerpanie żołnierzy, brud, wysiłek, brak wygód, wielokilogramowy ekwipunek, ale również wzruszających spotkań z bliskimi po powrocie do domu.
Niektóre zdjęcia mogą szokować - jak np. to gdzie w ramach "dżunglowego survivalu" żołnierze piją krew węża. Zresztą zobaczcie sami!
Tak żyją amerykańscy marines!
W armii, ramię w ramię z kolegami po fachu, podczas skomplikowanych misji i morderczych ćwiczeń czuje się jak ryba w wodzie - Matthew Callahan, były amerykański marines, który został ranny podczas swojej pierwszej misji w Afganistanie, powrócił w szeregi swoich kolegów w roli... fotografa wojennego. Kto w końcu najlepiej może oddać prawdę o żołnierskim życiu jak nie były żołnierz?
Zaczęło się niewinnie. Przymusowo unieruchomiony z powodu rany nogi Callahan zaczął fotografować. Okazało się, że ma do tego spory talent, a w dodatku pasję. Od tamtej pory uwiecznia na swoich zdjęciach blaski i cienie codziennego życia w amerykańskiej armii na misjach i ćwiczeniach w Afganistanie, Tajlandii i na Dalekim Wschodzie. - Czuję, że jako były artylerzysta mam lepszą perspektywę, która pomaga mi dobrze przedstawiać żołnierskie historie, szczególnie te związane z walką - powiedział Callahan tuż po tym, jak jego pierwsze zdjęcia znalazły się w sieci.
Amerykanin nie ukrywa, że jego fotografie w szczególny sposób adresowane są do cywilów, którzy mają nikłe pojęcie o armii i codziennych trudach żołnierzy: - Cywile wykazują szczere zainteresowanie jasnymi i ciemnymi stronami życia marines, a ja z chęcią je im pokazuję. To niesamowicie satysfakcjonujący i cholernie dobry czas [czas spędzony w szeregach marines - przyp. red.]".
Callahan uwiecznia zarówno bardzo "reprezentacyjne" momenty ćwiczeń i spektakularne kadry, które z łatwością można wykorzystać, zachęcając do służby w marines, jak i sceny bardziej intymne, obrazujące niezwykłe wyczerpanie żołnierzy, brud, wysiłek, brak wygód, wielokilogramowy ekwipunek, ale również wzruszających spotkań z bliskimi po powrocie do domu.
Niektóre zdjęcia mogą szokować - jak np. to gdzie w ramach "dżunglowego survivalu" żołnierze piją krew węża. Zresztą zobaczcie sami!
Tak żyją amerykańscy marines!
W armii, ramię w ramię z kolegami po fachu, podczas skomplikowanych misji i morderczych ćwiczeń czuje się jak ryba w wodzie - Matthew Callahan, były amerykański marines, który został ranny podczas swojej pierwszej misji w Afganistanie, powrócił w szeregi swoich kolegów w roli... fotografa wojennego. Kto w końcu najlepiej może oddać prawdę o żołnierskim życiu jak nie były żołnierz?
Zaczęło się niewinnie. Przymusowo unieruchomiony z powodu rany nogi Callahan zaczął fotografować. Okazało się, że ma do tego spory talent, a w dodatku pasję. Od tamtej pory uwiecznia na swoich zdjęciach blaski i cienie codziennego życia w amerykańskiej armii na misjach i ćwiczeniach w Afganistanie, Tajlandii i na Dalekim Wschodzie. - Czuję, że jako były artylerzysta mam lepszą perspektywę, która pomaga mi dobrze przedstawiać żołnierskie historie, szczególnie te związane z walką - powiedział Callahan tuż po tym, jak jego pierwsze zdjęcia znalazły się w sieci.
Amerykanin nie ukrywa, że jego fotografie w szczególny sposób adresowane są do cywilów, którzy mają nikłe pojęcie o armii i codziennych trudach żołnierzy: - Cywile wykazują szczere zainteresowanie jasnymi i ciemnymi stronami życia marines, a ja z chęcią je im pokazuję. To niesamowicie satysfakcjonujący i cholernie dobry czas [czas spędzony w szeregach marines - przyp. red.]".
Callahan uwiecznia zarówno bardzo "reprezentacyjne" momenty ćwiczeń i spektakularne kadry, które z łatwością można wykorzystać, zachęcając do służby w marines, jak i sceny bardziej intymne, obrazujące niezwykłe wyczerpanie żołnierzy, brud, wysiłek, brak wygód, wielokilogramowy ekwipunek, ale również wzruszających spotkań z bliskimi po powrocie do domu.
Niektóre zdjęcia mogą szokować - jak np. to gdzie w ramach "dżunglowego survivalu" żołnierze piją krew węża. Zresztą zobaczcie sami!
Tak żyją amerykańscy marines!
W armii, ramię w ramię z kolegami po fachu, podczas skomplikowanych misji i morderczych ćwiczeń czuje się jak ryba w wodzie - Matthew Callahan, były amerykański marines, który został ranny podczas swojej pierwszej misji w Afganistanie, powrócił w szeregi swoich kolegów w roli... fotografa wojennego. Kto w końcu najlepiej może oddać prawdę o żołnierskim życiu jak nie były żołnierz?
Zaczęło się niewinnie. Przymusowo unieruchomiony z powodu rany nogi Callahan zaczął fotografować. Okazało się, że ma do tego spory talent, a w dodatku pasję. Od tamtej pory uwiecznia na swoich zdjęciach blaski i cienie codziennego życia w amerykańskiej armii na misjach i ćwiczeniach w Afganistanie, Tajlandii i na Dalekim Wschodzie. - Czuję, że jako były artylerzysta mam lepszą perspektywę, która pomaga mi dobrze przedstawiać żołnierskie historie, szczególnie te związane z walką - powiedział Callahan tuż po tym, jak jego pierwsze zdjęcia znalazły się w sieci.
Amerykanin nie ukrywa, że jego fotografie w szczególny sposób adresowane są do cywilów, którzy mają nikłe pojęcie o armii i codziennych trudach żołnierzy: - Cywile wykazują szczere zainteresowanie jasnymi i ciemnymi stronami życia marines, a ja z chęcią je im pokazuję. To niesamowicie satysfakcjonujący i cholernie dobry czas [czas spędzony w szeregach marines - przyp. red.]".
Callahan uwiecznia zarówno bardzo "reprezentacyjne" momenty ćwiczeń i spektakularne kadry, które z łatwością można wykorzystać, zachęcając do służby w marines, jak i sceny bardziej intymne, obrazujące niezwykłe wyczerpanie żołnierzy, brud, wysiłek, brak wygód, wielokilogramowy ekwipunek, ale również wzruszających spotkań z bliskimi po powrocie do domu.
Niektóre zdjęcia mogą szokować - jak np. to gdzie w ramach "dżunglowego survivalu" żołnierze piją krew węża. Zresztą zobaczcie sami!
Tak żyją amerykańscy marines!
W armii, ramię w ramię z kolegami po fachu, podczas skomplikowanych misji i morderczych ćwiczeń czuje się jak ryba w wodzie - Matthew Callahan, były amerykański marines, który został ranny podczas swojej pierwszej misji w Afganistanie, powrócił w szeregi swoich kolegów w roli... fotografa wojennego. Kto w końcu najlepiej może oddać prawdę o żołnierskim życiu jak nie były żołnierz?
Zaczęło się niewinnie. Przymusowo unieruchomiony z powodu rany nogi Callahan zaczął fotografować. Okazało się, że ma do tego spory talent, a w dodatku pasję. Od tamtej pory uwiecznia na swoich zdjęciach blaski i cienie codziennego życia w amerykańskiej armii na misjach i ćwiczeniach w Afganistanie, Tajlandii i na Dalekim Wschodzie. - Czuję, że jako były artylerzysta mam lepszą perspektywę, która pomaga mi dobrze przedstawiać żołnierskie historie, szczególnie te związane z walką - powiedział Callahan tuż po tym, jak jego pierwsze zdjęcia znalazły się w sieci.
Amerykanin nie ukrywa, że jego fotografie w szczególny sposób adresowane są do cywilów, którzy mają nikłe pojęcie o armii i codziennych trudach żołnierzy: - Cywile wykazują szczere zainteresowanie jasnymi i ciemnymi stronami życia marines, a ja z chęcią je im pokazuję. To niesamowicie satysfakcjonujący i cholernie dobry czas [czas spędzony w szeregach marines - przyp. red.]".
Callahan uwiecznia zarówno bardzo "reprezentacyjne" momenty ćwiczeń i spektakularne kadry, które z łatwością można wykorzystać, zachęcając do służby w marines, jak i sceny bardziej intymne, obrazujące niezwykłe wyczerpanie żołnierzy, brud, wysiłek, brak wygód, wielokilogramowy ekwipunek, ale również wzruszających spotkań z bliskimi po powrocie do domu.
Niektóre zdjęcia mogą szokować - jak np. to gdzie w ramach "dżunglowego survivalu" żołnierze piją krew węża. Zresztą zobaczcie sami!
Tak żyją amerykańscy marines!
W armii, ramię w ramię z kolegami po fachu, podczas skomplikowanych misji i morderczych ćwiczeń czuje się jak ryba w wodzie - Matthew Callahan, były amerykański marines, który został ranny podczas swojej pierwszej misji w Afganistanie, powrócił w szeregi swoich kolegów w roli... fotografa wojennego. Kto w końcu najlepiej może oddać prawdę o żołnierskim życiu jak nie były żołnierz?
Zaczęło się niewinnie. Przymusowo unieruchomiony z powodu rany nogi Callahan zaczął fotografować. Okazało się, że ma do tego spory talent, a w dodatku pasję. Od tamtej pory uwiecznia na swoich zdjęciach blaski i cienie codziennego życia w amerykańskiej armii na misjach i ćwiczeniach w Afganistanie, Tajlandii i na Dalekim Wschodzie. - Czuję, że jako były artylerzysta mam lepszą perspektywę, która pomaga mi dobrze przedstawiać żołnierskie historie, szczególnie te związane z walką - powiedział Callahan tuż po tym, jak jego pierwsze zdjęcia znalazły się w sieci.
Amerykanin nie ukrywa, że jego fotografie w szczególny sposób adresowane są do cywilów, którzy mają nikłe pojęcie o armii i codziennych trudach żołnierzy: - Cywile wykazują szczere zainteresowanie jasnymi i ciemnymi stronami życia marines, a ja z chęcią je im pokazuję. To niesamowicie satysfakcjonujący i cholernie dobry czas [czas spędzony w szeregach marines - przyp. red.]".
Callahan uwiecznia zarówno bardzo "reprezentacyjne" momenty ćwiczeń i spektakularne kadry, które z łatwością można wykorzystać, zachęcając do służby w marines, jak i sceny bardziej intymne, obrazujące niezwykłe wyczerpanie żołnierzy, brud, wysiłek, brak wygód, wielokilogramowy ekwipunek, ale również wzruszających spotkań z bliskimi po powrocie do domu.
Niektóre zdjęcia mogą szokować - jak np. to gdzie w ramach "dżunglowego survivalu" żołnierze piją krew węża. Zresztą zobaczcie sami!
Tak żyją amerykańscy marines!
W armii, ramię w ramię z kolegami po fachu, podczas skomplikowanych misji i morderczych ćwiczeń czuje się jak ryba w wodzie - Matthew Callahan, były amerykański marines, który został ranny podczas swojej pierwszej misji w Afganistanie, powrócił w szeregi swoich kolegów w roli... fotografa wojennego. Kto w końcu najlepiej może oddać prawdę o żołnierskim życiu jak nie były żołnierz?
Zaczęło się niewinnie. Przymusowo unieruchomiony z powodu rany nogi Callahan zaczął fotografować. Okazało się, że ma do tego spory talent, a w dodatku pasję. Od tamtej pory uwiecznia na swoich zdjęciach blaski i cienie codziennego życia w amerykańskiej armii na misjach i ćwiczeniach w Afganistanie, Tajlandii i na Dalekim Wschodzie. - Czuję, że jako były artylerzysta mam lepszą perspektywę, która pomaga mi dobrze przedstawiać żołnierskie historie, szczególnie te związane z walką - powiedział Callahan tuż po tym, jak jego pierwsze zdjęcia znalazły się w sieci.
Amerykanin nie ukrywa, że jego fotografie w szczególny sposób adresowane są do cywilów, którzy mają nikłe pojęcie o armii i codziennych trudach żołnierzy: - Cywile wykazują szczere zainteresowanie jasnymi i ciemnymi stronami życia marines, a ja z chęcią je im pokazuję. To niesamowicie satysfakcjonujący i cholernie dobry czas [czas spędzony w szeregach marines - przyp. red.]".
Callahan uwiecznia zarówno bardzo "reprezentacyjne" momenty ćwiczeń i spektakularne kadry, które z łatwością można wykorzystać, zachęcając do służby w marines, jak i sceny bardziej intymne, obrazujące niezwykłe wyczerpanie żołnierzy, brud, wysiłek, brak wygód, wielokilogramowy ekwipunek, ale również wzruszających spotkań z bliskimi po powrocie do domu.
Niektóre zdjęcia mogą szokować - jak np. to gdzie w ramach "dżunglowego survivalu" żołnierze piją krew węża. Zresztą zobaczcie sami!
Tak żyją amerykańscy marines!
W armii, ramię w ramię z kolegami po fachu, podczas skomplikowanych misji i morderczych ćwiczeń czuje się jak ryba w wodzie - Matthew Callahan, były amerykański marines, który został ranny podczas swojej pierwszej misji w Afganistanie, powrócił w szeregi swoich kolegów w roli... fotografa wojennego. Kto w końcu najlepiej może oddać prawdę o żołnierskim życiu jak nie były żołnierz?
Zaczęło się niewinnie. Przymusowo unieruchomiony z powodu rany nogi Callahan zaczął fotografować. Okazało się, że ma do tego spory talent, a w dodatku pasję. Od tamtej pory uwiecznia na swoich zdjęciach blaski i cienie codziennego życia w amerykańskiej armii na misjach i ćwiczeniach w Afganistanie, Tajlandii i na Dalekim Wschodzie. - Czuję, że jako były artylerzysta mam lepszą perspektywę, która pomaga mi dobrze przedstawiać żołnierskie historie, szczególnie te związane z walką - powiedział Callahan tuż po tym, jak jego pierwsze zdjęcia znalazły się w sieci.
Amerykanin nie ukrywa, że jego fotografie w szczególny sposób adresowane są do cywilów, którzy mają nikłe pojęcie o armii i codziennych trudach żołnierzy: - Cywile wykazują szczere zainteresowanie jasnymi i ciemnymi stronami życia marines, a ja z chęcią je im pokazuję. To niesamowicie satysfakcjonujący i cholernie dobry czas [czas spędzony w szeregach marines - przyp. red.]".
Callahan uwiecznia zarówno bardzo "reprezentacyjne" momenty ćwiczeń i spektakularne kadry, które z łatwością można wykorzystać, zachęcając do służby w marines, jak i sceny bardziej intymne, obrazujące niezwykłe wyczerpanie żołnierzy, brud, wysiłek, brak wygód, wielokilogramowy ekwipunek, ale również wzruszających spotkań z bliskimi po powrocie do domu.
Niektóre zdjęcia mogą szokować - jak np. to gdzie w ramach "dżunglowego survivalu" żołnierze piją krew węża. Zresztą zobaczcie sami!
Tak żyją amerykańscy marines!
W armii, ramię w ramię z kolegami po fachu, podczas skomplikowanych misji i morderczych ćwiczeń czuje się jak ryba w wodzie - Matthew Callahan, były amerykański marines, który został ranny podczas swojej pierwszej misji w Afganistanie, powrócił w szeregi swoich kolegów w roli... fotografa wojennego. Kto w końcu najlepiej może oddać prawdę o żołnierskim życiu jak nie były żołnierz?
Zaczęło się niewinnie. Przymusowo unieruchomiony z powodu rany nogi Callahan zaczął fotografować. Okazało się, że ma do tego spory talent, a w dodatku pasję. Od tamtej pory uwiecznia na swoich zdjęciach blaski i cienie codziennego życia w amerykańskiej armii na misjach i ćwiczeniach w Afganistanie, Tajlandii i na Dalekim Wschodzie. - Czuję, że jako były artylerzysta mam lepszą perspektywę, która pomaga mi dobrze przedstawiać żołnierskie historie, szczególnie te związane z walką - powiedział Callahan tuż po tym, jak jego pierwsze zdjęcia znalazły się w sieci.
Amerykanin nie ukrywa, że jego fotografie w szczególny sposób adresowane są do cywilów, którzy mają nikłe pojęcie o armii i codziennych trudach żołnierzy: - Cywile wykazują szczere zainteresowanie jasnymi i ciemnymi stronami życia marines, a ja z chęcią je im pokazuję. To niesamowicie satysfakcjonujący i cholernie dobry czas [czas spędzony w szeregach marines - przyp. red.]".
Callahan uwiecznia zarówno bardzo "reprezentacyjne" momenty ćwiczeń i spektakularne kadry, które z łatwością można wykorzystać, zachęcając do służby w marines, jak i sceny bardziej intymne, obrazujące niezwykłe wyczerpanie żołnierzy, brud, wysiłek, brak wygód, wielokilogramowy ekwipunek, ale również wzruszających spotkań z bliskimi po powrocie do domu.
Niektóre zdjęcia mogą szokować - jak np. to gdzie w ramach "dżunglowego survivalu" żołnierze piją krew węża. Zresztą zobaczcie sami!
Tak żyją amerykańscy marines!
W armii, ramię w ramię z kolegami po fachu, podczas skomplikowanych misji i morderczych ćwiczeń czuje się jak ryba w wodzie - Matthew Callahan, były amerykański marines, który został ranny podczas swojej pierwszej misji w Afganistanie, powrócił w szeregi swoich kolegów w roli... fotografa wojennego. Kto w końcu najlepiej może oddać prawdę o żołnierskim życiu jak nie były żołnierz?
Zaczęło się niewinnie. Przymusowo unieruchomiony z powodu rany nogi Callahan zaczął fotografować. Okazało się, że ma do tego spory talent, a w dodatku pasję. Od tamtej pory uwiecznia na swoich zdjęciach blaski i cienie codziennego życia w amerykańskiej armii na misjach i ćwiczeniach w Afganistanie, Tajlandii i na Dalekim Wschodzie. - Czuję, że jako były artylerzysta mam lepszą perspektywę, która pomaga mi dobrze przedstawiać żołnierskie historie, szczególnie te związane z walką - powiedział Callahan tuż po tym, jak jego pierwsze zdjęcia znalazły się w sieci.
Amerykanin nie ukrywa, że jego fotografie w szczególny sposób adresowane są do cywilów, którzy mają nikłe pojęcie o armii i codziennych trudach żołnierzy: - Cywile wykazują szczere zainteresowanie jasnymi i ciemnymi stronami życia marines, a ja z chęcią je im pokazuję. To niesamowicie satysfakcjonujący i cholernie dobry czas [czas spędzony w szeregach marines - przyp. red.]".
Callahan uwiecznia zarówno bardzo "reprezentacyjne" momenty ćwiczeń i spektakularne kadry, które z łatwością można wykorzystać, zachęcając do służby w marines, jak i sceny bardziej intymne, obrazujące niezwykłe wyczerpanie żołnierzy, brud, wysiłek, brak wygód, wielokilogramowy ekwipunek, ale również wzruszających spotkań z bliskimi po powrocie do domu.
Niektóre zdjęcia mogą szokować - jak np. to gdzie w ramach "dżunglowego survivalu" żołnierze piją krew węża. Zresztą zobaczcie sami!