Picie pomaga w wychowywaniu dzieci?
Już w latach 60. muzycy grupy The Rolling Stones śpiewali w piosence "Mother's Little Helper" o tym, że obowiązki żony i matki są tak ciężkie, że nowoczesne gospodynie sięgają po pomoc w postaci barbituranów.
Szczęśliwie moda na tego typu używki przeminęła, jednak, jak pokazują najnowsze badania, obowiązki rodzicielskie wciąż pozostają wymagającym zadaniem, stąd zarówno matki, jak i ojcowie potrzebują owych "małych pomocników" - obecnie padło na alkohol. Jak podaje "Daily Mail", sondaż został przeprowadzony na zlecenie organizacji "4Children" i wynika zeń, że na Wyspach 20 proc. rodziców twierdzi, iż "alkohol ma pozytywny wpływ na ich zdolności wychowawcze". Warto jednak zauważyć, że to ojcowie są bardziej skłonni sięgać do kufelek każdego dnia, co poniekąd może być związane z brytyjską kulturą uczęszczania do pubów...
Dzieci kufla
Całościowe wyniki ankiety "4Children" nie napawają optymizmem. Do najważniejszych odkryć zaliczyć można m.in. to, że 50 proc. respondentów utrzymuje, iż piją co tydzień, 7 proc. sięga do kieliszka codziennie, natomiast - bagatela - 17 proc. stwierdziło, że ich spożycie alkoholu wzrosło (!) po pojawieniu się pierwszego dziecka (a więc dla nich ojcostwo to faktycznie katorga). Co dziwne, w większości przypadków rodzice nie dostrzegają w swoich akcjach nic złego. Zaledwie 9 proc. widzi w piciu niebezpieczeństwo, z kolei 60 proc. uważa, że kilka drinków nie ma najmniejszego wpływu na jakość opieki nad dziećmi, zaś 20 proc. utrzymuje, że napoje wyskokowe wręcz czynią z nich lepszych rodziców. Jednak najbardziej zaskakujący jest tu fakt, że ci, którzy hołdują tym bajkom to najczęściej ludzie starsi, wykształceni i majętni (oni częściej, niż gospodarstwa o niskim dochodzie ratują się "wspomagaczami").
"Sondaż pokazuje, że dla Brytyjczyków powszednie picie alkoholu jest tak normalne, jak popijanie herbatki [...]. Częścią problemu jest fakt, że ludzie nie zdają sobie sprawy z tego, że wyrządzają sobie krzywdę takim zachowaniem. Jeden kieliszek prowadzi do następnego. Jeśli rodzice wypili butelkę wina, lub więcej, ich umiejętności reagowania na zachowanie dzieci, zwłaszcza tych najmłodszych, zostają poważnie upośledzone" - tłumaczy na łamach "The Independent" Mark Bennett z organizacji "4Children". I faktycznie, zdaje się, że ludzie, którzy wyznają poglądy, jakoby alkohol pomagał w chowaniu dzieci, w ogóle nie powinni ich posiadać.
Owoce takich dysfunkcyjnych relacji w efekcie przejawiać będą podobne patologiczne zachowania w dorosłości i w odniesieniu do swoich własnych dzieci. A wszystko w myśl zasady: jeśli skorupka za młodu alkoholem nasiąknie, na starość również nim trąci...
MW/PFi