Piją alkohol przez wołową kość
Alkohol można spożywać na tysiące sposobów. Nowy patent na picie wymyślili jednak wcale nie uznawani za światowych przodowników wódki Rosjanie, ale, wydawałoby się, dość nudni pod tym względem mieszkańcy USA. Amerykanie wpadli na dość kuriozalny pomysł i stwierdzili, że lepiej niż przez słomkę alkohol pije się przez... wołową kość.
Na pierwszy rzut oka wydaje się to dość barbarzyńskie. Miłośnicy mięsnej uczty i mocnych trunków zachwalają jednak, że to wspaniałe połączenie. Jak to się robi?
Najpierw zamawiamy pieczoną wołową kość szpikową. W Polsce ta wyrafinowana potrawa, choć kiedyś niezwykle popularna, dziś jest raczej zapomniana i niewiele restauracji posiada ją w swoim menu. W Stanach Zjednoczonych cieszy się jednak pewną popularnością, która wraz z nowym alkoholowym zastosowaniem będzie zapewne wzrastać. Kość szpikową serwuje się przekrojoną wzdłuż (powstaje wypełniona szpikiem długa "łódka") w towarzystwie czosnkowych grzanek i innych dodatków. Potrawa jest dość tłusta i kosztuje około 15-20 dolarów.
Po dokładnym wyczyszczeniu kości z tłuszczu i szpiku, otrzymujemy właściwe "narzędzie" do sączenia alkoholu. Jeden koniec umieszczamy w ustach, a do drugiego wlewamy alkohol, pozwalając mu swobodnie spływać po wnętrzu kości do naszych warg.
Pytanie: po co się tak gimnastykować, by wypić parę głębszych w sposób przypominający raczej jaskiniowca? Amatorzy picia przez kość mają na to pytanie gotową odpowiedź, przypominając, że oprócz podstawowych wyodrębnionych smaków (słonego, słodkiego, kwaśnego, gorzkiego) występuje również smak "umami" - zwany również "mięsnym" czy "rosołowym". Do odbioru tego smaku nasz język wyposażony jest w specjalne i osobne kubki smakowe. Co ciekawe, sam smak nie znika zaraz po przełknięciu ostatniego kęsa, jak to często bywa w przypadku pozostałych smaków, ale "pozostaje" w ustach bardzo długo. Kwintesencją umami jest właśnie kość szpikowa, a picie przez nią alkoholu jest niczym innym, jak wzbogacaniem bukietu dymnym i tłustawym aromatem pochodzącym z jeszcze ciepłej kości, resztek szpiku i tłuszczu, które delikatnie podgrzewają spływający alkohol.
Trzeba zaznaczyć, że nie każdy alkohol nadaje się do tego, by pić go przez kość szpikową. Zbyt agresywny trunek może całkowicie zagłuszyć umami i poza zaimponowaniem mięsożercom i zdegustowaniem wegetarian z misternego planu poszerzenia bukietu wyjdą nici. Jak twierdzą amatorzy, na ten cel najlepiej nadaje się wysokogatunkowa brandy lub wytrawne sherry, choć niektórzy spożywają w ten sposób również meksykańską tequilę lub burbona - dwa ostatnie nieco jednak zagłuszają aromat kości szpikowej.
Po bliższym przyjrzeniu się amerykańskiemu patentowi, trzeba przyznać, że mimo pozornego braku elegancji, taka metoda konsumpcji wydaje się niezwykle ciekawym i wyrafinowanym sposobem na poszukiwanie nowych smaków i urozmaicenie mięsno-alkoholowej uczty. Spróbujecie?
KP/PFi, facet.wp.pl