CiekawostkiPiwna Odyseja

Piwna Odyseja

W życiu trzeba mieć cel, dopiero wtedy staje się znośne. Najlepszym tego przykładem jest historia Brytyjczyka Stuarta Ashby'ego, który w 2005 roku postanowił przemierzyć całą Wielką Brytanię, by skosztować piwa z każdego z 700 pubów ujętych w "The Good Beer Guide". Wreszcie, po pięciu latach tułaczek, niezliczonych przygód i przebytych kilometrów, Stuart Ashby dopiął swego. Aha, warto dodać, że mężczyzna nie ma prawa jazdy...

Piwna Odyseja
Źródło zdjęć: © AFP

09.06.2010 | aktual.: 10.06.2010 14:24

60-letni Ashby od zawsze określał się mianem zagorzałego konesera złotego trunku. Jegomość zalicza się do starej szkoły piwoszy, dla których częste wyjścia do pubów stanowią część ich stylu życia, a nawet swego rodzaju rytuał. Ten otwarty Brytyjczyk chętnie zawiązuje nowe znajomości zarówno z obsługą lokalów, jak i innymi piwoszami - wychodząc z założenia, że kontakty międzyludzkie są niemal tak samo ważne jak pinta pysznego piwa.

* * Poza tym, uwielbia podróże oraz piesze wędrówki. Dlatego też, kiedy kilka lat temu przeszedł na emeryturę, postanowił połączyć wszystkie swoje pasje - i tym sposobem narodził się pomysł odwiedzenia najgoręcej polecanych brytyjskich pubów przez jedno z tamtejszych wydawnictw.

Założenia teoretyczne były proste: 700 miejsc do odwiedzenia, po 3 wizyty w tygodniu, 1 pinta piwa na lokal, żadnych ograniczeń. Jako że, pan Ashby nie dysponował własnym środkiem lokomocji, jego misja wymagała wiele czasu, odwagi i przedsiębiorczości. Oczywiście po drodze nie obyło się bez chwil zwątpienia, niepewności, czy nawet grozy, jednak potrzeba zrobienia czegoś wielkiego była silniejsza.

"Byłem bardzo zdeterminowany, dlatego jeżeli wymagała tego sytuacja, przemierzałem tyle kilometrów, ile było trzeba, takimi środkami lokomocji, jakie były dostępne, robiłem wszystko, byle dotrzeć do danego pubu z przewodnika." I faktycznie, pan Ashby podróżował środkami komunikacji miejskiej, pieszo, autostopem, a nawet promem podczas czterogodzinnej wyprawy do piwiarni na Lundy Island...

Podczas swej pięcioletniej Odysei, Ashby, spotykał się zarówno z gestami życzliwości i spontanicznymi aktami dobroci, jak i przejawami wrogości. I choć może nie stały przed nim wyzwania, jakim sprostać musiał Odyseusz przy spotkaniach z cyklopami, czarownicą Kirke czy ludożercami, jednak w wypowiedzi dla "DailyMail", emerytowany pracownik kolei przywołuje nieprzyjemną sytuację, która miała miejsce w pubie w South Bermondsey.

"Kiedy przybyłem na miejsce, około piątej po południu, lokal był jeszcze zamknięty, dlatego zapukałem do drzwi - zamierzałem wyjaśnić wszystko właścicielowi. Ku mojemu zdziwieniu, w progu stanął rozzłoszczony mężczyzna ze strzelbą. Musiałem salwować się ucieczką. Oczywiście wróciłem trochę później, byłem bardzo dyskretny... W końcu musiałem napić się piwa z tego miejsca, żeby móc odznaczyć je na swojej liście."

Na szczęście, w większości przypadków los sprzyjał Ashby'emu. W czasie swoich podróży do piwiarni w najdalszych zakątkach Wielkiej Brytanii, napotykał wielu życzliwych ludzi, którzy chętnie służyli mu pomocą.

Niewątpliwie dlatego, że opowieści ambitnego piwosza mają, na swój sposób, właściwości terapeutyczne - mężczyzna udowadnia, że jeżeli czegoś pragnie się naprawdę, nic nie staje na przeszkodzie by to osiągnąć. Nieważne jak wielkie są przeciwności losu (dla wielu brak samochodu byłby wystarczającym powodem, by poddać się po wizycie w 10 pubach), wszystko jest możliwe. W związku z tym, być może upór Ashby'ego zainspirował innych do działania i zrobienia czegoś z własnym życiem...

Wreszcie, 29 maja 2010, Stuart Ashby wypił ostatnią - siedemsetną - pintę piwa w lokalu, który zostawił sobie na deser, a który znajdował się w wiosce Yapton, a więc w sąsiedztwie pochodzącego z Shoreham Ashby'ego. Imponujące? Owszem, jednak to nic w porównaniu z całościowym dorobkiem Brytyjczyka. 60-latek szacuje, że od 1984 roku odwiedził... ponad 17000 różnych pubów!

Ten uśmiechnięty amator piwa twierdzi, że jego Odyseja jeszcze nie dobiegła końca... większość dorosłego życia spędził na poszukiwaniu tzw. idealnej pinty i wciąż szuka.

Mężczyzna twierdzi, że nie mógłby z tego zrezygnować, ponieważ to nieodłączny element jego życia, który nadaje mu sens. Z naszej strony, pozostaje jedynie życzyć mu wytrwałości i aby wreszcie odnalazł drogę do Itaki (czytaj: idealną pintę piwa)!

Źródło artykułu:WP Facet
historiawielka brytaniaalkohol
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (8)