Podwójne życie za kierownicą!
Przydrożne panienki, świadczące ekspresowe usługi seksualne od dawna są swoistym folklorem tras przelotowych. Możemy je spotkać jak Polska długa i szeroka zarówno na trasach północ-południe jak i wschód-zachód. Częstotliwość ich występowania wzrasta wraz ze zbliżaniem się do przejść granicznych. Co ciekawe, przoduje w tym względzie nasza wschodnia granica.
Rośnie zresztą nie tylko liczba tirówek, ale i przybytków szybkiej obsługi seksualnej. Można odnieść wrażenie, że nie ma mieściny położonej na trasie przelotowej, w której nie byłoby takiego przybytku. Lwią część ich klienteli stanowią kierowcy TIRów. Nie należy jednak generalizować, bo klientami panienek przydrożnych są często także podróżujący na wschód biznesmeni. Nie tylko polskiej narodowości.
29.06.2009 | aktual.: 29.06.2009 16:29
Znakomity odsetek tirówek, stanowią panie nie posiadające polskiego paszportu. Dla nikogo nie jest tajemnicą, że przydrożnym seksem trudnią się przede wszystkim dziewczyny z krajów leżących za naszą wschodnią, tudzież południową granicą. Większych barier w sumie nie ma – języki podobne i dogadać się można bez najmniejszych problemów. Kierowcy zresztą znaleźli nowe zastosowanie dla CB – tą drogą przekazują sobie informacje o szczególnie umiejętnych panienkach.
Wystarczy szybkie pytanie na CB i już będziemy wiedzieli na co możemy trafić w okolicy, w której aktualnie się znajdujemy.
Wielu kierowców kursujących na stałej trasie, ma swoje stałe „dziewczyny”. W praktyce wygląda to tak, że kiedy kierowca jedzie w trasę, to panienka czeka już na niego. Jest jednak problem dostarczenia ładunku, dopilnowania jego rozładowania, załatwienia wszelkich związanych z tym kwitów itd. Problem tylko z pozoru, bo zajmuje się tym na przykład rodzina panienki lub jej zaufani znajomi. Bywa zresztą i tak, że na co dzień formalnie pracuje ona w firmie, która jest odbiorcą ładunku, więc całą sprawę załatwiają jej zaufani znajomi.
Opłaca się to wszystkim zainteresowanym: kierowca dzięki ciągle korzystnemu przelicznikowi ma full service seksualny, panienka kasę plus ewentualne prezenty a Ci, którzy załatwiają techniczną stronę dostarczenia ładunku – odpaloną dolę. Często wygląda to tak, że kierowca w ogóle nie podjeżdża do firmy, do której ma trafić ładunek. Jedzie wprost na chatę do panienki, gdzie TIRa przejmują "techniczni" i w czasie kiedy on oddaje się łóżkowym rozkoszom oni wszystko załatwiają. Po sprawie podstawiają auto pod dom panienki i kierowca rusza w drogę powrotną.
Żeby nie było wątpliwości – wcale nie dotyczy to tylko i wyłącznie kawalerów. Wręcz przeciwnie – w ten sposób umilają sobie życie ci, którzy mają rodziny. I nie musi to wcale przebiegać tak ekspresowo – bywa, że kierowca zostaje na kilka dni. Są tacy, którzy mają za granicą drugą, nieformalną "rodzinę". To znaczy związują się na mniej lub bardziej stale z panienką i jej rodziną. Przyjeżdżają, zostają na dzień lub dwa i jadą z powrotem. Następny ładunek, znowu dzień lub dwa i tak dalej.
W ten prosty sposób stają się źródłem stałych dochodów panienki i praktycznie ją utrzymują. Związki takie kończą się czasem w iście filmowy sposób. Kierowca rozstaje się ze swoją rodziną po tej stronie granicy, by połączyć się z rodziną po tamtej. Oznacza to oczywiście rozwód, sformalizowanie nowego związku i sprowadzenie już nie panienki, ale nowej żony do Polski. Często z przychówkiem, to znaczy dzieckiem (lub dziećmi). Bywa i tak, że łączy się to z załatwieniem pracy i lokum w Polsce krewnym nowej żony.
Trzeba jednak przyznać, że takie zakończenie należy raczej do rzadkości. Nie każdy lubi bowiem stałość i woli urozmaicenie. Związki się więc rozpadają – kierowca znajduje sobie nową panienkę, a ona kierowcę. I w ten prosty sposób wszyscy nadal są zadowoleni.