Polacy potrafią lepiej, szybciej i taniej
Fog of war, tak w wojskowym żargonie określa się przypadki bratobójczego ognia, kiedy siły sojusznicze identyfikowane są jako wrogie i dochodzi do ataku, często tragicznego w skutkach. Friendly fire, czyli atak na sojusznika nagminnie zdarzał się podczas II wojny światowej, kiedy mimo rozwoju artylerii celność pozostawała stosunkowo niska. By wyeliminować zjawisko bratobójczego ognia wojsko rozpoczęło pracę nad systemami dowodzenia i kierowania ogniem. Jako pierwsi swoje rozwiązania zaprezentowali Amerykanie. Niewielu jednak wie, że Polacy potrafili stworzyć konkurencyjny system szybciej, lepiej i taniej.
09.07.2014 | aktual.: 09.07.2014 11:40
By uniknąć pomyłek
Odkąd pojawiły się komputery, wojsko chciało je wykorzystać w swojej pracy. Dowódcy chcieli aby systemy informatyczne pomagały im planować, prowadzić i kontrolować działalności bojowe. Artyleryjskie systemy miały im pomóc nie tylko szybciej osiągnąć gotowość do otwarcia ognia i celniej strzelać, ale przede wszystkim ograniczyć, a nawet wyeliminować błędy ludzkie. Wszak gdy obsługa artylerii się pomyli, stawiając w koordynatach celu przecinek nie tam gdzie trzeba, skutki tego mogą być tragiczne dla własnych wojsk lub ludności cywilnej (ang. collateral damage).
Bratobójczy ogień
Wydawałoby się, że przypadki bratobójczego ognia to jedynie pojedyncze incydenty w skali konfliktów zbrojnych. Jednak tylko podczas wojny w Wietnamie zdarzyło się ponad 8000 incydentów określanych jako friendly fire. Większość z tych zdarzeń kończy się zwykle na ranach odniesionych przez żołnierzy lub cywilów. Zdarzają się jednak przypadki, w których giną dziesiątki, a nawet setki żołnierzy.
Jeden z najbardziej tragicznych w skutkach incydentów wydarzył się podczas wojny koreańskiej. 2 czerwca 1950 r. szwadron australijskich myśliwców zaatakował omyłkowo pociąg przewożący amerykańskich i południowokoreańskich żołnierzy. W wyniku ataku zginęło od 700 do 1000 żołnierzy. Z kolei 12 grudnia 1955 r. z powodu braku odpowiedniej komunikacji w bratobójczej walce zginęło ponad 250 Brytyjczyków. Jak to możliwe? Podczas konfliktu na Cyprze w bitwie o Spilę dwa brytyjskie oddziały piechoty otworzyły do siebie ogień przekonane, że są otoczone przez wrogą EOKA. Identyfikację wroga uniemożliwiła gęsta mgła panująca na wzgórzu. Bitwa pomiędzy Brytyjczykami wykorzystującymi artylerię i wsparcie z powietrza trwała blisko osiem godzin. Tych dwóch tragicznych w skutkach pomyłek można by uniknąć w przypadku istnienia w tamtym czasie odpowiednich, zautomatyzowanych systemów dowodzenia.
Zaczęli Amerykanie
Amerykanie próby opracowania komputerowych systemów dowodzenia rozpoczęli już w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku. Pierwsza na tym polu była Piechota Morska. Po kilku latach prac studyjnych prowadzonych przez wojsko, w 1979 roku kontrakt o wartości 71,44 mln dolarów na opracowanie prototypu Marine Integrated Fire and Air Support System (MIFASS) otrzymała firma United Technologies Norden Systems. Opracowanie systemu okazało się jednak trudniejsze niż początkowo sądzono. Już w 1980 r. United Technologies Norden Systems poprosiła o przedłużenie trzyletniego kontraktu o osiem miesięcy i dopłacenie dodatkowych 20 mln dolarów. Efektów jednak nie było. Rok później okazało się, że program trzeba przedłużyć o kolejny rok i dopłacić aż 65 mln dolarów. W latach 1982, 1984 i 1985 sytuacja się powtórzyła, a efektów nadal nie było. Pierwotne plany przewidywały osiągnięcie przez MIFASS wstępnej gotowości operacyjnej w marcu 1986 r. Ostatecznie Pentagon wycofał się z projektu w 1987 r. godząc się ze stratą ponad 236
mln dolarów!
(fot. WB Electronics/ Rc2)
Prawdopodobnie dowództwo Sił Zbrojnych Stanów Zjednoczonych kontynuowałyby projekt gdyby od 1984 r. nad własnym systemem AFATDS nie pracowały siły lądowe. Wart nieco ponad 30 mln dolarów kontrakt na opracowanie systemu dla wojsk lądowych otrzymała firma Magnavox Electronics Systems, należąca do Philips NV. Tak jak w przypadku systemu MIFASS trudno było mówić o terminowości i kontroli kosztów. Początkowo projekt miał zaowocować przekazaniem do prób funkcjonalnego systemu w 1987 roku. Później przedłużono go (zwiększając oczywiście wartość kontraktu do 47 mln dolarów, nie licząc 66 milionów wydanych wcześniej przez wojsko na własne prace studyjne i konstrukcyjne) do 1989 roku.
Ponieważ efekty działań kontrahenta oceniono jako obiecujące i model systemu wreszcie powstał, zawarto z Magnavoxem kolejną umowę, by go udoskonalić i stworzyć finalny produkt używany przez żołnierzy. Prace ostatecznie zajęły osiem lat, wobec pierwotnych trzech, a koszt, który miał zamknąć się w nieco ponad 100 mln poszybował do 400 mln dolarów. System do wojska dostarczyła już firma Raytheon która stała się właścicielem Magnavoxa. Amerykanie zaczęli więc prace nad komputerowym systemem dowodzenia artylerią w drugiej połowie lat 70. ubiegłego wieku, a doczekali się go ponad 20 lat później.
Jak najkrócej opisać AFATDS (The Advanced Field Artillery Tactical Data System)? Jest to przede wszystkim system dowodzenia i wspomagania ognia (Fire Support Command and Control - C2). AFATDS ustala priorytety celów oraz wykonuje analizy ataku przy użyciu istniejących danych oraz wytycznych dowódcy. Dzięki temu możliwe jest aktualne, dokładne i skoordynowane wsparcie ogniowe pozwalające na zwalczanie celów za pomocą artylerii, marynarki i systemów uzbrojenia sił powietrznych.
Polacy potrafią lepiej, szybciej i taniej
Historię MIFASS i AFATDS warto zestawić z polskimi pracami badawczo-rozwojowymi nad systemem dowodzenia i kierowania ogniem artylerii. Zainicjowano je pod kryptonimem Opal jeszcze w latach osiemdziesiątych, kiedy Polska była jednym z państw Układu Warszawskiego. Prace jednak przerwano ze względów finansowych i technicznych już na etapie wykonania prototypu. Powrócono do nich już w nowej rzeczywistości, bo na początku lat 90. ubiegłego wieku, kiedy Polska starała się o przystąpienie do struktur NATO. W 1994 r. Departament Rozwoju i Wdrożeń MON podpisał z Wojskowym Instytutem Technicznym Uzbrojenia umowę na realizację pracy badawczo-rozwojowej o kryptonimie Topaz. W jej ramach WITU miał opracować oprogramowanie, zaś wybrany przez Instytut podwykonawca zaprojektować i wykonać terminale komputerowe, opracować system łączności, a wszystko to później zainstalować w pojazdach dowodzenia i sześciu 122 mm samobieżnych haubicoarmatach 2S1 "Goździkach" z 1. Brygady Pancernej z podwarszawskiej Wesołej.
W przeciwieństwie do doświadczeń Amerykanów, prace badawczo-rozwojowe udało się zakończyć w terminie - we wrześniu 1996 roku. Powstały wówczas komputery przeznaczone dla dowódców dywizjonu i baterii (BFC), terminale dla obserwatorów i system łączności, oparty jeszcze na starych sowieckich radiostacjach. Prototyp Zautomatyzowanego Zestawu Kierowania Ogniem Topaz (ZZKO Topaz) kosztował niecałe 5 mln zł! Przypomnijmy, że Amerykanie na system MIFFAS którego nigdy nie dokończyli wydali 236 mln dolarów, a na AFATDS aż 400 mln dolarów.
Ponieważ WITU jako jednostka badawczo-rozwojowa nie mógł zająć się produkcją systemu, w 1998 roku podpisano umowę ze spółką WB Electronics. Po licznych analizach i spotkaniach z przedstawicielami wojska, inżynierowie i informatycy z WB Electronics podjęli się stworzenia własnymi siłami zupełnie nowego oprogramowania do Topaza. Zajęło im to tylko rok. Efekt ich pracy był tak dobry, że w 2002 roku MON podpisało umowę na wyposażenie w Topaza 10 dywizjonów artylerii używających haubicoarmat Goździk.
Od tego momentu WB Electronics, przez kolejną dekadę, ciągle doskonali Topaza. W firmie powstały kolejne wersje systemu, przeznaczone dla pododdziałów: 152 mm samobieżnych haubicoarmat na podwoziu kołowym Dana, 122 mm polowych wyrzutni rakietowych Langusta, 120 mm samobieżnych moździerzy Rak w obu wersjach podwozia (kołowej i gąsienicowej), a także 155 mm samobieżnych armatohaubic Krab.
Topaz stał się katalizatorem rozwoju wszystkich programów artyleryjskich prowadzonych w Polsce na przestrzeni ostatnich dwudziestu lat. Przykład Topaza pokazuje, że Polacy potrafią opracować własne technologie szybciej, taniej i lepiej niż Amerykanie, o których mówi się, że mają najlepszą armię na świecie.