To tylko placebo?
Co miesiąc na rynku pojawia się kolejny suplement, który ma poprawiać jakość naszego życia seksualnego. "Oniemiałem przy aptecznej gablocie, widząc, ile tego jest" - stwierdził w rozmowie z "Polityką" dr Andrzej Depko, prezes Polskiego Towarzystwa Medycyny Seksualnej.
Specjalistę denerwują reklamy preparatów, obiecujące wydłużone erekcje, wysoką jakość doznań, lepszą sprawność, a nawet powiększenie penisa. "Nie znam żadnych rzetelnych i pogłębionych badań świadczących o tylu zaletach. To żerowanie na ludzkiej naiwności, a u pacjentów poszukujących pomocy tylko niepotrzebnie wydłuża czas do rozpoczęcia właściwej kuracji" - przekonuje dr Depko.
Niektóre suplementy mogą przynieść więcej szkody niż pożytku. Niedawno Państwowa Inspekcja Sanitarna wycofała popularne środki wspomagające potencję: BeMAN oraz NoEND. Okazało się, że ich zażywanie może wywołać poważne problemy zdrowotne. Badania wykazały bowiem obecność niezadeklarowanych przez producenta substancji farmakologicznych: dimetylosildenafilu i ikaryny. Przyjmowanie zawierających je tabletek bez konsultacji z lekarzem jest dużym zagrożeniem. Zwłaszcza u mężczyzn z problemami układu krążenia.
Jeśli decydujemy się na suplementy, lepiej wybierać produkty oparte na naturalnych składnikach, choć ich skuteczność - zdaniem specjalistów - pozostawia wiele do życzenia. "Łączy się kilka wyciągów roślinnych, miesza je, standaryzuje ilość, pakuje i... robi ludziom wodę z mózgu. Tylko u niektórych pacjentów obserwujemy pozytywny efekt placebo" - twierdzi prof. Zbigniew Lew-Starowicz.