"Ponury" - legenda polskiej partyzantki
"Pozdrówcie Góry Świętokrzyskie" - to ostatnie słowa wypowiedziane przez umierającego Jana Piwnika, śmiertelnie postrzelonego z niemieckiego karabinu maszynowego. Legendarny dowódca partyzancki, który ukrywał się pod pseudonimem "Ponury" zorganizował w świętokrzyskich lasach jedną z największych zwartych jednostek Armii Krajowej. W czasach PRL-u o słynnym cichociemnym nie można było wspominać.
- Nie da się wyrównać wszystkich rachunków z historią, nie da się wyrównać wszystkich krzywd, nie da się także w stopniu wystarczającym za wszystkie zasługi podziękować - mówił kilka miesięcy temu Bronisław Komorowski, który w Pałacu Prezydenckim zorganizował uroczystość poświęconą pamięci majora Jana Piwnika.
W czasie ceremonii w 2012 roku przedstawiciele rodziny "Ponurego" odebrali nadany mu pośmiertnie ( w 2010 roku przez prezydenta Bronisława Komorowskiego, choć samą procedurę przyznania orderu Piwnikowi rozpoczął prezydent Lech Kaczyński) Krzyż Wielki Orderu Odrodzenia Polski. - Dla mnie "Ponury" jest symbolem trudnej, dramatycznej, jednocześnie prowadzonej w sposób niesłychanie umiejętny, walki o Polskę. Odczuwam to jako wielkie wyróżnienie - dla mnie, jako człowieka Solidarności - że mogę po wielu latach, w sposób szczególny przywołać tę postać i nagrodzić ją w imieniu wolnego, niepodległego państwa polskiego. Właśnie w tym ponownym odrodzeniu Polski miał swój udział "Ponury", gdy za Polskę walczył, ginął, a także przez kilkadziesiąt lat powojennych, gdy jego postać była wypychana z pamięci polskiej. Trwał i budował naszą wolę i nadzieję na ponowne odzyskanie wolności - mówił prezydent.
(fot. facebook.com/ autor: żołnierz z oddziału majora "Ponurego" - Feliks Konderko "Jerzy")
Jan Piwnik - jeden z najwybitniejszych dowódców partyzanckich II wojny światowej musiał bardzo długo czekać na takie słowa...
Długa droga do szkoły
Urodził się w 1912 r., w wiosce Janowice niedaleko Opatowa. Pochodził z chłopskiej rodziny, ale od najmłodszych lat wykazywał determinację w zdobyciu wykształcenia. Kilkunastokilometrową drogę do gimnazjum w Ostrowcu Świętokrzyskim codzienne pokonywał na rowerze. Jako pierwszy mieszkaniec Janowic zdał maturę.
Jan Piwnik marzył o mundurze, dlatego wstąpił do Szkoły Podchorążych Artylerii we Włodzimierzu Wołyńskim, a później - Szkoły Oficerów Policji Państwowej w Mostach Wielkich. Po jej ukończeniu ambitnego młodzieńca skierowano do służby w ochronie osobistej premiera Walerego Sławka. Następnie został komendantem posterunkiem policji w Horochowie na Wołyniu, a kilkanaście miesięcy przed wybuchem II wojny światowej - dowódcą policyjnej kompanii szkolnej w Golędzinowie. W lecie 1939 r. Jan Piwnik kierował kompanią w zmotoryzowanym batalionie policji, który na granicy Prus Wschodnich likwidował bandy hitlerowskich dywersantów.
Trening w Anglii
Wybuch wojny zastał kompanię Piwnika na Śląsku. Wraz z oddziałem przedarł się na Węgry, gdzie go internowano. Zdołał jednak uciec z obozu i dotrzeć do Francji. Wstąpił do 4. Pułku Artylerii Ciężkiej. W walkach z nacierającymi Niemcami wykazał się ogromną odwagą, jednak klęska Francji zmusiła go do kolejnej ucieczki. Wraz ze oddziałem ewakuował się ostatnim statkiem odpływającym do Wielkiej Brytanii. Gdy odbijali od brzegu, na teren portu wjeżdżały już niemieckie czołgi.
Na Wyspach Jan Piwnik spędził blisko półtora roku. Ambitny i dzielny żołnierz był jednym z pierwszych uczestników szkolenia, które miało przygotować późniejszą elitę polskich partyzantów, zwanych "cichociemnymi". Otrzymał wówczas pseudonim "Donat". Piwnik niecierpliwie czekał na decyzję o zrzucie do kraju i walce z okupantem. Rozkaz wydano na początku listopada 1941 r. W nocy z 7 na 8 listopada z angielskiego bombowca Halifax lecącego nad wsią Łyżkowice koło Skierniewic wyskoczyła na spadochronach trzyosobowa ekipa "cichociemnych". W zespole był "Donat".
Służba w "Wachlarzu"
Początkowo skierowano go do "Syreny" - specjalnej komórki Komendy Głównej AK zajmującej się odbiorami zarzutów lotniczych. Piwnik, który nosił już wówczas pseudonim "Ponury", świetnie radził sobie z koordynacją tych akcji i szybko został jednym z dowódców jednostki. Poznał wówczas Emilię Malessę, "Marcysię", która dwa lata później została jego żoną.
Jednak działalność w "Syrenie" nie zadowalała Piwnika, marzącego o bezpośredniej walce z Niemcami. Wiosną 1942 r. dowództwo AK przychyliło się do jego próśb i skierowało "Ponurego" do "Wachlarza" - elitarnej organizacji wywiadowczej i dywersyjnej, działającej głównie na wschodnich rubieżach Polski. Głównym zadaniem kilkuosobowych, ale świetnie wyszkolonych oddziałów było ulokowanie się w pobliżu strategicznych mostów na Dnieprze i Dźwinie, które miały zostać zniszczone podczas przewidywanego odwrotu niemieckich oddziałów, cofających się przed kontrofensywą Armii Czerwonej.
Jednak w czerwcu 1942 r. Piwnik został aresztowany przez Niemców, ale zdołał uciec z więzienia i przedostać się do Warszawy.
Atak na więzienie
W styczniu 1943 r. "Ponury" wsławił się jedną z najbardziej spektakularnych akcji polskiego podziemia. Generał Stefan Rowecki "Grot", komendant główny AK powierzył Piwnikowi zadanie odbicia z zakładu w Pińsku jednego z "cichociemnych" - kapitana Alfreda Paczkowskiego "Wanię", który został poddany okrutnym torturom przez niemieckich oprawców. "Ponury" przygotował operację perfekcyjnie - zaplanował każdy jej szczegół i dokładnie rozpracował teren. Było to bardzo ważne, ponieważ w Pińsku nie działały struktury konspiracyjne i stacjonowało w nim blisko 3 tysiące żołnierzy Wehrmachtu.
W akcji wzięli udział przede wszystkim żołnierze "Wachlarza". 18 stycznia o godz. 17 na teren więzienia wjechała pierwsza grupa uderzeniowa, pozostałe opanowały budynek. Po dwudziestu minutach akcja była zakończona, a uwolnieni więźniowie jechali do Warszawy. Operacja przyniosła "Ponuremu" krzyż Virtuti Militari, wręczony osobiście przez gen. Roweckiego.
Honor partyzanta
Późną wiosną 1943 r. Jan Piwnik był już szefem Kedywu Okręgu Radomsko- Kieleckiego AK. Na polanie Wykus w Górach Świętokrzyskich założył obozowisko, które stało się zalążkiem jednej z największych jednostek partyzanckich w czasie II wojny światowej.
Na początku lipca 1943 r. zgrupowanie liczyło blisko 300 żołnierzy. Bojownicy byli bardzo dobrze uzbrojeni. Na ich potrzeby pracowała nawet tajna wytwórnia pistoletów maszynowych w Suchedniowie, zlokalizowana w tamtejszej fabryczce maszyn rolniczych.
"Ponury" był dowódcą, który dbał o najmniejszy szczegół, o najbardziej podstawowe sprawy jak prowiant czy wyposażenie. - Dbał o każdego żołnierza, bardziej nawet troszczył się o tych najniższych stopniem. Ponieważ wychował się na wsi, która jak wiadomo nie była zbyt bogata, wiedział, że nie można ludności wiejskiej zabierać np. żywości bez zapłaty. Nigdy nie dopuszczał w swoim oddziale do grabieży na cywilach. Do końca walczył, by zachować honor partyzanta i AK-owca - wyjaśnia w "Rzeczpospolitej" Wojciech Koenigsberg, autor książki "Droga Ponurego. Rys biograficzny majora Jana Piwnika".
Zagłada Michniowa
Jedną z pierwszych akcji zgrupowania "Ponurego" był atak na pociąg jadący z Krakowa do Warszawy. Ostrzelano go, przejęto ładunek, zabito i raniono kilkudziesięciu niemieckich żołnierzy. Następnego dnia hitlerowskie oddziały spacyfikowały wieś Michniów. Zginęło ponad 200 osób - najmłodsza ofiara miała 9 dni, najstarsza 75 lat. "Ponury" zdawał sobie sprawę, że to akcja odwetowa za napad na pociągi. Postanowił odpowiedzieć Niemcom tym samym.
(fot. facebook.com/ autor: żołnierz z oddziału majora "Ponurego" - Feliks Konderko "Jerzy")
Partyzanci zaatakowali kolejny niemiecki pociąg. Zginęło kilkudziesięciu żołnierzy Wehrmachtu. Na wagonach Polacy pozostawili napis "Za Michniów". W następnych tygodniach większość jednostek ze zgrupowania "Ponurego" działało samodzielnie. Oddziały zostały ponownie wezwane we wrześniu 1943 r., kiedy miało się odbyć uroczyste przekazanie sztandaru ufundowanego przez miejscową ludność. Dzięki szpiegowi ulokowanemu wśród partyzantów, Niemcy poznali te plany i urządzili obławę. Leśnej armii udało się jednak przerwać pierścień i wycofać się w bezpieczne miejsce.
Konflikt z dowództwem
Pod koniec 1943 r. zaczęły się psuć relacje między "Ponurym" a dowództwem okręgu AK, które oczekując kolejnych zrzutów nie zezwalało na rozesłanie wojsk na kwatery, a jednocześnie odmawiało dostarczania żywności. Zdesperowany "Ponury" kazał do siebie przyprowadzić komendanta obwodu. Przywiązano go ponoć do drzewa, a Piwnik zakomunikował mu: - Słuchaj, sztabowy byku. To nie jest wojsko "Ponurego", to jest wojsko Armii Krajowej. I ja tego wojska zagłodzić nie dam. Każecie mi kupić prowiant, a żołdu nie wypłacacie od dwóch miesięcy. Będziesz tu stał przywiązany do drzewa i żarł surową kapustę, jak my wszyscy tak długo, aż okręg przyśle aprowizację.
Na początku stycznia 1944 r. do "Ponurego" dotarł odpis rozkazu o pozbawieniu go funkcji. Wrócił do Warszawy. Niedługo później został przeniesiony na obszar Nowogródzkiego Okręgu AK, gdzie w maju 1944 r. powierzono mu dowództwo VII batalionu 77 pułku piechoty AK.
Śmierć bohatera
W czerwcu 1944 r. oddziały "Ponurego" przystąpiły do realizacji planu "Burza". Do ich zadań należały m.in. uderzenia na niemieckie umocnienia na granicy, tzw. "stutzpunkty". Były to silne punkty oporu z bunkrami, ostrokołami i wałami ziemnymi oraz 100-osobowymi załogami, wyposażonymi w cekaemy i granatniki.
16 czerwca "Ponury" ze swoimi żołnierzami zaatakował stutzpunkt w miejscowości Jewłasze nad Niemnem. Mimo zaciętego oporu załogi, partyzantom udało się przejąć inicjatywę. Niemcy poddali się. Kiedy Jan Piwnik ruszył w kierunku rozbrajanych żołnierzy, rozległ się dźwięk karabinu maszynowego z milczącego dotąd betonowego "grzybka". "Ponury" złapał się za brzuch i runął na twarz. Przed śmiercią miał wyszeptać do znajdującego się przy nim lekarza: - Powiedz żonie i rodzicom, że ich bardzo kochałem, i że umieram jako Polak... I pozdrówcie Góry Świętokrzyskie...
Trzy dni później na cmentarzu w Wawiórce pochowano "Ponurego", awansowanego pośmiertnie do stopnia majora. Na miejsce wiecznego spoczynku odprowadzało go kilkanaście tysięcy osób.
Spóźniony pogrzeb
W czasach PRL-u o "Ponurym" nie można było mówić i pisać. - Jego legenda była niewygodna dla władz. Starano się zabić pamięć o nim. W latach 60. i 70. jego podkomendni byli przez UB, a później SB wielokrotnie wzywani na przesłuchania - opowiada Wojciech Koenigsberg. Byli żołnierze "Ponurego" przez wiele lat bezskutecznie walczyli o sprowadzenie jego prochów z Białorusi i godne pochowanie Jana Piwnika na ojczystej ziemi. Udało się to dopiero w 1988 r.
Ponowny, uroczysty pogrzeb "Ponurego" stał się jedną z największych manifestacji patriotycznych w PRL-u. Uczestniczyło w nim tysiące osób i blisko 70 pocztów sztandarowych różnych formacji AK. Urna z prochami bohaterskiego partyzanta, umieszczona na chłopskim wozie wymoszczonym jedliną odwiedziła m.in. Wykus. 12 czerwca 1988 r. szczątki Jana Piwnika spoczęły w murach średniowiecznego klasztoru cystersów w Wąchocku.
Rafał Natorski /PFi,
Zdjęcia Jana Piwnika, których autorem jest Feliks Konderko „Jerzy”, zostały opublikowane bez wiedzy spadkobiercy autora, za co redakcja przeprasza. Jednocześnie, po rozmowie telefonicznej, spadkobierca Feliksa Konderko udzielił redakcji zgody na bezpłatną publikację ww. zdjęć w kontekście powyższego materiału.