HistoriaPorwanie biskupa, czyli historia wierzbickiej wojny z Kościołem

Porwanie biskupa, czyli historia wierzbickiej wojny z Kościołem

Na początku był to tylko niewinny z pozoru spór między proboszczem a wikariuszem z niewielkiej miejscowości pod Radomiem. Szybko jednak przemienił się w konflikt, o którym w latach 60. rozpisywały się gazety. Rozłam w Kościele katolickim w Polsce wisiał na włosku, w sprawę zaangażowali się przedstawiciele komunistycznych władz, śledzili ją pracownicy bezpieki. Na pierwszej linii frontu znalazł się biskup Piotr Gołębiowski, przeciwko któremu wystąpili parafianie. Aby złamać jego opór, w pewnym momencie spróbowali go nawet… porwać.

Wszystko zaczęło się jesienią 1962 roku. W małej parafii w Wierzbicy wierni nie przepadali za swoim proboszczem, ks. Marianem Bojarczakiem. Ich zdaniem pobierał wygórowane opłaty za posługi duszpasterskie. Chciano, aby stanowisko to objął młody wikary z parafii, ks. Zdzisław Kos.

Porwanie biskupa, czyli historia wierzbickiej wojny z Kościołem
Źródło zdjęć: © bppiotr.pl

18.11.2015 | aktual.: 19.11.2015 17:54

Obraz

(fot. Wikimedia)

Ks. Kos poprosił biskupa Gołębiowskiego o przeniesienie do Radomia, jednak otrzymał propozycję przejścia na inną, z jego perspektywy mniej atrakcyjną placówkę duszpasterską. Zachęcany przez grupę parafian, postanowił samowolnie wrócić do Wierzbicy. Jego zwolennicy brutalnie wyciągnęli ks. Bojarczaka z konfesjonału i wywieźli do Sandomierza.

Władze kościelne musiały zareagować. Do parafii skierowano innego proboszcza, jednak opór miejscowej ludności uniemożliwił mu objęcie stanowiska. Ten sam los spotkał jego następcę. Duża grupa wiernych z Wierzbicy domagała się mianowania proboszczem ks. Kosa.

Kulminacja sporu nastąpiła 5 listopada 1962. Wtedy to kilkuset mieszkańców Wierzbicy przyjechało do kurii biskupiej w Sandomierzu, gdzie próbowali wymusić na bp Piotrze Gołębiowskim nominację księdza Zdzisława Kosa na proboszcza. Jednak Gołębiowski, który jako wikariusz generalny zajmował się w kurii diecezjalnej m.in. sprawami personalnymi, nie poddał się presji i odmówił, co wywołało wzburzenie protestujących.

W pewnym momencie ktoś rzucił hasło, aby zawieźć biskupa do Wierzbicy. Kilku mężczyzn wyciągnęło go z budynku kurii i wepchnęło do taksówki. Korowód samochodów zatrzymała jednak milicja, którą zaalarmował wstrząśnięty bp Jan Kanty Lorek, ordynariusz diecezji sandomierskiej.

Jeden z funkcjonariuszy wspominał później, że bp Gołębiowski leżał na podłodze auta z głową na wycieraczce, przyciśnięty butami pozostałych pasażerów. W ręku ściskał różaniec i modlił się. Radiowóz odwiózł go do Sandomierza.

Sytuacja wymykała się spod kontroli diecezjalnych zwierzchników. Konflikt postanowiły wykorzystać komunistyczne władze, które zaczęły... popierać ks. Kosa.

W lutym 1963 r. przed Sądem Powiatowym w Sandomierzu odbył się proces w sprawie o uprowadzenie bp Gołębiowskiego. Rozprawa została tak wyreżyserowana, by skompromitować biskupa.

Gazety drukowały niestworzone historie, opowiadane przez odpowiednio dobranych świadków. Relacjonowali, że bp Gołębiowski źle potraktował delegatów parafii, tupał, a nawet wyzywał. Jedna z parafianek zarzuciła wręcz, że "kopnął ją w nogę".

"Wtedy my między sobą: 'Skoro on taki głaz, to bierta, chłopy, księdza biskupa za d... Nie chce nam załatwić w Sandomierzu, załatwi w Wierzbicy!' I nieśliśmy ekscelencję po schodach. Biskup chciał złapać donicę z paprocią, to Gwarek chwycił go za rękę, bo na dole stali ludzie, jeszcze by w kogo trafiło. Ekscelencja ze złości ugryzł Gwarka w palec. Na dole wstawili my biskupa do wołgi' - opowiadał jeden ze świadków.

Nawet prokurator nie ukrywał sympatii wobec oskarżonych. "Akta tej sprawy stanowią dowód dojrzewania świadomości społecznej. Przymus zastosowano po to, aby sprawiedliwie rozstrzygnąć spór. A jeśli lud wymawia słowo 'sprawiedliwie', to ma ono szczególną moc" - przekonywał.

Ostatecznie sąd skazał trzech pasażerów taksówki, w której wieziono hierarchę, na kary więzienia w zawieszeniu i grzywny. Komuniści liczyli, że biskup "zmięknie" i pogodzi się z nową sytuacją, a sytuacja z w Wierzbicy stanie się narzędziem destabilizacji Kościoła.

Niezależna parafia

Wszystko na to wskazywało, bowiem już na początku 1963 r. władze zarejestrowały związek wyznaniowy o nazwie "Niezależna Samodzielna Parafia Rzymsko-Katolicka w Wierzbicy". Według statutu jej najwyższą władzą miało być ogólne zgromadzenie parafialne, wyłaniające radę parafialną, dokonującą wyboru proboszcza. Został nim oczywiście ks. Kos, suspendowany zgodnie z prawem kanonicznym przez władze diecezjalne.

Biskupi sandomierscy protestowali przeciw zawłaszczeniu przez ten związek wyznaniowy budynków parafialnych, łącznie z kościołem. Jednak bez powodzenia. Zwolennicy bp Gołębiowskiego gromadzili się na nabożeństwach w prywatnym domu Władysława Błaszczyka, z kolei zwolennicy ks. Kosa chodzili na msze do kościoła. Między grupami dochodziło do kłótni, a także bójek na kamienie i kłonice. Płonęły stodoły.

Rzeczywistą skalę zagrożenia Episkopat uświadomił sobie na początku 1964 r., gdy dotarł do niego "przeciek" z tajnego referatu dyrektora Departamentu IV płk. Stanisława Morawskiego, wygłoszonego na naradzie resortowej. Zalecał on Służbie Bezpieczeństwa podsycanie i wykorzystywanie konfliktów parafialnych. Sprawa stawała się coraz poważniejsza, ponieważ w 1964 r. powstały dwie nowe, wzorowane na Wierzbicy, "niezależne parafie": w Kamionce Wielkiej (diecezja tarnowska) i w Gądkowie Wielkim (diecezja gorzowska).

W maju 1964 r. do Wierzbicy przyjechał na obchody Bożego Ciała prymas Stefan Wyszyński. Swoją obecnością chciał umocnić zwolenników bpa Gołębiowskiego. Nie zakończyło to konfliktu podsycanego przez władze, które wspierały finansowo ks. Kosa i sprowadziły mu pomocników - księży polskokatolickich. Kapłani wysyłani do Wierzbicy przez sandomierską kurię byli natomiast karani wysokimi grzywnami, a często trafiali również do aresztu.

W styczniu 1967 r. zmarł bp Jan Kanty Lorek, a bp Gołębiowski został wybrany wikariuszem kapitulnym. Władze, rewanżując się za jego bezkompromisową postawę w sprawie wierzbickiej, zgłosiły zastrzeżenie do jego kandydatury na ordynariusza. W Rzymie trwały wówczas obrady Soboru Watykańskiego II. Jednym z dwóch biskupów, którym władze państwowe uniemożliwiły wyjazd do Wiecznego Miasta, był właśnie bp Gołębiowski. Odmowę wydania paszportu umotywowano "nieodpowiednią postawą polityczną".

Kościół nie poddał się presji. Papież Paweł VI mianował bpa Gołębiowskiego administratorem apostolskim diecezji sandomierskiej z uprawnieniami przysługującymi ordynariuszom.

Przełom w konflikcie wierzbickim nastąpił dopiero w 1968 r. Bp Gołębiowski, ulegając prośbom wiernych, postanowił poprowadzić uroczystości Wielkiego Tygodnia w wierzbickim kościele. Zdawał sobie sprawę, że zwolennicy ks. Kosa nie oddadzą świątyni bez walki. Przed przyjazdem do Wierzbicy biskup wyspowiadał się i jak wspominają jego najbliżsi współpracownicy - przygotował się nawet na śmierć.

W Niedzielę Palmową, wczesnym rankiem, bp Gołębiowski wkroczył do wierzbickiego kościoła wraz z księżmi i grupą parafian. Komuniści zorganizowali bojówki, które miały rozbić uroczystości. Ówczesną atmosferę dobrze oddaje poufna notatka funkcjonariusza milicji: "W czasie, kiedy bp Gołębiowski mówił, padały okrzyki: 'Precz z biskupem, biskup kłamca, biskup judasz, biskup lucyper!' Padały kamienie i kołki. Wiele kobiet doznało obrażeń ciała. Biskup jednak nie przerywał przemówienia, jak i modłów. Księża, w obawie, aby nie dostał kamieniem, odprowadzili go do muru cmentarza kościelnego".

Jednak biskup się nie poddał. W ciągu kolejnych dni Wielkiego Tygodnia odprawiał nabożeństwa pod gołym niebem, nawoływał do spokoju i jedności. W Wielki Piątek ostatecznie udało się odzyskać kościół i po sześciu latach konflikt został zażegnany. Ekskomunikowany przez prymasa ks. Kos uciekł do Kielc, do mocodawców z Urzędu do spraw Wyznań. Przez kilka dni mieszkał w hotelu, bo władze liczyły, że kościół uda się odzyskać. Jednak do tego nie doszło. Dalsze losy zbuntowanego kapłana nie są znane. Podobno zrzucił sutannę i został prawnikiem.

Sprawa wierzbicka miała doniosłe znaczenie dla Kościoła w Polsce. Świadczą o tym słowa kardynała Karola Wojtyły, skierowane do bpa Gołębiowskiego podczas koronacji obrazu Matki Bożej w Błotnicy w 1977 r.: "Dziękuję, że tutaj, na ziemi radomskiej, przed kilkunastu laty została zażegnana bardzo niebezpieczna dążność do rozbijania jedności Kościoła katolickiego w naszej ojczyźnie. Przede wszystkim stało się to w Wierzbicy. (...) Nade wszystko pamiętamy i wdzięczni jesteśmy za tę twoją wspaniałą postawę, która zbłąkanych przyprowadziła do jedności Kościoła".

Komunistyczne władze nigdy nie uznały bpa Gołębiowskiego za ordynariusza. W jego ostatniej charakterystyce z 14 sierpnia 1980 r. ppor. R. Głowacki z tarnobrzeskiej SB zanotował: "Jako pierwszy kapłan w diecezji robi wszystko, aby być wzorem do naśladowania w sprawach pobożności i zaangażowania w działalność duszpasterską, stara się wytworzyć wokół siebie życzliwość poprzez wykazywanie troski o sprawy osobiste księży i interesy Kościoła".

W 1977 r., po osiągnięciu 75. roku życia, bp Gołębiowski złożył rezygnację na ręce papieża, ale Paweł VI jej nie przyjął. Trzy lata później biskup ponowił rezygnację. Prośbę swą motywował ciężką chorobą serca i pogarszającym się stanem zdrowia. Tym razem odpowiedział Jan Paweł II, który napisał: "(...) trzeba, ażeby Ksiądz Biskup trwał nadal na czele diecezji, stanowiąc duchowe oparcie dla duchowieństwa i wiernych".

W listopadzie 1980 r. bp Gołębiowski planował udać się do Rzymu, by - jak się wydaje - raz jeszcze prosić Jana Pawła II o zwolnienie go z obowiązków kierowania diecezją sandomierską. Przed podróżą wyjechał na kilkudniowy odpoczynek do Nałęczowa. Tam zmarł podczas udzielania wiernym komunii świętej.

W kwietniu 1994 r. rozpoczął się jego proces beatyfikacyjny, zakończony na szczeblu diecezjalnym w lipcu 1998 r. Obecnie akta sprawy znajdują się w Rzymie.

EPN

Przygotowując artykuł, korzystałam z książki Szczepana Kowalika "Konflikt wyznaniowy w Wierzbicy. Niezależna parafia w polityce władz PRL (1962-1977)"

Źródło artykułu:WP Facet
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (28)