SeksPosłowie PiS chcą zakazać treści pornograficznych w internecie. Czy to się może udać?

Posłowie PiS chcą zakazać treści pornograficznych w internecie. Czy to się może udać?

Czy można zakazać ludziom oglądania pornografii? Niektórzy posłowie PiS sądzą, że tak. Zdaniem Arkadiusza Mularczyka, Edwarda Siarki czy Tadeusza Woźniaka, dostęp do tego typu treści jest dla dzieci i młodzieży zbyt łatwy, co musi ulec zmianie. Ale czy ich pomysł zablokowania pornografii w internecie jest realny? Sprawdziliśmy.

Posłowie PiS chcą zakazać treści pornograficznych w internecie. Czy to się może udać?
Źródło zdjęć: © Shutterstock.com
Alicja Lipińska

05.12.2016 | aktual.: 07.12.2016 23:20

Cytowani przez "Wprost" posłowie twierdzą, że ochrona dzieci przed pornografią jest zadaniem nie tylko rodziców, szkoły czy otoczenia, ale także państwa. Najwyraźniej bowiem rodzice nie kontrolują poczynań swoich pociech w należyty sposób, stąd konieczna ingerencja rządu. W jaki sposób miałoby dojść do zablokowania stron z nieprzyzwoitymi treściami?

Do tej pory chętni użytkownicy sami instalowali na swoich komputerach programy blokujące lub występowali do dostawcy usługi internetowej o włączenie tzw. „kontroli rodzicielskiej”. Tymczasem już w złożonym dwa lata temu w Sejmie przez posła Mularczyka projekcie uchwały proponował on, by gospodarstwa domowe miały zablokowane strony pornograficzne przez swoich dostawców internetu, dopóki pełnoletni użytkownik nie zażąda dostępu do takowych treści. Odpowiednie rozwiązania miałyby być przygotowane przez ministra administracji i cyfryzacji.

– Kilka miesięcy temu w ministerstwie doszło do spotkania z organizacjami pozarządowymi, które podnoszą ten problem. Dyskutowano m.in. na te tematy. Na chwilę obecną nie ma jednak jakichkolwiek planów zmiany przepisów – mówi Karol Manys, rzecznik prasowy Ministerstwa Cyfryzacji. – Oczywiście, że kwestia bezpieczeństwa w sieci jest priorytetem. Już dziś działają odpowiednie służby, takie jak m.in. Dyżurnet przy Naukowej i Akademickiej Sieci Komputerowej (NASK), które tych kwestii pilnują [jednym z jego zadań jest wyłapywanie treści pornograficznych dostępnych publicznie bez ostrzeżenia – przyp. red.]. Również rodzice mają możliwość chronić swoje dzieciaki przed nieodpowiednimi ich zdaniem treściami. Natomiast w ministerstwie nie toczą się w tym zakresie prace nad zmianą przepisów. Oczywiście, jeśli miałoby dojść do zmiany, np. prowadzenia domyślnej kategorii „18+”, potrzebne byłyby stosowne regulacje prawne – dodaje.

Pornografia, czyli co?

– Od lat różne rządy w różnych państwach próbowały zdefiniować pornografię i niespecjalnie się to udawało – mówi z kolei Marcin Maj, redaktor prowadzący Dziennik Internautów. – Dawno temu w Polsce próbowano ją zdefiniować jako ukazanie narządów płciowych w trakcje stosunku, co pominęłoby sceny z wykorzystaniem zabawek erotycznych czy wibratorów. To nie jest łatwy temat. A skoro nie potrafimy czegoś zdefiniować, to jak możemy takie treści blokować? Podstawowa kwestia nie jest więc techniczna, tylko prawna. W niektórych krajach za pornografię byłyby uznane strony edukujące w kwestii antykoncepcji.

Dobry przykład to Arabia Saudyjska, Iran i Tunezja, które cenzurują internet ze względu na treści propagujące pornografię, hazard i homoseksualizm. Blokowanie do nich dostępu polega na filtrowaniu przez wyszukiwarki słów związanych z seksem. Jednak krótki risercz w internecie pozwala szybko znaleźć metody na ominięcie tych zabezpieczeń (np. w przypadku wyszukiwarki Bing wystarczy zmienić ustawienia swojej lokalizacji, by wszystkie „zakazane” treści stały się dostępne).

Jak nie drzwiami, to oknem

– Internet nie jest medium, w którym informacja przechodzi jedną określoną drogą od nadawcy do odbiorcy. Jeśli zablokujemy jedną drogę, to na pewno znajdziemy obejście – zauważa Marcin Maj. – Przewidzenie i zablokowanie wszystkich obejść oznaczałoby niszczenie zalet internetu, byłoby też bardzo kosztowne. Można blokować częściowo, ale to tylko stwarzanie pozorów rozwiązania problemu. Mówiono o tym wielokrotnie przy dyskusjach o blokowaniu treści pedofilskich lub stron hazardowych. Nikt nie miał wątpliwości, że treści pedofilskie trzeba usuwać, a przestępców trzeba ścigać. Problem w tym, że trudno to było zrobić w taki sposób, by całkowicie uniknąć ryzyka szkodzenia wolności słowa.

Blokada treści pornograficznych działa już m.in. w Wielkiej Brytanii. Tam „oczyszczenie internetu” za punkt honoru postawił sobie premier David Cameron. W przemówieniach podkreślał, że oglądanie filmów porno przez młodych ludzi wypacza ich spojrzenie na seks i relacje z ludźmi. Powoływał się on również na badania, według których aż jedna czwarta dzieci stykających się z podobnymi treściami uznało je za przygnębiające.

– W Wielkiej Brytanii wprowadzono podobną cenzurę pornografii jak ta, o której myślą teraz polscy posłowie. W efekcie zablokowana została strona Claire Perry, konserwatywnej parlamentarzystki, która wcześniej popierała wprowadzenie tego rozwiązania. Ponadto w UK zablokowano dostęp do serwisu Niebezpiecznik.pl, który jest cenionym polskim serwisem o bezpieczeństwie. To tylko wybrane przykłady – zauważa Marcin Maj.

Ale problem blokowania nie tych stron co trzeba, nie jest jedynym, który wiąże się z pomysłem cenzurowania internetu. Jak podkreśla specjalista, wciąż brakuje skutecznych narzędzi. Wszak dla chętnego nic trudnego.

– Niedawno Opera Software wprowadziła darmowy VPN – rozwiązanie, które pozwala kilkoma kliknięciami przełączyć się na oglądanie internetu tak, jak widzi go osoba z innego kraju. To jest narzędzie proste, dostępne dla każdego i darmowe. Niedawno też Ministerstwo Finansów zaproponowało sposób blokowania stron hazardowych. Zdecydowano, że blokowanie ma być realizowane przez "usunięcie adresów stron z systemów teleinformatycznych przedsiębiorców telekomunikacyjnych, służących do zamiany nazw domen internetowych na adresy IP". Taką blokadę da się obejść błyskawicznie i nie trzeba być hackerem czy informatykiem. Dziecko da radę – dodaje Marcin Maj.

Zwraca on także uwagę na inny problem: jak daleko zajdziemy w kwestii kontroli użytkowników sieci? – Raz stworzona infrastruktura do cenzury może służyć do różnych celów. Kiedyś mówiono, że trzeba blokować pedofilię. Potem hazard. Teraz jest chęć blokowania pornografii i co dalej? Koncerny nagraniowe i filmowe chcą blokować treści pirackie. Z czasem pojawi się nacisk, aby to zrobić, a już teraz zdarzają się przypadki mylenia treści legalnych z pirackimi. Lada dzień może się okazać, że "zwykły internet" będzie tak intensywnie filtrowany, że będzie zwyczajnie nieprzydatny.

Państwo wychowuje?

– Jeśli wprowadzimy blokadę na poziomie państwa, to tak, jakbyśmy zdjęli z rodziców obowiązek czuwania nad tym, co oglądają w sieci ich dzieci. Pornografia to tylko wierzchołek góry lodowej, bo w internecie nie brakuje oszustw, przemocy i treści pedofilskich zawoalowanych jako "zwykłe" treści (np. opowiadania o tym, jak to dorośli pocierają się z dziećmi noskami i jest to miłe). Blokady nie ochronią dzieci. Tylko świadomi rodzice i odpowiedni nadzór stanowią ochronę dla dziecka – zauważa Marcin Maj.

Wtóruje mu dr Alicja Długołecka, edukator seksualny: – Dla mnie ten pomysł jest całkowicie absurdalny. Pomijając już kwestię, że żyjemy w wolnym państwie i nikt nie ma prawa ograniczać naszej wolności w tej kwestii. Warto byłoby się za to zainteresować, jak działa policja i jak przeciwdziała przemocy seksualnej, bo to w Polsce kuleje. Wiadomo, że pornografia ma negatywny wpływ na rozwój psychoseksualny młodych ludzi, tak jest na całym świecie. Ale w Polsce nie ma edukacji seksualnej, więc nie ma jak i nie ma gdzie z młodzieżą o tym porozmawiać. A wprowadzenie kontroli i blokad powoduje tylko patologizację zjawisk. Nie żyjemy na bezludnej wyspie. Nie jesteśmy Kubą czy Koreą Północną, żeby nam czegoś zakazywać. Nie tędy droga. Drogą jest rozmowa, profilaktyka zagrożeń, edukacja, a nie jakiekolwiek zakazy. Przecież to antywychowawcze – uważa.

Z badań opublikowanych w 2010 roku wynikało, że 16 proc. polskich 14-latków i 11 proc. 15-latków przyznawało się do codziennego oglądania pornografii. Dwa lata później odsetek wśród 14-latków wzrósł do 28 proc., wśród 15-latków – do 35-40 proc. Dziś ponad 60 proc. chłopców i 40 proc. dziewczynek przyznaje, że pierwszy kontakt ze scenami pornograficznymi miało przed ukończeniem 11. roku życia.
Zajęcia z wychowania w rodzinie realizowane są w klasach V i VI szkół podstawowych, w gimnazjach, zasadniczych szkołach zawodowych, liceach ogólnokształcących i w klasach I-III techników, w tym specjalnych, dla dzieci i młodzieży, publicznych i niepublicznych o uprawnieniach szkół publicznych. Rozporządzenie misnistra edukacji przeznacza na nie co prawda 14 godzin w roku szkolnym (w tym po 5 godzin z podziałem na grupy dziewcząt i chłopców), jednak zgodę na udział lub rezygnację niepełnoletniego dziecka z zajęć podejmują rodzice.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (197)