HistoriaPożar w rosyjskim forcie

Pożar w rosyjskim forcie

Pożar w rosyjskim forcie
Źródło zdjęć: © SPL/East News

08.04.2014 | aktual.: 27.12.2016 15:08

Największy ogień, jaki widziała Północ

W czasach II wojny światowej okazały się całkiem przydatnymi budowlami. Ostatecznie komuniści uznali, że ponad 100-letnie forty na Zatoce Fińskiej broniące wstępu do Petersburga (wtedy Leningradu) nadają się co najwyżej na składowisko zużytej broni i odpadów. W latach 70. w jednym z nich wybuchł niewyobrażalnych rozmiarów pożar, który przemienił kazamaty w istne piece hutnicze. Czy sowieci przeprowadzali tam tajne testy śmiercionośnej broni, a pożar śmietniska był tylko przykrywką?

1 / 5

Krymska lekcja

Obraz
© SPL/East News

Północny fort nr 4 "Zwieriew" to jedna z kilkunastu podobnych budowli rozrzuconych po Zatoce Fińskiej w okolicach Petersburga. Zbudowano ją ponad 150 lat temu na specjalnie usypanej na morzu wyspie. Przyczyn powstania należy szukać na... Krymie.

Po przegranej Rosji w wojnie krymskiej i zniszczeniu przez Anglię Floty Czarnomorskiej, rosyjscy wojskowi doszli do wniosku, że powodem klęski były rażące zaniedbania w obronie wybrzeża, m. in. brak fortyfikacji.

By nie dopuścić do podobnej sytuacji na Bałtyku, zadecydowano o budowie kilkunastu morskich fortów położonych od siebie w niedalekich odległościach, tak by pola rażenia ich dział i artylerii pokryły całą zatokę. Tym samym na Zatoce Fińskiej w pobliżu Petersburga, praktycznie nie było miejsca, które byłoby potencjalnie wolne od ostrzału.

2 / 5

Jak Rosjanie asfalt wymyślili

Obraz
© SPL/East News

Budowle spełniły pokładane w nich nadzieje - ataki na bałtyckie twierdze zdarzały się sporadycznie, a wrogie wojska morskie z reguły musiały zadowolić się co najwyżej blokadą, nie mogąc zbliżyć się do Petersburga.

Rosyjskie forty szybko się rozwijały, a przy ich budowie i modernizacji używano najnowocześniejszych na tamte czasy materiałów - w forcie nr 4 "Zwieriew" do pokrycia wnętrz kazamatów użyto m. in. naturalnego asfaltu. Surowiec sprawdził się na tyle, że postanowiono pokryć nim petersburskie ulice. W samym forcie miał stać się później jedną z przyczyn niewyobrażalnej tragedii.

3 / 5

Sowiecki przyczółek

Obraz
© SPL/East News

Już na początku XX wieku twierdzę uznano za przestarzałą i urządzono w niej składowisko min. Po przejęciu władzy przez bolszewików stwierdzono, że fort może się jeszcze do czegoś przydać i kilkakrotnie zaopatrywano go w nowe baterie.

Podczas II wojny światowej ze "Zwieriewa" ostrzeliwano lądowe wojska niemieckie pod Leningradem, flotę Rzeszy, a także wojska fińskie. Po 1945 roku fort znowu podupadł, by ostatecznie stracić status aktywnej budowli obronnej w latach 60. ubiegłego wieku. I tu zaczyna się największa zagadka "przeklętego miejsca" - jak nazywają twierdzę mieszkańcy Petersburga.

4 / 5

Wysypisko śmieci czy tajny poligon

Obraz
© SPL/East News

Jedna z wersji brzmi następująco: fort wykorzystywano jako składowisko przestarzałej broni, a także napalmu, który kompletnie niezabezpieczony leżał na łatwopalnych asfaltowych posadzkach.

Dostęp do twierdzy, szczególnie w zimie, kiedy zatoka zamarza, mógł mieć praktycznie każdy. Na efekty nie trzeba było długo czekać: w kazamatach wybuchł ogromny pożar, który strawił składowane odpady, stworzył wrzące asfaltowe rzeki, a ceglane sklepienia uformował na wzór szaty naciekowych górskich jaskini.

Według innej wersji utylizacja uzbrojenia była w pełni kontrolowana i zaplanowana, bo latem 1978 roku fort płonął niemal bezustannie.

Najbardziej zagadkowa wersja mówi o tym, że sowieci przeprowadzali w "Zwieriewie" tajne testy śmiercionośnej broni na bazie związków fosforu - badano m. in. siłę wybuchu i skalę zniszczeń, jakie jest w stanie wywołać tajemnicza broń.

Zwolennicy tej teorii zwracają uwagę, że specyficzne popożarowe "reliefy", jakimi pokryte są kazamaty twierdzy wskazują na obecność tego pierwiastka w materiale, który był przyczyną pożaru.

5 / 5

Fort-widmo

Obraz
© SPL/East News

Współcześnie "Zwieriew" - podobnie jak znakomita większość niezdobytych rosyjskich fortów - to ruina. Wiele z nich to dzikie wysypiska śmieci, improwizowane toalety publiczne plażowiczów lub miejsca spotkań lokalnej żulerki.

"Zwieriew" ma trochę więcej szczęścia, bo mimo famy "przeklętego miejsca" przyciąga ciekawskich, którzy chcą na własne oczy zobaczyć, jak niezwykłe dzieła potrafi "rzeźbić" ogień.

KP/PFi, facet.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (6)