Trwa ładowanie...
09-11-2012 14:04

Praca czyni chętnym!

Praca czyni chętnym!Źródło: fotochannels.com
d3t96cc
d3t96cc

Stare porzekadło mówi, że bez pracy nie ma kołaczy. Nie wiemy co prawda, jak to jest z tymi kołaczami, ale okazuje się, że im więcej pracujemy, tym częściej... uprawiamy seks!

Czy ilość przepracowanych godzin może mieć coś wspólnego z życiem seksualnym? Według badaczy tak właśnie jest: im dłużej i ciężej pracujemy, tym większą mamy potem ochotę na erotyczne igraszki. I tym częściej lądujemy w sypialni. Z ankiety przeprowadzonej przez serwis randkowy C-Date.pl wynika, że właśnie osoby harujące ponad 50 godzin tygodniowo są prawdziwymi demonami seksu. U pozostałych natomiast popęd spada proporcjonalnie do ilości roboczogodzin.

Dlaczego tak się dzieje? Według badaczy "pracusie" po prostu bardziej szanują swój czas i potrafią go sobie lepiej zorganizować. Czyli - między innymi - przeznaczyć go również na przyjemności. Natomiast ci, którzy czasu mają w nadmiarze, bardzo łatwo są w stanie roztrwonić go na bierne leniuchowanie. I kiedy nawet mogłoby do czegoś dojść, nie mają ani ochoty, ani energii na miłosne igraszki.

Ale uwaga: zanim zbyt pochopnie popadniemy w pracoholizm warto zastanowić się nad tak zwanym "drugim dnem" tego zjawiska. Część seksuologów jest bowiem przekonanych, że w podobnych okolicznościach seks sprowadza się wyłącznie do łatwej i szybkiej formy rozładowywania napięcia - likwiduje stres, jest dobrym sposobem na frustrację. Zwłaszcza mężczyźni, którzy z natury są bardziej zamknięci w sobie i znacznie mniej skłonni od kobiet do uzewnętrzniania problemów, tak właśnie traktują zbliżenia. Ale podobnego "rozładowywacza" mogą potrzebować również panie - zwłaszcza wszystkie te niezwykle ambitne bizneswoman, które mimowolnie przejmują od swoich kolegów, partnerów, kontrahentów czy wspólników typowo męskie style zachowań. Pojawia się więc pytanie - czy "więcej" w ty przypadku rzeczywiście oznacza "lepiej", czy tylko "łatwiej"?

d3t96cc

Tak czy siak - wyniki badania są jednoznaczne: więcej pracy to więcej seksu. A przy okazji potwierdzają też starą prawdę, że po całodniowej służbowej orce najlepszy i najzdrowszy jest aktywny wypoczynek. Aż dziw bierze, że żaden pracodawca nie oparł jeszcze na tym odkryciu oficjalnego systemu motywacyjnego w swojej firmie. Wyobrażacie sobie te rozmowy z szefem, czy z kadrową? "Napracowałeś się? No cóż - co prawda nie płacimy za nadgodziny, ale co sobie poużywasz w domu, to twoje. Ho, ho, ho - ty szczęściarzu!".

Czy odkrycie badaczy jest w stanie dźwignąć z kolan światową gospodarkę? Czy dzięki niemu znów pojawią się wśród nas prawdziwi "przodownicy pracy"? Czas pokaże. Póki co jednak jesteśmy sceptyczni. I dla wszystkich równie sceptycznych, którzy chcą - zgodnie z innym znanym porzekadłem - "zarobić, ale się nie narobić" proponujemy kompromis: seks w pracy. Bo przecież ni to dodatkowa praca, ni też nadmierny relaks. A jest. I cieszy.

(manonwaves)/PFi, facet.wp.pl

d3t96cc
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3t96cc