Prawdziwy geniusz przez 35 lat żył na ulicy
10.04.2014 15:10, aktual.: 11.04.2014 08:34
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Jeszcze do niedawna był anonimową osobą; żyjącym w nędzy bezdomnym, któremu całe dnie upływały przy jednej z brazylijskiej ulic. Niemal każdą chwilę poświęcał zapełnianiu tekstem kartek papieru. Tak było do czasu, gdy zainteresowała się nim przechodząca obok kobieta. Szybko okazało się, że mężczyzna nie był takim zwykłym bezdomnym. Historia Raimundo Arruda Sobrinho, jego przyjaźni z pełną empatii kobietą i pewnego spotkania, do jakiego doszło po latach, stała się tematem krótkiego, bardzo poruszającego filmu, który zmiękczył do tej pory wiele serc na całym świecie.
Raimundo Arruda Sobrinho spędził na ulicach Sao Paulo 35 lat. Większość tego czasu w miejscu określanym przez siebie "wyspą" (pas zieleni przy jednej z miejskich arterii). W Brazylii, kraju pełnym kontrastów, gdzie przepaść pomiędzy bogatymi a biednymi jest niewyobrażalna, osób, które znajdują się w podobnej do niego sytuacji jest wiele. Na pierwszy rzut oka wydawało się, że mężczyzna jest kolejnym, jednym z wielu, którym w życiu nie wyszło, bądź od dzieciństwa naznaczeni byli piętnem biedy. Siedział w łachmanach, był brudny i zarośnięty. Cały czas skrupulatnie coś notował. Przechodnie, którzy w większości przyzwyczajeni byli do tego widoku, mijali go, nie zwracając na niego uwagi. Traktowali go niczym kamień, który od dawna spoczywał w tym samym miejscu. Wszystko zmieniło się, gdy bezdomnym zainteresowała się pewna przytomna kobieta.
Nie taki zwykły bezdomny
W kwietniu 2011 r. Shalla Monteiro zatrzymała się na chwilę obok garbatego staruszka, otoczonego stertą papierów. Postanowiła się go zapytać, czym się zajmuje. Bardzo szybko okazało się, że mężczyzna nie jest zwykłym bezdomnym. Już po chwili zorientowała się, że ma do czynienia z kimś, kto jest po trochu poetą, po trochu filozofem, ale nade wszystko bacznym obserwatorem rzeczywistości, który za pomocą swojej twórczości potrafi w prosty, a jednocześnie zaskakująco trafny sposób mówić o rzeczach ważnych.
Trzy lata temu, tuż po tym, gdy Shalla Monteiro przystanęła na moment przy bezdomnym i chwilę z nim porozmawiała, wiedziała, że na tej krótkiej wymianie zdań się nie skończy. Historia Raimundo Arrudy Sobrinho, który swoje krótkie utwory oraz aforyzmy podpisywał jako "El Condicionado" ("Przystosowany"), bardzo ją poruszyła i oboje szybko zostali przyjaciółmi. Przejęta jego dziełami kobieta zapragnęła niemal od razu nagłośnić jego twórczość. Uznała, że ujęte w poetyckie ramy, ale zrozumiałe dla wszystkich życiowe prawdy powinni też poznać inni.
Młoda kobieta postanowiła pomóc bezdomnemu w wydaniu jego dorobku. W związku z tym, że sama nie miała żadnych znajomości, próbę dotarcia do wydawców oraz potencjalnych czytelników podjęła za pomocą serwisu społecznościowego. Specjalny profil założony przez Monteiro na Facebooku pomógł nie tylko w zaznajomieniu się z twórczością bezdomnego szerszej grupie osób. Jak powiedziała, w ten sposób pragnęła zapoczątkować inicjatywę, która sprawi, że mężczyzna zyska należną mu godność i będzie rozpoznawany jako człowiek i artysta. Pomogło! Wkrótce ludzie, którzy wcześniej omijali go szerokim łukiem, zaczęli się do niego zbliżać - niektórzy tylko po to, by się przywitać; inni, by chwilę z nim porozmawiać. Ale wkrótce z kloszardem zapragnął się spotkać ktoś jeszcze - ktoś dla niego wyjątkowy.
Poruszające spotkanie po latach
Pewnego dnia z Shallą Monteiro, która prowadziła profil społecznościowy bezdomnego, skontaktował się mężczyzna, który od dawna próbował odnaleźć Raimunda. Przez długi czas jego starania nie przynosiły jednak oczekiwanych efektów. Tajemniczy rozmówca przedstawił się jako brat poety. "Po 57 latach udało mi się ciebie odnaleźć" - powiedział mężczyzna, który powoli już tracił wiarę w to, że jego poszukiwania zostaną kiedyś zwieńczone sukcesem. Raimundo Arruda Sobrinho był ostatnim z braci, którego pragnął odszukać, by - jak to określił - wypełnić pustkę. Pierwsze spotkanie stanowiło dla niego szok - zobaczył bowiem zaniedbanego człowieka w łachmanach, zarośniętego i otoczonego śmieciami, który rzadko miewał do czynienia z podstawowymi środkami higieny. Ale przepełniała go radość. Wiedział bowiem jednocześnie, że w końcu udało mu się odnaleźć brata.
Tamto spotkanie zmieniło położenie Raimunda - z dnia na dzień zyskał dach nad głową, ale przede wszystkim rodzinę. Jak powiedział brat poety, nie jest on dziś gościem w jego domu, jest członkiem rodziny, tak samo jak jego dzieci oraz żona.
Lepszego końca tej historii nie można sobie wyobrazić. Ale dla przygarniętego z ulicy skromnego staruszka, który kilka lat temu został odkryty dla świata przez młodą kobietę, to wszystko może stanowić dopiero początek. Wkrótce zrealizuje się bowiem jedno z jego najskrytszych marzeń - wydana zostanie jego książka. Już teraz zyskał zaś to, o co nie zabiegał - sławę. Jego profil społecznościowy "polubiło" do tej pory niemal 60 tysięcy osób z całego świata. Ludzie z różnych krajów przysyłają mu zaś listy ze słowami uznania.
"'Przeklęty ten, kto porzuca samego siebie'. Tych sześć słów pokazuje, że im gorsza jest sytuacja, człowiek nigdy, przenigdy nie powinien rozważać, że wszystko zostało stracone" - napisał Raimundo Arruda Sobrinho.
RC/PFi, facet.wp.pl