"Prawo samca", czyli gotówka za zapłodnienie
Rosji grozi katastrofa demograficzna - do 2050 roku populacja ma się skurczyć o 20 milionów ludzi. Za główne przyczyny takiego stanu rzeczy uważa się alkoholizm (pół miliona ofiar śmiertelnych rocznie), inne choroby, a także niską dzietność. Partia Władimira Żyrinowskiego (o którym w ostatnim czasie było głośno ze względu na pogróżki, jakie wystosowywał pod adresem m. in. Polski) ma pomysł, jak zaradzić demograficznej katastrofie: proponuje wprowadzić "prawo samca", czyli pieniądze za zapłodnienie.
Aktualnie w rosyjskim ustawodawstwie istnieje "kapitał macierzyński" - swoisty odpowiednik naszego "becikowego". Pomoc finansowa otrzymywana od państwa przez matki z racji urodzenia dziecka jest jednak o wiele wyższa - w bieżącym roku było to 429 tysięcy rubli (około. 40 tysięcy złotych). Pomoc w takiej wysokości jest jednak przyznawana jednorazowo, i tylko na drugie (lub kolejne) urodzone (lub przysposobione) dziecko. Liberalno-Demokratyczna Partia Rosji, której lideruje Żyrinowski, nie ma w planach rozciągnięcia tak hojnej pomocy na inne dzieci, ale... mężczyzn (choć w tym przypadku aż nasuwa się określenie "rozpłodników").
Zgodnie z pomysłem LDRP państwo miałoby płacić mężczyźnie za każde spłodzone dziecko - niezależnie od tego, czy zamierza współuczestniczyć w jego wychowaniu, czy nie: - Niektórzy mężczyźni mają kilkoro dzieci z różnymi kobietami, z których przecież nie każdą musi obejmować program "kapitału macierzyńskiego". Czemu mielibyśmy nie wspierać tak płodnych mężczyzn? - tłumaczy deputowany LDRP Walerij Sielezniow. O ile kapitał macierzyński kobieta może przeznaczyć na jeden z trzech celów: polepszenie warunków mieszkalno-bytowych dziecka, jego edukację lub jako formę własnych oszczędności emerytalnych, dzięki "prawu samca" mężczyźni mieliby płacić alimenty na spłodzone przez siebie dzieci: - Kapitał ojcowski (mężczyźni - przyp. red.) mogą przeznaczać m. in. na spłatę alimentów. Wielodzietnym ojcom często po prostu nie starcza pieniędzy, a nasza populacja musi się przecież powiększać - argumentuje Sielezniow.
Sielezniow nie widzi w pomyśle swojej partii niczego zdrożnego: - Przestańmy się w końcu tego wstydzić. Małżeństwo już dawno przestało być do grobowej deski, a liczbę ludności trzeba zwiększać. LDPR jest gotowa przygotować stosowne przepisy i wnieść o ich rozpatrzenie, nazwijmy je "prawem samca" - zadeklarował deputowany.
Znając życie, "prawo samca" w rosyjskim wydaniu przyczyniłoby się jedynie do zwiększenia istniejących patologii - już dziś z racji na wysokie "becikowe" mają miejsce przypadki płodzenia drugiego dziecka wyłącznie ze względów finansowych. Po uzyskaniu zasiłku przez rodziców dzieci lądują w sierocińcach, z których z kolei są zabierane przez "rodziców adopcyjnych", którym drugie dziecko w rodzinie (i idące za nim pieniądze) mogą bardzo się przydać.
To nie pierwszy kuriozalny projekt obyczajowy LDRP. Kilka miesięcy temu Żyrinowski apelował, by młodzież ze względów higienicznych całowała się jedynie... w czoło, które przed pocałunkiem powinno być odpowiednio zdezynfekowane spirytusem. Wypowiadał się również w kwestii najlepszej jego zdaniem ilości stosunków seksualnych: według Żyrinowskiego optymalna częstotliwość to cztery razy w roku.